Pochwała konsekwencji

Siła państwa nie bierze się z niestałości czy cynicznego wykorzystywania okazji. Trzeba ukształtować pozytywny wizerunek Polski jako państwa odpowiedzialnego, którego deklaracje są zgodne z czynami

Aktualizacja: 19.07.2008 08:33 Publikacja: 19.07.2008 05:47

Podejście Platformy polega na stałym i cierpliwym przekonywaniu partnerów do polskich racji

Podejście Platformy polega na stałym i cierpliwym przekonywaniu partnerów do polskich racji

Foto: Fotorzepa, Raf Rafał Guz

Red

Niccolo Machiavelli doradzał niegdyś księciu, aby równocześnie korzystał z właściwości natury ludzkiej i zwierzęcej. Człowiek bowiem potrafi skutecznie posługiwać się prawem, a zwierzę – siłą. Ta dzika półbestia powinna być zarówno lisem, jak i lwem, gdyż lis potrafi unikać pułapek, a lew budzi postrach u wilków. Dalej zaś, rozwijając tę metaforę, Machiavelli konkluduje, że „mądry pan nie może ani powinien dotrzymywać wiary, jeżeli takie dotrzymywanie przynosi mu szkodę i gdy zniknęły przyczyny, które spowodowały jego przyrzeczenie”.

Oderwanie polityki od moralności, gloryfikacja „racji stanu”, stawianie siły nad prawem i prowokacyjny sposób formułowania tez spotkały się z żywym odzewem wśród współczesnych. Protestowali jezuici, oburzali się protestanci, a przydomek „Makiawela” stał się na całe stulecia wyzwiskiem.

Postawione przez florentczyka tezy do dziś zachęcają do refleksji nad relacją etyki i polityki. Czy wierność własnym słowom – mówiąc kolokwialnie – „politycznie” popłaca? Czy obietnice wyborcze mają jakiekolwiek znaczenie? Takie pytanie musi sobie stawiać każdy polityk chcący działać skutecznie.

Są to pytania bardzo ogólne, akademickie, być może naiwne. Ale wydaje mi się, że warto je stawiać i jeżeli to możliwe – szukać odpowiedzi. Proponuję zatem spojrzeć na sytuację na polskiej scenie politycznej i pokusić się o ocenę dorobku Platformy Obywatelskiej na niwie polityki zagranicznej.

Platforma opowiedziała się w kampanii wyborczej za silną i bezpieczną Polską w sprawnej, demokratycznej i otwartej Unii Europejskiej. Silną pozycję Polski miały gwarantować skutecznie prowadzona polityka zagraniczna i odpowiedzialna polityka bezpieczeństwa.

Skuteczność polskiej polityki bezpieczeństwa zależy w znacznym stopniu od racjonalnej strategii zaangażowania w misjach i operacjach międzynarodowych z udziałem naszych żołnierzy. PO oceniała, że czas zakończyć misję w Iraku, a w odniesieniu do Afganistanu pora na zwiększenie zaangażowania cywilnego i konsolidację wysiłku wojskowego, tak aby polscy żołnierze wykonywali swoje zadania pod polskim dowództwem.Dziś – po ośmiu miesiącach rządów – misja w Iraku dobiega końca, liczba żołnierzy jest stopniowo redukowana, a do końca października 2008 r., po ponad pięciu latach, polscy wojskowi opuszczą Irak. W Afganistanie Polacy są stale obecni, realizując misję Międzynarodowych Sił Wspierania Bezpieczeństwa pod hasłem „Bezpieczeństwo dla rozwoju” i wykonując ciężką pracę na rzecz stabilizacji prowincji, za którą przejmują pełną odpowiedzialność.

Obiecana przez PO skuteczna polityka służąca wzmocnieniu pozycji Polski to także polityka odwagi. Uprawiana bez kompleksów w stosunku do państw, z którymi relacje na arenie międzynarodowej bywają napięte, a także z mocarstwami, które są naszymi strategicznymi partnerami.

Wyzwaniem dla polskiej polityki zagranicznej były i są relacje z Rosją. W przedwyborczym programie obiecywaliśmy politykę „chłodnej kalkulacji”, pozbawioną emocji, pustych gestów, zbędnej konfrontacji, nie zawsze efektowną, za to efektywną. Politykę opartą na cierpliwym dialogu i zmierzającą do przywrócenia dobrosąsiedzkich stosunków.

