Darcie kotów

Janusz Palikot dba o wizerunek ekscentrycznego polityka-milionera. Jego bulwersujące wypowiedzi odciągają uwagę mediów od konfliktu majątkowego z byłą żoną.

Aktualizacja: 20.04.2008 12:47 Publikacja: 18.04.2008 18:15

Janusz Palikot

Janusz Palikot

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

– Z punktu widzenia marketingu politycznego świetnie się złożyło, że moją byłą żonę reprezentuje Roman Giertych. Wszyscy pamiętają, jak postawiłem mu w studiu telewizyjnym znicz, przepowiadając koniec politycznej kariery – uśmiecha się Janusz Palikot.

Przyznaje, że dawno nie czuł się tak komfortowo: – Nie mam już poczucia, że muszę bardzo uważać, bo za następną wpadkę grozi mi wyrzucenie z PO.Nawet on sam nie ma jednak wątpliwości, że byłoby kłopotliwie, gdyby media chciały pójść śladem oskarżeń byłej żony zarzucającej mu wyprowadzenie części wspólnego majątku za granicę. Można jednak rozbroić minę, sugerując wersję zemsty kobiety i upokorzonego przeciwnika politycznego.

„Sednem tragedii są umarli, którzy nie chcą odejść, a ich ostatnim pokarmem są jeszcze żywi” napisał na swym blogu Palikot, komentując wiadomość, że jego eksżona zaangażowała jako swego pełnomocnika Giertycha.

Sam Palikot zawsze potrafił wejść w nowy rozdział życia, ostro odcinając się od przeszłości. Robi wszystko, by nikt nie przegapił najmniejszych detali jego osobistego szczęścia. Opowiada jak poznał obecną żonę – aktorkę Teatru Gardzienice, pokazuje nową rezydencję w najstarszej kamienicy w Lublinie. Gdy urodził mu się w drugim małżeństwie syn, zorganizował konferencję prasową, demonstrując noworodka fotoreporterom.– Swoje życie prywatne Palikot sprzedaje niesamowicie. Przy każdej okazji zaprasza dziennikarzy. Ci z tabloidów mówią, że inni milionerzy robią wszystko, by prasa się nie dostała na ich przyjęcia, a pan poseł – wręcz przeciwnie – opowiada lubelski dziennikarz. – A imprezy są bardzo ciekawe. W Lublinie nawet się gorszono, bo zaręczyny z obecną żoną Moniką odbyły się u dominikanów. Zakonnicy pokropili narzeczonych i pobłogosławili, jakby była to uroczystość religijna. A przecież Palikot jest rozwodnikiem. No i oczywiście wszyscy w mieście uznali, że pieniądze Palikota załatwiają wszystko.

Kiedy rozmawiam z ludźmi, którzy znali Palikota w czasach, gdy studiował filozofię na Uniwersytecie Warszawskim, wśród wielu anegdot słyszę jedną, dość zastanawiającą. – Ożenię się z dziewczyną bogatą, ładną i głupią – mówił swym kolegom Palikot. Te słowa utkwiły niektórym w pamięci, rzadko się w końcu zdarza, by młody mężczyzna tak formułował swe plany matrymonialne.

Maria Nowińska, pierwsza żona Palikota, jest ładna. Była bogata z domu. Lubi przypominać, że gdy go poślubiała, był „studentem w dziurawych trampkach”, któremu teść kupił samochód, dał dom i pieniądze na rozkręcenie interesów. Z wyliczanki cech, którymi miała się, według Palikota, wyróżniać jego idealna narzeczona, jedna nie pasuje do Marii Nowińskiej – nie jest głupia.

– Coraz bardziej dochodzę do wniosku, że byłam częścią jakiegoś planu mojego byłego męża – mówi dziś Nowińska. – Nie chcę współczucia. Rozwiedzione żony milionerów nigdy nie budzą współczucia. Wszyscy myślą: piłowały pazury, w norkach chodziły po galeriach handlowych. Dobrze im tak.

Przepychanki finansowe rozgrywające się w sferach elit większości Polaków wydają się abstrakcyjne. Wiadomość, że Janusz Palikot wypłacił byłej żonie 30 milionów złotych obiegła prasę. – Pan Palikot kłamie, suma była znacznie mniejsza – twierdzi Maria Nowińska. – Ale tak jest zawsze. Jeśli dzwonię do redakcji, żądając sprostowania, i nawet proponując dokumenty, słyszę zwykle: „ale pan poseł tak powiedział”.Wszyscy, którzy znali Nowińską z okresu jej 15-letniego małżeństwa z Palikotem, mówią podobne rzeczy: mało ekspansywna, zawsze dwa kroki za mężem, nie chciała figurować w kolorowej prasie, pokazywać swojej szafy i wnętrza.

