Poniedziałkowe orędzie. Prezydent jako mąż stanu namawia do kompromisu w sprawie traktatu lizbońskiego. Jak? Strasząc naród... Unią Europejską. Tradycyjną sztywną formułę telewizyjną zamieniono w wystąpienie przypominające spot wyborczy. Efekt? Zarzuty o uprawianie kampanii w publicznej telewizji. A na dodatek kolejne zawirowania w otoczeniu głowy państwa. Michała Kamińskiego, jednego ze spin doktorów PiS, którzy mieli podreperować notowania prezydenta, w przygotowaniu orędzia zastąpił poseł Jacek Kurski. Bilans ostatnich dni nie odbiega od reszty prezydentury. Przez prawie dwa i pół roku urzędowania Lecha Kaczyńskiego skład jego ekipy zmieniał się kilka razy. Jak dotąd żadnej nie udało się poprawić notowań głowy państwa.
Jacka Kurskiego Kancelarii podsunął prezes PiS Jarosław Kaczyński. Kurski, znany z ostrych wystąpień medialnych, miał pomysł na prezydenckie orędzie dotyczące traktatu z Lizbony. Według naszych rozmówców mieli przygotowywać je razem z Michałem Kamińskim. Ale tajemnicą poliszynela jest, że nie darzą się sympatią. W efekcie Kurski przejął dowodzenie. Czy teraz będzie częstszym gościem w Pałacu? – Wątpię, bywa angażowany zazwyczaj do specjalnych poruczeń – mówi nam polityk PiS.
Jednak powierzenie orędzia Kurskiemu jest w partii odbierane jako ostrzeżenie dla Kamińskiego, z którym Kurski jest skonfliktowany. Kamiński stara się podporządkować sobie urzędników w Kancelarii. Atmosfera odstrasza nawet poszukujących posad byłych ministrów. – Kto by dobrowolnie wszedł w gniazdo os – mówi „Rz” jeden z bezrobotnych polityków.
Niewykluczone, że w Pałacu będą zmiany w polityce informacyjnej. Wczoraj nagle ze stanowiska szefa biura prasowego odszedł Marcin Rosołowski.
Zanim na Krakowskim Przedmieściu pojawił się Michał Kamiński, przez Pałac Prezydencki przewinęły się dwie ekipy, które nadawały ton polityce głowy państwa.