Celem mojej refleksji nie jest pochwała scjentyzmu czy quasi-teogonia. Mam jedynie nadzieję, że mnie – nie filozofowi, antropologowi, kosmologowi, religioznawcy czy fizykowi, uda się sprowokować człowieka inteligentnego, by zastanowił się nad fenomenem sacrum lub choćby tylko własnego życia.
Człowiek z tajemnic Wszechświata pojmuje mniej więcej tyle, ile pojmuje pies patrzący na rozebrany, plazmowy telewizor. Wiedzą to ludzie mądrzy, filozofowie, naukowcy. Albowiem dociekliwość jest podstawową cechą człowieka. Dzięki niej ewoluowaliśmy i ewoluujemy, pominąwszy fanów gier komputerowych. I może warto (nie uwłaczając wiedzy Czytelnika) zrekapitulować to, co wiemy o świecie, w oparciu o paradygmat naukowy, nie deprecjonując znaczenia spekulacji myślowej czy mistycyzmu jako ważnego pozazmysłowego doświadczenia.
Dlaczego nauka?
Bo nauka to sceptycyzm. Odrzucenie „jedynej słuszności” – fundamentalnej zasady naukowej, dziś rozumianej jako metody poznawczej opartej na statystyce, przewidywaniu wyników, powtarzalności badań i doświadczeniu. A naukowcy to ludzie o wielkiej dyscyplinie umysłowej i staranności. Począwszy od Arystotelesa zwanego ojcem nauki, którego poglądy na świat przez całe średniowiecze były akceptowane. Dopiero odkrycia Galileusza, Kopernika, Newtona na kolejne dwa wieki utrwaliły odmienny obraz świata. Pojawienia się kolejnych geniuszy, rozwój matematyki, statystyki, wprowadziło naukę w fazę zmierzającą w kierunku mechaniki kwantowej. Mowa tu o najtęższych ludzkich umysłach – badających i wątpiących. Dzisiaj, bez cienia refleksji umilamy sobie życie, czerpiąc garściami z osiągnięć nauki, i mało kto myśli o tym, że szybkie przemieszczanie się, tomograf komputerowy, czy laptop to efekt rozwoju myśli ludzkiej. Bowiem człowiek w swoim rozwoju intelektualnym i duchowym prze z całą daną mu mocą, by dociec rządzących Kosmosem praw, także sensu naszej egzystencji. I powiedzmy to jasno: wszystkie osiągnięcia na drodze wiedzy o świecie materialnym zrodziły się na polu nauki.
Czym zatem jest lub co jest ludzką myślą?
Ludzkim intelektem, którym badamy i doświadczamy siebie i otaczającą nas rzeczywistość. Dzięki któremu dokonujemy transgresji własnej osobowości w świat tajemnicy. Czy jest to jedynie organ, umiejscowiony w skorupce czaszki, galaretka nieco tęższa od kisielu, składająca się z 80-100 mld komórek nerwowych połączonych synapsami - coś, co wie, że ja to ja – jej nosiciel w bardziej lub mniej otłuszczonym cielsku? Twór Boży, czy biologiczny komputer, który zarządza naszymi funkcjami życiowymi i jednocześnie odbiera sygnały z głębi Wszechświata (jak twierdzą neognostycy z Princetown)?
Neurobiologia bada jego tajemnice i choć wiele już możemy powiedzieć o jego funkcjach i budowie, mózg , badany przez inne mózgi (sic!), wciąż skrywa przed nami swoje największe sekrety. Podstawowa tajemnica – świadomość. Czym jest i jak to działa? Tajemnica nie została odkryta. I choć stosunkowo dobrze poznaliśmy budowę genomu człowieka, który nadaje nam cechy psychofizyczne i mentalne, nie wiemy, jakie procesy zachodzące w mózgu powodują, że potrafimy siebie wyodrębnić pośród innych ludzi, mówić o własnej osobowości, która, notabene, wcale nie jest tak spójna, jak się nam wydaje. Bowiem mózg tworzy pewne modele „ja” – różnorodne i przemienne. Zatem tworzenie osobowości to kolejna jego tajemnica. Opisujemy ją, nazywamy, ale nie wiemy „skąd to wiemy”. Krótko rzecz ujmując, mózg bawi się z nami w ciuciubabkę i w dodatku ciągle nas oszukuje.