Reklama

Scenarzysta nie chciał ryzykować

Dlaczego kino lubuje się w bandytach? Czy urzekają bardziej twórców czy widzów, których życie napiętnowane powtarzalnością dnia codziennego, niekoniecznie wypełniają silne emocje? Gdyby sporządzić zestawienie, czy więcej taśmy filmowej (i terabajtów) poświęcono historiom miłosnym czy zbrodni, co byłoby górą? Osobiście stawiam na to drugie.

Publikacja: 10.08.2018 18:00

Scenarzysta nie chciał ryzykować

Foto: Archiwum

Jest w tym paradoks, że najlepszą rozrywkę daje widzom poszukiwanie morderców, oszustów, zboczeńców, złodziei. Na dodatek wraz ze wzrostem wyrafinowania gatunku, częściej zdarza się twórcom sympatyzować z czarnymi charakterami. Dokładnie takie emocje gwarantuje „Węgierska robota". Sprawnie uszyta opowieść o chłopaku napadającym na banki w latach 90. ubiegłego wieku. Można zarzucić, że historia to nieco sztampowa, ale że oparta jest na prawdziwych wydarzeniach, to sztampę można zarzucić bezkarnie jedynie faktom.

Już za 19 zł miesięcznie przez rok

Jak zmienia się świat i Polska. Jak wygląda nowa rzeczywistość polityczna po wyborach prezydenckich. Polityka, wydarzenia, społeczeństwo, ekonomia i psychologia.

Czytaj, to co ważne.

Reklama
Plus Minus
Gość „Plusa Minusa” poleca. Diana Brzezińska: Bachata i morderstwa
Plus Minus
„Gra w kości”: Święte kości
Plus Minus
„Przyjaciele muzeum”: Sztuka zdobywania darczyńców
Plus Minus
„Mafia: The Old Country”: Wyspa jak z krwawego obrazka
Plus Minus
„Lato 69”: Edukacja seksualna
Reklama
Reklama