Po wyborach rząd Donalda Tuska podjął taki dialog i dzięki konsekwencji i pragmatyzmowi doprowadził do cofnięcia rosyjskiego embarga na polską żywność. Rząd Platformy popiera zacieśnianie związków między UE a Rosją. Rosja uwikłana w sieć współzależności z Zachodem będzie mniej skłonna do arbitralnych poczynań wobec pojedynczych państw.

W stosunku do USA PO obiecała zerwać z polityką nadgorliwości, jakiej przykłady dawały poprzednie rządy. Wysyłanie wojsk do Iraku, a następnie formułowanie nierealnych oczekiwań, między innymi dotyczących zniesienia wiz, doprowadziły do spadku poparcia Polaków dla polityki USA. Zeszłoroczne badania opinii publicznej poświęcone stosunkowi do Stanów Zjednoczonych pokazały, jaką cenę trzeba za to płacić: na przełomie lat 2006 i 2007 poziom sympatii dla USA spadł o ponad 20 procent. Do pewnego stopnia ponoszą za to odpowiedzialność władze Stanów Zjednoczonych. Jednak to niekonsekwentna polityka polskich rządów doprowadziła do zmarnowania ogromnego potencjału proamerykańskich sympatii Polaków. Polityka nadgorliwości była po prostu błędem.

PO zaproponowała, żeby relacje z USA budować konsekwentnie na zasadach prawdziwego partnerstwa. W przypadku tarczy, która ma stanowić ważny element systemu obrony USA, od początku deklarowaliśmy, że nasza zgoda na instalację jej elementów na polskim terytorium będzie uzależniona od wzrostu bezpieczeństwa Polski i jej obywateli. Owego wzrostu nie mogły gwarantować mgliste zapewnienia i niekonkretne deklaracje strony amerykańskiej. Przedstawiliśmy Amerykanom jasne warunki i sprecyzowane oczekiwania wymagające rzeczowych i wiążących odpowiedzi. Odchodząc od polityki nadgorliwości, w negocjacjach nie kierowaliśmy się politycznymi sympatiami, lecz chłodną analizą i troską o bezpieczeństwo polskich obywateli.

USA nie spełniły tych oczekiwań, dlatego pertraktacje dotychczas się nie skończyły. Jednak i dziś dają o sobie znać negatywne skutki polskiej pozycji negocjacyjnej podyktowanej ową polityką nadgorliwości. Jej swoistym apogeum była przedziwna deklaracja złożona przez głowę państwa polskiego w Waszyngtonie 16 lipca 2007 roku. Prezydent Lech Kaczyński w stolicy USA stwierdził, że „sprawa umieszczenia w Polsce części tarczy antyrakietowej została przesądzona” oraz że „tarcza będzie”. Problem polega na tym, że deklaracja ta padła w trakcie negocjacji.

Nie przestajemy zarazem zabiegać o umacnianie tkanki strategicznej współpracy ze Stanami Zjednoczonymi. Koniec kadencji odchodzącego prezydenta zawsze spowalnia intensywność kontaktów dwustronnych z tym krajem. Będziemy się starać odzyskać dynamikę współpracy z naszym najważniejszym sojusznikiem od początku następnego roku, niezależnie od tego, kto wygra wybory w USA. Polska ma wystarczająco wiele atutów, aby trwale pozostawać w bliskich związkach z Ameryką, i mylą się ci, którzy próbują uzależnić jakość tych stosunków od bezwarunkowej zgody na bazę. Nasz sojusz z USA, w tym ścisła współpraca w ramach i na rzecz NATO, ma solidne podstawy i nawet brak porozumienia w tej sprawie nimi nie zachwieje.