Gdy zaczęło się mówić o jej rozwodzie, odrzucała propozycję, by opowiedzieć całą historię mediom. Jej byłemu mężowi ta dyskrecja była wyraźnie na rękę. Podobno żądał, by zobowiązała się w umowie rozwodowej, że nie będzie wypowiadać się na temat małżeństwa.

Jak mówi, jej wyznania mogłyby dla posła okazać się kłopotliwe. – Uważam, że mój eksmąż nie jest osobą, która ma prawo publicznie formułować pytania, jakie zadaje głowie państwa – mówi enigmatycznie. Najchętniej nie mówiłaby jednak o życiu prywatnym. – Wolałabym, żeby na całą tę historię nie patrzono jak na rodzaj story z gatunku „Prywatna wojna państwa Rose”, o wyniszczającej walce o majątek między byłymi małżonkami. Proszę spojrzeć na mnie jak na współwłaścicielkę spółki Jabłonna, której skradziono część akcji.

Jak uważa Maria Nowińska, jej były mąż tuż przed rozwodem wyprowadził część majątku do tajemniczej fundacji JP Family Fundation z siedzibą na wyspie Curacao. Janusz Palikot twierdzi, że z fundacją nie ma nic wspólnego. Fakt, że jej prezesem jest jego wieloletni współpracownik, co wytropiła Nowińska, sięgając do dokumentów zarejestrowanych w Holandii, świadczy według niego wyłącznie o tym, że inwestor z Curacao docenił kwalifikacje jego współpracownika z Polmosu Lublin.

To było jak grom z jasnego nieba. Pewnego dnia mój mąż powiedział: chciałbym, żebyś zaczęła nowe życie. Masz dwa tygodnie, aby opuścić nasz dom – wspomina Maria Nowińska. – Zwolnił mnie tak, jak się zwalnia służbę.

Pamięta swoją bezradność. – Byłam jak odrętwiała. Być może potulnie wyniosłabym się, ale nie miałam siły. Tkwiłam z dziećmi w domu, w którym w pewnym momencie wyłączono elektryczność.

Wszystkie konta zostały zablokowane. Po pewnym czasie pojawił się pełnomocnik męża, który spisywał nawet filiżanki i sztućce. Janusz Palikot kontaktował się z żona przez kierowcę, który przywoził nieduże sumy pieniędzy. Pieniądze przejmował zresztą ochroniarz. – W zeszycie zapisywał sumy, skrupulatnie się rozliczał, ile wydano na benzynę, a ile na wołowinę.

Jeden z tych zeszytów Maria Nowińska wykradła i pokazała w sądzie, na rozprawie o alimenty. Sędzina nie mogła bowiem uwierzyć, że jest to sytuacja, w której są one w ogóle potrzebne.

Janusz Palikot chlubi się, że płaci największe alimenty w Polsce – 10 tysięcy na dwóch synów. – Wie pani, ile propozycji matrymonialnych dostałem, gdy jedna z gazet podała, ile pieniędzy dałem byłej żonie? Setki kobiet chciało za mnie wyjść – mówi Palikot. – I proszę napisać, że ona się skarży, że dostała ode mnie za mało. Wyobrażam sobie, co zwykli ludzie o tym powiedzą.

A jednak fakt, że Janusz Palikot płaci największe alimenty, raczej nie powinien być powodem do dumy. W kręgu dużego biznesu wybiera się często bardziej eleganckie rozwiązanie – ustanowienie funduszu powierniczego dla dzieci.

Z wielkich okien salonu w pałacyku w podlubelskiej Jabłonnej rozciąga się widok na utrzymany w stylu francuskim park. Pod obitymi tapiserią ścianami stoją barokowe fotele. – Są właściwie neobarokowe, kupione za grosze koło Wrocławia. Ale kiedy mój maż po roku separacji się pojawił, by zobaczyć, jak sobie radzę, powiedziałam, że to barokowe, sprowadzone z Florencji – uśmiecha się Maria Nowińska.

W interesach nie wiodło się wówczas Palikotowi najlepiej, nie udała się próba przejęcia Polmosu w Białymstoku. Może dlatego więc, jak sądzi była żona, podjął próbę ratowania małżeństwa.

– Spojrzałam na twarz męża zastygłą w jakimś osłupieniu. Nie mógł oderwać wzroku od tych foteli. Powiedział „Jak mogłaś! Przecież ja nie znoszę baroku. Nie mogę tak mieszkać”. Mogłam oczywiście powiedzieć „wyrzućmy meble, wyrzućmy wszystko i zacznijmy od nowa” – mówi była żona Palikota – ale pomyślałam „przecież on pozbył się mnie i łatwiej niż inni pozbywają się mebla. Nie ma powrotu”.

