Według ekspertów zadania nowego premiera do czasu wyborów sprowadzać się będą do unikania obietnic zbyt wielkiego powiększenia wydatków z publicznej kasy.
– Rząd ma zaplanowane działania, każdy minister wie, co ma robić, i niezależnie od tego, kto zastąpi Donalda Tuska, nie będzie wyznaczania nowej polityki gospodarczej – uważa Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek, główna ekonomistka Konfederacji Lewiatan i członkini Rady Gospodarczej przy Premierze.
– Należy się skupić na niekontrowersyjnych reformach gospodarczych w zakresie choćby regulacji podatkowych. Nowy premier będzie chciał pokazać, że PO wraca do konserwatywno-liberalnych źródeł – przypuszcza Ryszard Petru, przewodniczący Towarzystwa Ekonomistów Polskich.
Dr Jacek Kucharczyk z Instytutu Spraw Publicznych uważa, że PO nie zmieni kursu na bardziej liberalny. – Nie sądzę i nie widzę powodu, dlaczego miałoby się tak stać. Fakt, że Jarosław Gowin rozstał się z PO, nie zgadzając się z jej kierunkiem gospodarczym, to nie przypadek. PO wie, że aby w Polsce rządzić, nie można stosować liberalnej ortodoksji.
Według ekonomistów najważniejszym zadaniem rządu pozostanie trzymanie finansów publicznych w ryzach. A to rok przed wyborami zadanie wyjątkowo trudne. – Nowy premier będzie chciał utrzymać cel zmniejszenia deficytu finansów publicznych poniżej 3 proc. PKB, a jednocześnie wysupłać skądś 5 mld zł na realizację przedwyborczych obietnic, czyli m.in. waloryzację emerytur i ulgę na dzieci. To niełatwe, ponieważ przestrzeń do cięcia wydatków jest niewielka – przewiduje Stanisław Gomułka, główny ekonomista BCC.