W moich oczach w tych punktach polityka obecnej koalicji jest również zgodna z obietnicami i zapowiedziami przedwyborczymi. Warto jednak wrócić do pytania o skuteczność tego działania. Machiavelli nie miał wątpliwości, że władca lepiej wychodzi na łamaniu obietnic niż na ich dotrzymywaniu. W jego oczach natura lisa po prostu popłaca. Nie znaczy to, że władca nie miał przestrzegać żadnych zasad. Reguły wyznaczane przez Machiavellego dotyczyły jednak raczej kwestii bardzo ogólnych. Przede wszystkim – uwzględnienia w kalkulacjach prawd o zmiennej naturze człowieka, jego słabości, małości i skłonności do zła. „Można bowiem o ludziach w ogóle powiedzieć, że są niewdzięczni, zmienni, kłamliwi, unikają niebezpieczeństw i [są] chciwi zysku… prędzej puszczają w niepamięć śmierć ojca niż stratę ojcowizny”.

No cóż, ludzie bywają i tacy, i tacy – potrafią wznieść się wysoko, ale również upaść bardzo nisko. Nie wydaje się jednak, żeby przekonanie o naturze ludzkiej miało dyktować zasady prowadzenia skutecznej polityki. Zwłaszcza polityki międzynarodowej. Ważniejsze wydaje się dziś zrozumienie dla polskiej racji stanu, a ta związana jest z obecnością w Unii i silną pozycją Polski w unijnych strukturach.

Członkostwo w UE jest dla nas nie tylko wielką szansą na doścignięcie krajów starej Unii pod względem nowoczesności gospodarki czy poziomu życia. Jest ono dla Polski także zabezpieczeniem na przykład przed szantażem energetycznym czy ekonomicznym. Bezpieczeństwo Polski powinno być gwarantowane przez powrót do głównego nurtu integracji europejskiej.Wychodząc z tych przesłanek, PO opowiedziała się za pogłębieniem integracji w zakresie polityki zagranicznej i polityki bezpieczeństwa – w tym szczególnie bezpieczeństwa energetycznego – oraz za wzmocnieniem pozycji Polski w Unii Europejskiej. Zgodnie z zapowiedziami PO Polska powinna dążyć do odzyskania pozycji lidera w tej części kontynentu, a nawet walczyć o status jednego z wiodących krajów Unii, koła zamachowego integracji europejskiej. Ponieważ silna, spójna i otwarta Unia to najlepsza gwarancja polskiego bezpieczeństwa. Tak również rzecz postrzegają Polacy, którzy w sprawach związanych z członkostwem w Unii Europejskiej wykazują z reguły więcej zdrowego rozsądku i wyczucia niż wielu polityków, którzy w podejściu do Unii, zamiast kierować się interesami Polski i aspiracjami jej obywateli, wyciągają z lamusa anachroniczne uprzedzenia lub wykazują zwyczajną nieznajomość rzeczy.

Do polskiej racji stanu należy rozszerzenie Unii w kierunku wschodnim. Szczególnie zależało nam i zależy na integracji z zachodem Ukrainy.

Przed rokiem Platforma deklarowała gotowość wspierania Kijowa w jego dążeniu do wejścia do Unii i NATO. Dziś polsko-szwedzki projekt Partnerstwa Wschodniego zyskał akceptację przywódców pozostałych państw UE. Projekt ten, bazując na europejskiej polityce sąsiedztwa, będzie służył zbliżeniu między Unią a jej wschodnimi partnerami. W sposób szczególny przyczyni się także do skrócenia drogi do UE największemu sojusznikowi Polski na Wschodzie – Ukrainie.

Rząd Platformy i PSL podjął także trud odbudowy zrujnowanego przez naszych poprzedników porozumienia politycznego z Niemcami, które pozostają naszym głównym partnerem w Unii. Bez stałego dialogu z Berlinem, opartego na zaufaniu i wzajemnym zrozumieniu swoich racji, skuteczna polityka polska wewnątrz Unii Europejskiej, a zwłaszcza odpowiadająca naszym interesom polityka Unii wobec państw Europy Wschodniej – co dotyczy, choć w różny sposób, Rosji i Ukrainy – jest bardzo trudna.

W odróżnieniu od poprzedników nie łudzimy się co do możliwości osiągnięcia jedności ani też nie zmuszamy naszego sąsiada do przyjęcia naszego punktu widzenia we wszystkich sprawach, w tym w kwestiach historycznych, gdzie zapewne pozostaną różnice w sposobie oceny przeszłości. W stosunkach z Niemcami nie może być miejsca na obrażanie się, fobie i lęki.

