Od czasu spektakularnego porzucenia PJN i przejścia do Platformy Obywatelskiej Joanna Kluzik-Rostkowska nie ma łatwego życia. Nie dość, że za tę ubiegłoroczną polityczną woltę posypały się na nią gromy, nie dość, że – jak można usłyszeć do polityków PO – w klubie jest ledwo tolerowana, to na dodatek jej wejście do rządu na stanowisko wiceministra finansów, które na początku tygodnia wyglądało na przesądzone, po piątkowej konferencji premiera wcale tak nie wygląda.
Zabieg medialny
– Informacje dotyczące ewentualnego powołania Joanny Kluzik-Rostkowskiej na wiceministra, który miałby pilnować ministra pracy i polityki społecznej, są niezgodne z prawdą – oznajmił Donald Tusk, wywołując konsternację?w Klubie PO.
Premier dodał, że ewentualne wejście posłanki do rządu jest „kwestią przyszłości", choć minister finansów Jacek Rostowski informował niedawno, iż „będzie przygotowywał pewne propozycje kadrowe". A?nie jest tajemnicą, że na wielu spotkaniach pojawiali się razem i wyglądali, jakby ze sobą stale współpracowali.
Jeszcze kilka dni temu w PO można było usłyszeć peany na temat kompetencji byłej szefowej PJN. Za to posłowie opozycji nie zostawiali na tym pomyśle suchej nitki. Politycy Prawa i Sprawiedliwości przypominali, że w czasach gdy Kluzik-Rostkowska była w PiS, a potem w PJN, w niczym nie zgadzała się z rządem PO–PSL. Grzegorz Napieralski z SLD zaś ocenił, że będzie ona spełniała w rządzie rolę paprotki.
Jarosław Gowin, minister sprawiedliwości, w rozmowie z „Rz" bronił jednak tego pomysłu. Ocenił, że Kluzik-Rostkowska byłaby cennym wzmocnieniem dla ministra Rostowskiego i że z całą pewnością nie zgodziłaby się na rolę paprotki.