Rząd w błyskawicznym tempie forsuje podwyżkę składki rentowej z 6 do 8 proc. pensji. Nowelizację ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych, która wpłynęła do parlamentu na początku tygodnia, wczoraj uchwalił już Sejm. Za jej przyjęciem opowiedzieli się posłowie PO, PSL i SLD. Przeciwne były PiS, Solidarna Polska i Ruch Palikota.
Na tym nie koniec walki z czasem. Najprawdopodobniej dzisiaj nowelizacją zajmie się już Senat. Głównym powodem są pieniądze. Rząd chce w 2012 roku zyskać na wyższym obciążeniu pracodawców 7 mld zł. Każdy miesiąc zwłoki w terminie wejścia tej ustawy w życie oznacza, że administrowany przez ZUS Fundusz Ubezpieczeń Społecznych nie zyska około 600 mln zł. Według rządu podwyżka składki rentowej pozwoli na ograniczenie deficytu funduszu rentowego FUS i zwiększy pokrycie jego wydatków wpływami ze składek z niespełna 60 do ok. 75 proc. w 2012 r.
- Gdyby nie doszło do podniesienia tej składki o 2 pkt proc., deficyt w funduszu rentowym wynosiłby 17 mld zł - przekonuje minister pracy i polityki społecznej Władysław Kosiniak Kamysz.
Jeszcze mniej nowych etatów
Przedsiębiorcy wskazują, że decyzja rządu może fatalnie odbić się na kondycji firm - głównie małych i średnich. - To zwiększenie fiskalnych obciążeń blokujących tworzenie nowych miejsc pracy. Szczególnie dotknie to młodych ludzi - ocenia Andrzej Sadowski, ekonomista i wiceprezydent Centrum im. Adama Smitha.
Ale nie tylko młodzi zapłacą za podwyżkę kosztów pracy. Firmy, które poniosą wyższe wydatki z tytułu zatrudniania pracowników, będą mniej skłonne do podnoszenia pensji. A już obecnie tempo ich wzrostu ledwie goni wzrost cen. Biorąc pod uwagę stosunkowo wysoki, przekraczający 12 proc. wskaźnik bezrobocia, w przyszłym roku nie można się spodziewać znaczących podwyżek.