Dobrych relacji nie można także czynić zakładnikiem spraw, co do których się różnimy (gazociąg bałtycki czy optyka na kwestie wysiedleńcze). Podejście Platformy jest inne i polega na stałym i cierpliwym przekonywaniu naszego partnera do polskich racji. Pierwsze efekty są widoczne, zwłaszcza w uwzględnianiu przez niemiecką politykę europejską naszych interesów w podejściu do Europy Wschodniej.

Bez wątpienia Platforma dotrzymała obietnic wyborczych, zawartych w programie spisanym w 2007 roku. Obietnice te nie stanowiły zresztą oderwanych zdań czy niespójnych twierdzeń, lecz składały się na konkretną wizję Europy. Europy silnej, zintegrowanej i odważnej. Europy prowadzącej własną politykę zagraniczną i energetyczną. Europy solidarnej, otwartej na Ukrainę i inne kraje o aspiracjach członkowskich.

Platforma pozostała wierna tym obietnicom i tej wizji. Dlatego od początku opowiadała się za reformą Unii. W stosunku do kształtu wynegocjowanego przez Lecha i Jarosława Kaczyńskich traktatu reformującego – nazwanego później traktatem z Lizbony – żywiła dość ambiwalentne uczucia. Uważała bowiem, że w trakcie negocjacji można było więcej uzyskać i że reforma UE powinna przynieść Polsce większe korzyści. Uznawszy jednak, że postęp integracji europejskiej leży w interesie Polski, PO poparła traktat lizboński i zobowiązała się do utrzymania istniejącego konsensusu w sprawie protokołu brytyjskiego. Ratyfikacja traktatu przez Sejm i Senat RP oznaczały wywiązanie się z podjętych zobowiązań.

Machiavelli z pewnością nie pochwaliłby tej stałości poglądów oraz wierności złożonym zobowiązaniom i – samemu sobie. Ważnym przymiotem idealnego księcia była bowiem zdolność do zmian i zwrotów „stosownie do tego, jak wiatry i koleje losu nakazują”. Od stałości ważniejsza jest umiejętność wykorzystywania dogodnej sytuacji – occasione. I tak książę, niczym nietzscheański nadczłowiek, „nie może przestrzegać tych wszystkich rzeczy, dla których uważa się ludzi za dobrych, bowiem dla utrzymania państwa musi częstokroć działać wbrew wierności, wbrew miłosierdziu, wbrew ludzkości, wbrew prawości, wbrew religii”.

PO głosi wręcz przeciwną tezę: siła państwa nie bierze się z niestałości czy cynicznego wykorzystywania okazji. Źródłem siły są – obok dynamicznej i szybko rozwijającej się gospodarki – także relacje z innymi państwami, zaufanie oraz dobre imię. Gwarancją pozycji Polski w UE jest stałość i przewidywalność naszej polityki, jasność pryncypiów i celów oraz konsekwencja w ich realizacji. Nie należy „ścigać okazji” ani „korzystać z uśmiechów losu”.

Taki sposób budowania relacji nie ma w sobie nic z tchórzostwa ani kunktatorstwa. Logiki Machiavellego, Hobbesa czy Schmitta, tak chętnie wyznawanej przez niektóre środowiska polityczne w Polsce, nie da się przenieść w świat, w którym żyjemy, do stosunków w Unii Europejskiej, która wyprowadziła starą Europę ze starego świata. Można próbować, ale jedynie ze szkodą dla samych siebie, ze szkodą dla Polski. Powtórzmy: zapowiedziana przez PO w programie wyborczym aktywna i kompetentna polityka na forum UE ma służyć wzmocnieniu pozycji Polski. Kompetentna polityka powinna być spójna i odpowiedzialna.

Jest to szczególnie ważne przed czekającym nasz kraj objęciem prezydencji w Unii w 2011 roku. A silna pozycja w UE oznacza dla Polski nie tylko większy wpływ na procesy zachodzące w Unii. To nie tylko możliwość prowadzenia skutecznego lobbingu na rzecz naszych strategicznych interesów (jak utrzymanie dopłat w ramach wspólnej polityki rolnej, uruchomienie programu Partnerstwa Wschodniego, egzekwowanie solidarności energetycznej czy też utrzymanie korzystnych dla nas rozwiązań w dyskusji nad przyszłą perspektywą budżetową). Polska dysponująca mocnym wsparciem UE to także Polska atrakcyjna dla USA. To Polska przemawiająca nie tylko w swoim imieniu, ale również w imieniu pozostałych 26 państw Unii.