Pałacyk w Jabłonnie należał przed wojną do bogatej rodziny Vetterów. Palikot kupił go razem 50-hektarową posiadłością i pieczołowicie odbudował, za co dostał nagrodę ministra kultury. Wkrótce Jabłonna stała się miejscem, gdzie bywała lubelska bohema, wobec której Palikot pełnił rolę mecenasa. Niektórzy do dziś z nostalgią wspominają tamte klimaty, nastój dekadenckiej zabawy, jednak rodzina gospodarza odbierała je inaczej.

– Ostatni rok przed separacją wyczerpał mnie kompletnie, synowie też źle znosili brak prywatności – mówi Maria Nowińska. – Poza tym nie chciałam zaakceptować pewnych dwuznaczności. Pamiętam, jak kiedyś przyjechała do nas Rita Gombrowicz, spojrzała na mnie i stwierdziła „ty się nie nadajesz na dozwolonego chłopca”. Taki żart, nawiązujący do tego, jak określał ją Witold Gombrowicz w „Dziennikach”. Pomyślałam, że się rzeczywiście nie nadaję.

Swoje rozstanie z żoną Janusz Palikot opisuje w książce „Płoną koty w Biłgoraju” jako rodzaj iluminacji, zrozumienie, że nie można opierać życia na fałszywych podstawach. Jego otoczenie widziało to bardziej banalnie – jak kryzys wieku średniego.

– Życie Janusza w tamtych czasach można ująć w formułę: szybkie kabriolety, łatwe kobiety, alkohol – opowiada jeden z jego znajomych. Po Lublinie krążyły barwne opowieści o ekscesach Palikota. – Byłem wtedy człowiekiem wolnym, nie musiałem się ograniczać do jednej kobiety – mówi dziś poseł.

Prowadząc land rovera, Janusz Palikot odrywa na chwilę rękę od kierownicy i podnosi ją w uroczystym geście przysięgi.

– Daję słowo honoru, że jestem wyłącznie heteroseksualny. Oświadczam kategorycznie, że nie miałem żadnych kontaktów homoseksualnych. Proszę napisać, że ja gejów po prostu nie lubię. Nie odpowiada mi ich konstrukcja psychiczna, nie lubię przebywać w takim towarzystwie.Ten wątek pojawił się w naszej rozmowie nieoczekiwanie. – Jeśli Roman Giertych wypowiada się tak aktywnie w mojej kwestii, może jest to z jego strony tłumiona homoseksualna pasja? – mówił Palikot, komentując fakt, że były wicepremier podjął się prawnego reprezentowania jego żony. Wykazał przy tym zaskakującą znajomość sceny gejowskiej w Warszawie, radząc się zainteresować „homoseksualną agencją towarzyską Roman”.

Ale to o Januszu Palikocie krążą w Lublinie plotki sugerujące niekonwencjonalne upodobania. Sam Palikot twierdzi, że plotki zaczęły się, gdy na konwencji programowej PO wystąpił w koszulce „jestem gejem, jestem z SLD”, co miało być protestem przeciwko dyskryminacji tych środowisk przez PiS.

Jednak plotki pojawiły się wcześniej. Lokalni politycy PO, skonfliktowani z Palikotem, esemesami rozsyłali niewybredne fraszki, które miały tłumaczyć błyskawiczną karierę bardzo młodego działacza wspieranego przez Janusza Palikota.

Palikot z kolei – jak twierdzi również jeden z lubelskich polityków PO – szukając haka na swych politycznych przeciwników, miał podobno proponować 50 tysięcy złotych za informację potwierdzającą rzekome homoseksualne preferencje młodego polityka poprzedniej ekipy.– W pewnym momencie Palikotowi mogła się podobać dwuznaczna stylizacja. Wydawało mu się, że staje się w ten sposób niebanalny. Imponowała mu emigracyjna postać związana z paryską „Kulturą”, Kot Jeleński. Arystokrata poruszający się w europejskich salonach, subtelny intelektualista. Palikot, chłopak z dość prostej rodziny z Biłgoraja, chciałby w jakiś sposób go przypominać – mówi osoba dobrze znająca Palikota. – Ale w pewnym momencie z sondaży wyszło szykującemu się do wielkiej politycznej kariery posłowi, że wszelkie skojarzenia z gejami mogą mu zaszkodzić.

