Za każdym razem, kiedy przeglądam pracę Adama Smitha i jego zdroworozsądkową teorię naturalnego prawa do wolności, zastanawiam się, jak to się stało, że kapitalizm wśród swoich wrogów ma tylu intelektualistów odwołujących się do swobód obywatelskich. A kapitalizm ma tak słabych obrońców.
Co sprawia, że ludzie wykształceni, wrażliwi na ludzką krzywdę i spragnieni wiedzy nie potrafią przeprowadzić prostej analizy porównawczej efektów jednej i drugiej idei? Dlaczego nie zestawią dysproporcji społecznych, które przez stulecia tworzył kapitalizm, ze zbrodniami popełnionymi w imię socjalizmu? Dlaczego nie porównają komunistów w Rosji, narodowych socjalistów w Niemczech, niewolniczej pracy na Kubie, chińskich czy kambodżańskich szaleńców mordujących miliony ludzi z naszym strachem przed utratą pracy czy wysokim kredytem? Czy rzeczywiście tak trudno zestawić jedno z drugim?
Kapitalizm wielu ludzi upokorzył, zmusił do wyrzeczeń. Miliony rozczarował, socjalizm – wręcz przeciwnie. To chyba jedyna ideologia, która wprowadziła w życie dokładnie to, co obiecała, czyli – strukturalną niesprawiedliwość. Zubożenie społeczeństwa w imię niwelowania różnic. Mniejsza o to, że przy okazji niszczyła rodziny, ba, całe narody. Równość usprawiedliwiała mordy, więzienia, gwałcenie podstawowych praw człowieka.
Kolejne lewicowe mody przychodzą i odchodzą.
Wcześniej czy później padają przytłoczone ciężarem własnych sprzeczności, absurdów i towarzyszących im ludzkich nieszczęść. W XX wieku o mały włos nie doprowadziły do zagłady naszej cywilizacji, przy okazji mordując także intelektualnych apologetów socjalistycznej dyktatury.