Nie mamy szans, by zmienić geopolityczne uwarunkowania polityki Stanów Zjednoczonych, ale możemy pograć na retoryce republikańskiego lidera. Cynicznie. Tak jak cynicznie Ameryka grała na naszym uwielbieniu dla niej, gdy trzeba było słać żołnierzy do Iraku, a potem Afganistanu.
Nie ma już w Polsce dawnej miłości do krainy wolności za oceanem ani głębokiej wiary w szczerość jej deklaracji politycznych. Jednej rzeczy na pewno się nauczyliśmy – Ameryka ma interesy i bezwzględnie je realizuje. Tak było i tak będzie. Upadek komunizmu też leżał w jej interesie, stała się wszak po nim światowym hegemonem, co trwa do dziś, mimo wzrostu potęgi Chin. Przy okazji ów krach był również dla Polski biznesem półwiecza. Rzecz właśnie w tym, by nasze interesy się krzyżowały. Szansą Polski może być to, że Obama zawiódł, nie zmienił Ameryki na lepszą, jak deklarował, lecz na słabszą.
1
W sferze aksjologicznej Romney wywraca świat obecnego prezydenta do góry nogami. Mówi znów, jak Reagan i obaj Bushowie, o moralnym przywództwie Ameryki jako obrończyni wolności. Dzieli państwa na złych i dobrych chłopców. W pierwszym obozie umieścił Iran, Syrię, Białoruś, a nawet – ostrożnie – Rosję. W drugim: Izrael, Wielką Brytanię i Polskę, które to kraje właśnie odwiedził, uznaje je bowiem za twardych sojuszników USA i bojowników o wolność. Pogrążoną w kryzysie wspólnej waluty Europę Zachodnią ma zaś za degenerata mogącego zarazić zdrową gospodarkę Ameryki i zapewne dlatego do niej nie przyjechał. Przyjdzie na to czas, gdy zostanie już prezydentem (o ile) i będzie musiał uprawiać prawdziwą politykę.
Za Busha juniora też byliśmy w gronie tych lepszych, ówczesny sekretarz obrony Donald Rumsfeld nazwał nas nawet, wraz z mniejszymi państwami pokomunistycznymi, nową Europą. W domyśle – ofiarniejszą w walce o wspólne wartości. Wtedy za ten werbalny przywilej płaciliśmy my. Wysłaliśmy wojska do Iraku bez akceptacji ONZ, zezwoliliśmy CIA na torturowanie u nas podejrzanych o terroryzm, kupiliśmy F-16, choć nowocześniejsze były oferowane nam szwedzko-brytyjskie grippeny. Wreszcie – już na szczęście w ramach operacji NATO – posłaliśmy żołnierzy do Afganistanu.
2
Wszystko to w imię potwierdzenia naszej wiarygodności. Skoro my teraz pomagamy Ameryce, ona nie opuści nas w razie potrzeby. Niestety, nie ma żadnego dowodu na celność tego założenia. Było za to sporo przesłanek, byśmy mogli wnioskować, że na naszej spolegliwości zyskała Ameryka, a nie my.