Minister obrony Bogdan Klich zatrudnił w krakowskich instytucjach wojskowych lokalnych działaczy PO i swoich znajomych. Gdy sprawa wyszła na jaw, politycy i media oskarżyli go o nepotyzm i łamanie dobrych standardów. Rzecznik MON Robert Rochowicz zapewniał: „Wszystkie konkursy w agencjach przeprowadzono zgodnie z obowiązującymi przepisami, a więc osoby wyłonione w ich wyniku spełniają wszystkie niezbędne wymagania”.
Podważyła to Julia Pitera, pełnomocnik rządu ds. walki z korupcją. Po przeprowadzeniu trwającej pół roku kontroli uznała, że konkursy trzeba powtórzyć. Minister stwierdziła, że przy wyborze na stanowisko dyrektora oddziału krakowskiej Agencji Mienia Wojskowego doszło do złamania procedur. W lipcu 2008 r. konkurs wygrał Grzegorz Stawowy, radny PO w Krakowie. Podobne wnioski Pitera wyciągnęła w sprawie wyboru dyrektora krakowskiego oddziału Wojskowej Agencji Mieszkaniowej. We wrześniu 2008 r. został nim Grzegorz Lipiec, sekretarz małopolskiej PO, wieloletni współpracownik Klicha i mąż posłanki PO Katarzyny Matusik-Lipiec. Po kontroli obaj dyrektorzy musieli pożegnać się ze stanowiskami.
Co na to MON? – Przede wszystkim należy stwierdzić, że minister Klich osobiście nie przeprowadzał ani nie organizował konkursów w instytucjach wojskowych – mówi Marcin Idzik, dyrektor Biura ds. Procedur Antykorupcyjnych. – Zarówno AMW, jak i WAM są państwowymi osobami prawnymi, posiadającymi osobowość prawną, które szef MON wyłącznie nadzoruje. Nadzór ten jest wykonywany przez rady nadzorcze obu agencji.
Po kontroli Julia Pitera nakazała też szefowi MON wprowadzenie nowych procedur naboru pracowników w wojskowych agencjach.
– Mając na uwadze zagwarantowanie otwartości i konkurencyjności, szef MON polecił, aby agencje przygotowały ujednolicone zasady naboru – dodaje Idzik.