Dwa apartamenty opłacane z publicznych pieniędzy dla marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego (odwołanego w ostatni piątek za nadużywanie prywatnych lotów rządowymi maszynami) i rządowa willa, z której zawsze korzystali premierzy do spotkań oficjalnych, dziś zamieszkana przez marszałka Senatu Stanisława Karczewskiego, wywołują kontrowersje.
– To szastanie publicznymi pieniędzmi bez umiaru, w całkowicie amoralny sposób. PiS udowadnia nam, że obiecywana „skromność" polityków tej partii to żart – mówi Robert Kropiwnicki, poseł PO.
Art. 5b
Jednak taniego wynajmu rządowych apartamentów i willi na czas piastowania kierowniczych funkcji państwowych na terenie Warszawy, który dziś bulwersuje opinię publiczną, nie wymyślił rząd PiS. Jej autorem jest rząd premiera Leszka Millera – ustaliła „Rzeczpospolita".
Wyjątek do ustawy o wynagrodzeniu osób zajmujących kierownicze stanowiska państwowe z 1981 r., która pozwala dziś czterem najważniejszym osobom w państwie posiadać rządowe mieszkania „niezależnie od posiadania innych lokali" w stolicy (chodzi o polityków z Warszawy), wprowadzono jesienią 2001 r. Takim politykiem był sam Miller, ale i urzędujący wtedy prezydent Aleksander Kwaśniewski.
Chodzi o art. 5b, z którego nad wymiar ochoczo korzystał do ubiegłego tygodnia marszałek Sejmu Marek Kuchciński – miał do dyspozycji apartament marszałkowski w hotelu sejmowym i jednocześnie 100-metrowe mieszkanie, które Kancelaria Sejmu wynajmowała za 4,1 tys. zł od Kancelarii Prezydenta. Jak wiemy – pisała o tym również „Rzeczpospolita" – Kuchciński potrzebował lokum poza Sejmem, bo w Warszawie przez ostatnie lata mieszkał z nim nastoletni syn, który uczył się w warszawskim liceum. Centrum Informacyjne Sejmu zapewniało nas, że Kuchciński korzysta z przywilejów, jakie gwarantuje mu funkcja, i prawa nie łamie.