John Stuart Mill rozpoczął swój słynny esej o wolności obywatelskiej i społecznej od słów Wilhelma von Humboldta: „Wielką zasadą przewodnią, do udowodnienia której wszystkie argumenty podane na tych kartach bezpośrednio zmierzają, jest absolutne i istotne znaczenie rozwoju ludzkiego w całym bogactwie jego różnorodności”.
Rozwoju – dodajmy – rozumianego nie tylko w kategoriach jednostek, lecz także każdego z naszych krajów, a teraz również Europy, których los od nas zależy. Warunkiem tego rozwoju są prawa człowieka uważane za największe osiągnięcie nowoczesności. Stały się one fundamentem Unii Europejskiej. Prawa człowieka stanowią element naszej kultury politycznej i oczywiście prawnej, gdyż większość rozstrzygnięć wyrażana jest właśnie w ich języku.
Nietrudno jednak zauważyć, że żyjemy w epoce nadmiaru prawa. Oznaką tego jest postępujący proces mnożenia się przepisów prawa i ich rozszerzania się na wszystkie aspekty życia, na który nieraz się uskarżamy. „Świadczy to – jak pisze Paul Johnson – nie tyle o mądrości, ile o zamęcie myślowym, nieskuteczności i pomieszaniu celów”.
Dotyczy to również praw człowieka, które podlegają podobnej prawidłowości. Jak zauważył prof. Alain Besancon, przechodzą one proces niekontrolowanej inflacji: „Tworzy się światowa ideologia praw ludzkich. Narody prześcigają się, kto jeszcze dorzuci jakieś dodatkowe prawo do tego koszyka”.
Opracowany na 20-lecie mojego urzędu wybór dokumentów prawa międzynarodowego dotyczących praw człowieka stanowi widomy tego dowód. Tom ten liczący 900 stron zawiera blisko 100 różnego rodzaju konwencji, deklaracji i protokołów dodatkowych określających nasze prawa na każdą nieomal okazję. A jest to zaledwie wybór obowiązujących nas aktów prawnych, których pełnego wykazu nie bylibyśmy w stanie przedstawić.