Takiej pozycji nie osiągnie się z dnia na dzień. Wymaga ona konsekwentnej, wieloletniej pracy zarówno w Polsce, jak i na arenie międzynarodowej. W debacie publicznej trzeba wypracować pryncypia i uzgodnić cele polityki, a następnie uzyskać dla nich społeczną akceptację. Tylko szeroka społeczna akceptacja zapewni bowiem stałość prowadzonej polityki mimo zmian ekip i osób sprawujących rządy.

Taką debatę PO również obiecała wyborcom – i odnoszę wrażenie, że w miarę możliwości realizuje tę obietnicę. Dyskusja ta zaistnieje jednak tylko wówczas, gdy tematy te zostaną podjęte w sferze publicznej – zgodnie z postulowanymi przez Jürgena Habermasa wymogami krytyczności i jawności.Z kolei na arenie międzynarodowej Polska musi być krajem mówiącym jednym głosem. Państwem prowadzącym realną politykę – ani politykę nadgorliwości, ani politykę strachu i kompleksów. Trzeba ukształtować pozytywny wizerunek Polski jako państwa odpowiedzialnego, którego deklaracje są zgodne z czynami.

Kwestia wizerunku była szczególnie bliska Machiavellemu. Zauważa on cynicznie: „każdy widzi, za jakiego uchodzisz, lecz bardzo mało wie, czym jesteś, i ta garstka nie odważy się stawić czoła opinii powszechnej, mającej po swej stronie majestat rządu… tłum pójdzie zawsze za pozorami”. Czy nie jest jednak skuteczniej odejść od gry pozorów i zasypać rów między „być” a „wydawać się”? Czy nie warto być po prostu uczciwym i konsekwentnym? Życiowa dewiza prof. Władysława Bartoszewskiego „warto być przyzwoitym” znajduje dobre zastosowanie na polu polityki zagranicznej. My się takiej polityki nie wstydzimy. Historia nieraz dowiodła, że znajduje się w niej klucz do syntezy zasad i skuteczności.

ur. 1952, marszałek Sejmu obecnej kadencji, członek Zarządu Krajowego Platformy Obywatelskiej. Od końca lat 70. zaangażowany w działalność opozycyjną (m. in. ROPCiO, Kluby Służby Niepodległości). Zasiada w Sejmie nieprzerwanie od 1991 r., związany najpierw z Unią Wolności (w latach 1993 – 1995 był jej sekretarzem generalnym), następnie Stronnictwem Konserwatywno-Ludowym, (które weszło w skład AWS) a od 2001 r. z PO. W latach 1990 – 1993 był wiceministrem, a w latach 2000 – 2001 ministrem obrony narodowej. W latach 2005 – 2007 był wicemarszałkiem Sejmu.

Niccolo Machiavelli doradzał niegdyś księciu, aby równocześnie korzystał z właściwości natury ludzkiej i zwierzęcej. Człowiek bowiem potrafi skutecznie posługiwać się prawem, a zwierzę – siłą. Ta dzika półbestia powinna być zarówno lisem, jak i lwem, gdyż lis potrafi unikać pułapek, a lew budzi postrach u wilków. Dalej zaś, rozwijając tę metaforę, Machiavelli konkluduje, że „mądry pan nie może ani powinien dotrzymywać wiary, jeżeli takie dotrzymywanie przynosi mu szkodę i gdy zniknęły przyczyny, które spowodowały jego przyrzeczenie”.

Pozostało 96% artykułu
Plus Minus
Oswoić i zrozumieć Polskę
Materiał Promocyjny
BaseLinker uratuje e-sklep przed przestojem
Plus Minus
„Rodzina w sieci, czyli polowanie na followersów”: Kiedy rodzice zmieniają się w influencerów
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Rok po 7 października Bliski Wschód płonie
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Robert M. Wegner: Kawałki metalu w uchu
Plus Minus
Taki pejzaż
Plus Minus
Jan Maciejewski: Pochwała przypadku