Naczelny Sąd Administracyjny (sygnatura akt: I FSK 1177/11) oddalił skargę podatnika, który znalazł sposób ratowania się przed zarzutem ukrywania dochodów i 75-proc. stawką PIT. Zdaniem sędziów sposób ten nie chroni jednak podatnika przed sankcyjną 20-proc. stawką podatku od czynności cywilnoprawnych (PCC). Doradcy podatkowi uważają inaczej.
Sprytny unik
Kłopoty podatnika zaczęły się w 2009 r., kiedy fiskus postanowił przyjrzeć się jego rozliczeniu za 2007 r. Uznał, że wydatki znacznie przewyższają dochody zgłoszone do opodatkowania. Ratując się przed zarzutem ukrywania dochodów, podatnik oświadczył, że 500 tys. zł uzyskał z pożyczek. Urzędnicy postanowili sprawdzić, czy jedna z pożyczek, na 380 tys. zł, została zgłoszona do opodatkowania. Podatnik okazał się zapobiegliwy, bo kilkanaście dni przed tym, jak powołał się na pożyczkę z 2007 r., zapłacił od niej PCC. Podatek i deklaracja zostały złożone ze znacznym opóźnieniem, ale zanim dowiedział się o wszystkim fiskus. Dlatego podatnik uiścił tylko 7,6 tys. zł według zwykłej, 2-proc. stawki PCC dla pożyczki.
Organy podatkowe dały wiarę, że podatnik pożyczył 380 tys. zł. Jednak w ich ocenie powinien od niej zapłacić nie 2, ale 20 proc. PCC. Ta sankcyjna stawka dotyczy m.in. sytuacji, gdy podatnik we właściwym terminie nie uiścił daniny, a potem powołuje się na pożyczkę w toku czynności sprawdzających, postępowania podatkowego czy kontroli. Udało się więc znaleźć legalne pokrycie na 380 tys. zł w postępowaniu o nieujawnione źródła, ale od wykazanej pożyczki fiskus zażądał aż 76 tys. zł PCC.
Podatnik nie chciał płacić. W skardze do sądu podkreślał, że fiskus skupia się na złożeniu deklaracji PCC, przemilcza natomiast to, że w tym samym dniu został też zapłacony podatek od tej umowy.
Wojewódzki Sąd Administracyjny w Gorzowie Wielkopolskim nie uwzględnił jego skargi. W ocenie sądu złożenie deklaracji w okolicznościach sprawy nie było skuteczne.