Polska poezja ekonomiczna

"Mniejszych miast – dwie trzecie" – taki wynik dotyczący aglomeracji w Polsce podali Starsi Panowie w 1964 roku.

Publikacja: 28.07.2012 01:01

Ich zdaniem dobrze jest orientować się w danych, nawet dumając nad Prosną. Od tamtej wiosny minęło prawie pół wieku, a zagęszczenie ludności w ojczyźnie uległo niewielkiej zmianie. Z jednym wyjątkiem: rozrosła się stolica. Kiedyś – także stolica kultury (bez urazy, Krakowie!). Tu koncentrowało się „światowe życie", którego obraz naszkicował Wojciech Młynarski. Słucham tej piosenki i zdumiewa mnie jej aktualność. Wprawdzie dziś „na sto imprez" zaprasza nie PAGART, lecz firmy uprawiające marketing z kulturalną wkładką, które zapraszają gwiazdę sceny czy estrady jako dekorację spotkania. Na takich spędach wszyscy szturmują stoły, na których „wszystkiego dotknąć, wszystko wolno zjeść ci/ każda kanapka warta chyba z pięć czterdzieści".

Na salonach, z których fotorelację nadaje Pudelek, prym wiodą nowobogaccy. Umiejętne ocieractwo o sławy jest teraz ważniejsze niż talent i dorobek. Schemat budowania rodzinnej fortuny streścił Młynarski w kolejnym prastarym utworze „Szajba": „Przy maszynie – mama z zięciem,/Za wspólnika mają teścia/I za każdym pociągnięciem/– Trzy dwadzieścia! Trzy dwadzieścia!". A potem teść podwaja tempo produkcji lodów i ładuje porcje za „sześć czterdzieści! Sześć czterdzieści!".

Oto konkret cenowy w utworze o wysokich walorach literackich. Niejedyny. Ile co było warte, dowiadujemy się z tekstu „Okularnicy" Agnieszki Osieckiej (1963 rok). Oto po dyplomach absolwenci wyższych uczelni „wiązali koniec z końcem za te polskie dwa tysiące". Była to wersja skorygowana przez Władysława Gomułkę, pod naciskiem którego Osiecka odszczekała pierwotne spostrzeżenie – że dyplomanci wyższych uczelni „... żyją potem w jakimś mieście za te polskie tysiąc dwieście". W porównaniu z teraz – luksus! Dziś świeżo upieczony magister nauk humanistycznych przede wszystkim mierzy się z bezrobociem. Jeśli ktoś zaoferuje mu etat za dwa tysiaki, chwycił Pana Boga za nogi.

A wydawało się, że po 1989 roku zmieniło się wszystko. Kapitalizm ustawił finansowe relacje w zdrowym stosunku podaży/popytu. I co? Z perspektywy tzw. inteligenta czy tzw. artysty obecna rzeczywistość niewiele różni się od tej z epoki komuny. Oburzacie się? Nie wierzycie? Proponuję porównać treść naszych kpiarsko-krytyczno-intelektualnych piosenek z różnych epok. Zwłaszcza te, które mają rachunki wplecione w rymy.

Choćby Młynarski w utworze „Jesteśmy na wczasach" wstawia passus na temat „góralskich tańców". O co chodzi? To aluzja do banknotu o niebagatelnym nominale pięćset zetów (zwany, przez pamięć czasów okupacji, „góralem") rzucanego orkiestrze w szaleńczym porywie rozrzutności. Jakiego inteligenta byłoby dziś stać na opłacanie amatorskiego zespołu w uzdrowisku z takim rozmachem? Dycha to góra, na co zdobyłby się wczasowicz, choćby nie wiem jak zainteresowany urodą pani Krysi.

Bo co może obywatel/ka kraju o światowych aspiracjach, dociśnięty/ta finansowo do ściany? Zakazane jest przede wszystkim – dać się trafić, przyznać do biedy. Żeby jej uciec, każdy chwyt dozwolony. Dawanie ciała za ekwiwalent wymienialny w europejskich bankomatach to sprawa na porządku dziennym. Jedna różnica między współczesnością a sytuacjami, które przedstawił Marek Dutkiewicz w szlagierze „Jolka, Jolka, pamiętasz", to pochodzenie i kolor skóry uwodzicieli. Dutkiewicz wspomina damę „piękną jak sen", która zdradziła narzeczonego „z autobusem Arabów". A Jan Borysewicz, sam o niezbyt kryształowej konduicie, krzywił się na małolaty opłacające „ciałem kolorowy sen".

Zawsze jednak ostaną się nieprzekupni. Ambitni. Szlachetni. Ci tak jak kiedyś na Ważną, Własną Twórczość zarabiają chałturami. Kiedyś im podobni robili dekoracje na 1 Maja czy 22 Lipca, obecnie są gotowi zasilić kabzę w służbie dla nowych uprzywilejowanych. A ci doskonale wiedzą, za ile można kupić niedocenionych geniuszy. Prawie 30 lat temu, w strasznych latach 80., kapela Klaus Mittwoch wyznawała: „Jezu, jak się cieszę/Z tych króciutkich wskrzeszeń/Kiedy pełną kieszeń znowu mam/Znowu mogę myśleć/Trochę jakby ściślej/I wymyślać śmiało nowy plan". Starczało na kilka dni, potem kieszeń pustoszała, mijała euforia. I znów trzeba było poszukać kolejnej umowy-zlecenia, żeby przetrwać. Egzotyka komuny? Skąd, wciąż to samo. Niestałe dochody nie zapewnią bytu. Tylko kto się odważy zaśpiewać o wyzysku? Jeden Kazik śpiewał otwarcie o mizerii swojej kondycji:

„12 groszy, tylko nie płacz proszę/12 groszy w zębach tu przynoszę"– podsumowywał swoje zarobki w nowym systemie. Ale nie znalazł responsu u kolegów po fachu. Fason bohemy to udawanie. Baronów cygańskich.

Ich zdaniem dobrze jest orientować się w danych, nawet dumając nad Prosną. Od tamtej wiosny minęło prawie pół wieku, a zagęszczenie ludności w ojczyźnie uległo niewielkiej zmianie. Z jednym wyjątkiem: rozrosła się stolica. Kiedyś – także stolica kultury (bez urazy, Krakowie!). Tu koncentrowało się „światowe życie", którego obraz naszkicował Wojciech Młynarski. Słucham tej piosenki i zdumiewa mnie jej aktualność. Wprawdzie dziś „na sto imprez" zaprasza nie PAGART, lecz firmy uprawiające marketing z kulturalną wkładką, które zapraszają gwiazdę sceny czy estrady jako dekorację spotkania. Na takich spędach wszyscy szturmują stoły, na których „wszystkiego dotknąć, wszystko wolno zjeść ci/ każda kanapka warta chyba z pięć czterdzieści".

Na salonach, z których fotorelację nadaje Pudelek, prym wiodą nowobogaccy. Umiejętne ocieractwo o sławy jest teraz ważniejsze niż talent i dorobek. Schemat budowania rodzinnej fortuny streścił Młynarski w kolejnym prastarym utworze „Szajba": „Przy maszynie – mama z zięciem,/Za wspólnika mają teścia/I za każdym pociągnięciem/– Trzy dwadzieścia! Trzy dwadzieścia!". A potem teść podwaja tempo produkcji lodów i ładuje porcje za „sześć czterdzieści! Sześć czterdzieści!".

Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy