Czy informatyk może korzystać z ulgi przysługującej artystom? Jeszcze do niedawna fiskus uważał, że tak, pod warunkiem że pracodawca wyodrębnił w rozliczeniu, jaka część zapłaty dotyczy tworzonego przez niego dzieła, np. programu komputerowego. Teraz to już nie wystarczy. Popularność podatkowej preferencji sprawiła, że skarbówka zorientowała się, jak dużo traci. Większość przedsiębiorców otrzymuje więc teraz negatywne interpretacje. Nie wystarczy już ewidencja wskazująca, ile czasu poświęcono na wykonanie utworu. Bo przecież, jak tłumaczą urzędnicy, to nie dowód, że dzieło powstało.
Ta zmienność fiskusa stawia przedsiębiorców w trudnej sytuacji. Może się okazać, że np. w jednym biurowcu mają siedzibę dwie firmy z tej samej branży, które będą musiały zupełnie inaczej rozliczać pracowników. Ta, która wystąpiła o interpretację przed rokiem lub wcześniej, będzie mogła stosować do ich wynagrodzenia 50-proc. koszty. Bez przeszkód odliczy więc od ich przychodu nawet 85,5 tys. zł rocznie, bo w 2018 r. limit został podwojony.
Druga firma, jeśli zapytała fiskusa o rozliczenia dopiero niedawno, może mieć problem. Istnieje spore prawdopodobieństwo, że otrzymała odpowiedź odmowną. Jej pracownicy odliczą więc jedynie standardowe koszty – 1335 zł rocznie.
Do zmienności fiskusa przedsiębiorcy powinni się już przyzwyczaić, bo to nie pierwsza taka sytuacja. Kilka lat wcześniej głośna była sprawa pakietów medycznych fundowanych pracownikom. Najpierw urzędy godziły się, że nie ma od nich podatku, potem kazały je opodatkować. Podobnie było z rozliczaniem znaków towarowych. Skarbówka potwierdzała w interpretacjach wynikające z nich oszczędności, ale teraz odmawia ich stosowania.
Administracja podatkowa jest od tego, by dbać o prawidłowość rozliczeń. Ale co w sytuacji, gdy najpierw daje zielone światło, a za dwa–trzy lata to samo rozwiązanie uznaje za nadużycie? Ocena przedsiębiorców jest jednoznaczna: najsłabszy punkt systemu podatkowego to jego niestabilność.