Rzeczywiście, nie widziałem do tej pory badania, które pokazywałoby, że Lech Kaczyński ma jeszcze szanse. Obecny prezydent przegrywa nie tylko z Donaldem Tuskiem, ale też z wieloma innymi politykami Platformy Obywatelskiej. Większość Polaków wciąż wybiera w prosty sposób: każdy, byle nie Kaczyński.
Zwolennicy obecnego prezydenta wskazują, że nie jest on ani Lechem Wałęsą, ani Aleksandrem Kwaśniewskim. To akurat prawda. Nie ma komunistycznych korzeni, rozumie polską wrażliwość, nie będzie się przewracał na grobach oficerów w Charkowie. Potrafił też dostrzec wagę niepodległościowej tradycji, a jego polityka historyczna, z naciskiem, jaki kładzie na znaczenie antykomunizmu, jest pewnie – tak przynajmniej uważam – najjaśniejszą stroną tej prezydentury. Nie sposób mu też odmówić śmiałości i odwagi. Ale czy to wystarczy?
[wyimek][b] [link=http://blog.rp.pl/lisicki/2010/01/15/zmiana-wizerunku-nie-wystarczy/]skomentuj na blogu[/link][/b][/wyimek]
W ostatnim czasie prezydent próbuje ocieplić swój wizerunek. Idąc śladem Kwaśniewskiego, wystąpił w „Gali”. Otoczył się współpracownikami, którzy robią wrażenie kompetentnych urzędników i, w przeciwieństwie do swoich poprzedników, jak ognia unikają awantur. Słusznie. Prezydent widać wreszcie zrozumiał, że przy obecnej nierównowadze medialnej publiczny spór z premierem i rządem najczęściej kończy się dla niego przegraną. Wyraźnie próbuje też pokazać swoją, tak to można nazwać, nowoczesną, otwartą twarz. Stąd powołanie Narodowej Rady Rozwoju, do której zaprosił polityków spoza własnej formacji. Tak samo chyba należy interpretować zapowiedź wyjazdu do Davos: prezydent chce pokazać, że w gronie światowych polityków, biznesmenów i intelektualistów nie będzie się czuł nieswojo. Tylko czy Kaczyński w roli drugiego Kwaśniewskiego jest przekonywający?
Problem polega chyba na tym, że wszystkie te posunięcia mają charakter wizerunkowy. Tak jakby wystarczyło pokazać wyborcom lepszą stronę charakteru prezydenta i już. Czyżby?