Palikot zawsze kieruje się sondażami. Jego polityczna filozofia jest bowiem prosta: atakuje cele, które mają złe notowania. – Jeśli ktoś na duży negatywny elektorat, można sobie pozwolić w stosunku do niego na mocniejsze sformułowania. Nie jestem w swej niechęci do gejów oryginalny, podobnie myśli ponad 80 procent społeczeństwa – podkreśla Palikot i na koniec naszej rozmowy ofiarowuje mi wydaną przez swoje wydawnictwo książkę Kota Jeleńskiego „Chwile oderwane”.

– Sprawa o uzupełniający podział majątkowy między mną a panem Palikotem będzie precedensowa. Sądy radzą sobie ze sprawami, gdy dzieli się mieszkanie i samochód, gorzej zaś wtedy, kiedy w grę wchodzą przepływy kapitałowe – mówi Maria Nowińska.

Rozwikłanie układanki, jaką są sprawy finansowe Janusza Palikota, może być skomplikowane. Jaki jest naprawdę majątek szefa parlamentarnej komisji „Przyjazne państwo”, który najpierw dorobił się na produkcji tanich win przez spółkę Ambra, by potem przejąć lubelski Polmos w transakcji, która wzbudziła wątpliwości Najwyższej Izby Kontroli? I wreszcie, co istotne dla całej sprawy, jak był majątek Janusza Palikota w momencie rozwodu?

Oświadczenie majątkowe posła Palikota, sporządzone dziesięć miesięcy po rozwodzie, wykazuje już majątek niewytłumaczalnie większy, niż wynikałoby z podziału rozwodowego. – Uznał wtedy, że już bezpiecznie może się pochwalić – mówi jego eksżona.

Ci, którzy obserwują rozgrywkę między Palikotem a Nowińską, uważają, że może się ona okazać dla niego kosztowna. Być może nie w sensie finansowym, lecz wizerunkowym.

– Tak naprawdę Palikota stresuje, że sprawę prowadzi Giertych. Wie, że on nie odpuści. Znane kancelarie zajmujące się sprawami finansowymi nie zawsze chciałyby nadepnąć wpływowemu posłowi na odcisk. Roman Giertych zrobi to z rozkoszą. Dlatego Palikot mówi o „padlinożercach ”. Stara się sprowokować Giertycha, by potem zażądać wyłączenia go ze sprawy – twierdzi jeden z prawników.

Starannie kultywowany wizerunek „ekscentrycznego milionera”, który wyraźnie podoba się Palikotowi, jest bardzo wygodny.

– „Jeślibym był biedny, mówiono by, żem wariat, skoro żem bogaty, to jestem oryginał” – takie zdanie, wygłoszone przez jednego z Radziwiłłów, można zadedykować Palikotowi – mówi z ironią dziennikarka, która od dawna zna posła.

Nie brak jednak osób, które sugerują, że kolejne prowokacje Janusza Palikota, odpalane przez niego z hukiem fajerwerki, które irytują członków jego własnej partii, są rodzajem zasłony dymnej. Im większe niebezpieczeństwo, że będzie się mówiło o jego konflikcie majątkowym z byłą żoną, tym bardziej stara się przykuć uwagę mediów bulwersującymi wypowiedziami.

– Może boi się, że zostanie wzięty pod lupę w kwestiach finansowych? Może rzeczywiście wyprowadzał te pieniądze ze spółki Jabłonna za granicę? Bo przecież prokuratura, która bada sprawę, zajmuje się przestępstwami gospodarczymi. Jest też inna możliwość. Być może Janusz Palikot wcale nie jest takim bogatym biznesmenem, za jakiego chce uchodzić. Takie pogłoski też chodzą na mieście – mówi jeden z lubelskich dziennikarzy.

Wypowiedzi Marii Nowińskiej publikujemy bez autoryzacji

– Z punktu widzenia marketingu politycznego świetnie się złożyło, że moją byłą żonę reprezentuje Roman Giertych. Wszyscy pamiętają, jak postawiłem mu w studiu telewizyjnym znicz, przepowiadając koniec politycznej kariery – uśmiecha się Janusz Palikot.

Przyznaje, że dawno nie czuł się tak komfortowo: – Nie mam już poczucia, że muszę bardzo uważać, bo za następną wpadkę grozi mi wyrzucenie z PO.Nawet on sam nie ma jednak wątpliwości, że byłoby kłopotliwie, gdyby media chciały pójść śladem oskarżeń byłej żony zarzucającej mu wyprowadzenie części wspólnego majątku za granicę. Można jednak rozbroić minę, sugerując wersję zemsty kobiety i upokorzonego przeciwnika politycznego.

Pozostało 95% artykułu
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Adwentowe zwolnienie tempa
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą