Łotewski Katyń

Na dany znak enkawudziści rozbrajają oficerów z broni krótkiej i krępują im ręce drutem telefonicznym. Rozpoczynają się rewizje, sprawdzanie tożsamości, w końcu – załadunek na ciężarówki

Publikacja: 27.10.2012 01:01

Litene to mała miejscowość we wschodniej Łotwie, w pobliżu której zbudowano letni obóz szkoleniowy przedwojennej armii łotewskiej. To tu, ponad 70 lat temu, po zajęciu kraju przez Sowietów, przywieziono większość kadry oficerskiej „burżuazyjnej" armii na rzekome ćwiczenia. W ciągu paru dni czerwca 1941 roku rozegrała się tu tragedia, której konsekwencje  Łotysze porównują do naszego Katynia.

Osaczeni

Los niepodległej Łotwy podobnie jak Estonii i Litwy został przypieczętowany w chwili podpisania paktu Ribbentrop-Mołotow 23 sierpnia 1939 r. Oprócz mapy rozbioru Polski tajny protokół do paktu uznawał stworzone po I wojnie światowej niepodległe państwa bałtyckie za „część sowieckiej strefy interesów". Hitler łaskawie pozostawił Stalinowi wybór momentu i sposobu zagarnięcia bezbronnych republik.

1 września 1939 roku otwarta została nowa era agresji – Niemcy napadły na Polskę, a potem 17 września 1939 roku Sowieci zadali nam cios w plecy. Prezydent Łotwy Karlis Ulmanis, chcąc przypodobać się agresorom, 21 września 1939 r. zerwał relacje dyplomatyczne z Polską. Jak opisuje to łotewski historyk prof.  Erik Jekobsons: „Rząd, choć niejednogłośnie – były głosy sprzeciwu – ale jednak zgodził się z propozycją prezydenta K. Ulmanisa i ministra spraw zagranicznych V. Muntersa zerwania stosunków z poselstwem polskim, żeby państwa agresorzy – ZSRR i Niemcy – nic nie mogły zarzucić Łotwie. 21 września Munters zaprosił do MSZ posła polskiego Kłopotowskiego i odczytał mu notę, w której zaznaczył: „Wobec tego, że rząd polski porzucił swoje terytorium, przez co rząd łotewski nie ma z nim kontaktów, rząd jest zmuszony zakończyć stosunki z posłem polskim". Ale nawet takie wiernopoddańcze gesty nie mogły zatrzymać bezlitosnego toku zdarzeń.

28 września 1939 roku ZSRR i III Rzesza podpisały traktat o przyjaźni. Już następnego dnia – wykorzystując jako pretekst ucieczkę polskiego okrętu podwodnego „Orzeł" z Tallina – estoński szef dyplomacji Karl Selter został wezwany do Moskwy. Zażądano, by Estonia zgodziła się na utworzenie na terenie swego kraju baz sowieckich sił zbrojnych. 5 października Łotwie, a pięć dni później Litwie, postawiono podobne ultimatum. Próbując odwlec zagładę, wszystkie trzy państwa zaakceptowały sowieckie żądania, faktycznie już wtedy tracąc suwerenność. Kolejnym sygnałem była zarządzona przez Hitlera w listopadzie 1939 roku repatriacja Niemców z państw bałtyckich.

Przez nastepne osiem miesięcy prezydent Ulmanis jeszcze się łudził, że Stalin Łotwę może i wykorzysta, ale jej nie anektuje. Mrzonki rozwiał incydent graniczny z 15 czerwca 1940 roku. Wojska NKWD zaatakowały posterunek łotewskiej straży w Maslienkach i w dwóch innych punktach. Moskwa przedstawiła to jako agresję Łotwy na terytorium ZSRR. Sowieci dobrze odrobili lekcję prowokacji gliwickiej.

16 czerwca 1940 roku Łotwa otrzymała ultimatum – zażądano zgody na wkroczenie wojsk sowieckich na teren Łotwy i utworzenia nowego rządu demokratycznego, który „miał dać rękojmię ustania antysowieckich prowokacji.

17 czerwca czołgi z czerwoną gwiazdą zaczęły wjeżdżać na teren Łotwy, a także Litwy i Estonii, którym postawiono podobne ultimatum. O godzinie 8 rano przygnębieni mieszkańcy Rygi patrzyli, jak do ich miasta wjeżdżają sowieckie tankietki. Przybyły do stolicy Łotwy specjalny wysłannik Stalina Andriej Wyszynski przekazał 19 czerwca bezwolnemu prezydentowi Ulmanisowi ułożoną na Kremlu listę nowego rządu. Zainscenizowane pod kuratelą NKWD 14 i 15 lipca wybory do parlamentu były zwykłą farsą. Można było głosować tylko na jedną listę Bloku Ludu Pracującego. Marionetkowy parlament – Saeima – zwrócił się do Rady Najwyższej ZSRR z prośbą o przyjęcie Łotwy do „rodziny państw sowieckich". 5 sierpnia 1940 roku Łotwa została 15. republiką imperium Stalina. Rozpoczął się czas terroru NKWD i wywózek na Syberię. Ludzie zaczęli znikać.

Zbędna armia

Na terenie dawnego obozu w Litene rośnie dziś gęsty las. Z doktorem Karlisem Dambitsem z ryskiego Muzeum Wojska oglądamy, co zostało z dawnej wojskowej bazy. Betonowe fundamenty baraków, niegdysiejsza łaźnia, piwnica na zapasy żywności. W 1939 roku krótko przetrzymywano tu internowanych żołnierzy polskich, którzy schronili się na Łotwie po kampanii wrześniowej. Większości z nich Łotysze umożliwili wyjazd na Zachód, czym nieco zrehabilitowali się za szybkie zerwanie stosunków dyplomatycznych z Polską.

Jednak zanim wybuchła II wojna, Litene było miejscem manewrów łotewskiej armii. Obóz i poligony założono w latach 20. właśnie tu na wschodzie, bo to ze strony Sowietów spodziewano się ataku. Podobnie jak w odrodzonej Polsce, oficerowie byli elitą budującą tożsamość narodu, który pierwszy raz w swoich dziejach wybił się na niepodległość. W niebogatej Łotwie na armię nie szczędzono więc pieniędzy. Oficerów wysyłano do najlepszych szkół wojskowych z Ecole Militaire w Paryżu i Akademią Wojskową w Pradze.

Ale w czerwcu 1940 roku władze w Rydze zabroniły żołnierzom stawiać opór wkraczającej Armii Czerwonej. Żołnierze zostali w koszarach. Jedynie kilku oficerów wywiadu zniszczyło archiwa i popełniło samobójstwo, nie chcąc wydawać tajemnic służbowych. Większość korpusu oficerskiego najazd Rosjan przyjęła z rezygnacją.

Stara „burżuazyjna" armia w komunistycznym państwie stała się zbędna. Nowe władze ogłosiły, że siły zbrojne Łotwy otrzymują nazwę Armii Ludowej. Z czapek kazano żołnierzom usunąć godła niepodległej Łotwy, choć długo jeszcze będą nosili przedwojenne mundury.

Każdemu dowódcy przydzielono politruka, który pełnił rolę nadzorcy. – Zostawali nimi miejscowi komuniści, którym mimo braku wyszkolenia wojskowego od ręki dawano stopień kapitana – tłumaczy dr Karlis Dambitis. Politrucy czyhali na jedno nieprawomyślne słowo oficerów, aby wszcząć przeciw nim śledztwo. Zmuszali dowódców, by uczestniczyli w marszach propagandowych z portretami Stalina z okazji kolejnych sowieckich świąt i rocznic. Na starych zdjęciach widać po twarzach wojskowych, ile kosztowało ich to upokorzeń.

–Powoli najbardziej godni oficerowie znikają. Wpierw są zwalniani z armii, a potem aresztuje ich NKWD – opowiada Dambitis. W korpusie oficerskim zapanowuje atmosfera strachu. Politrucy wciąż na nowo każą pisać życiorysy – ci, którzy walczyli z bolszewikami, zostają uznani za wyjątkowo groźnych. W obawie przed donosicielami oficerowie szeptem wymieniają się informacjami, kto z kolegów już zniknął.

W październiku 1940 roku Armia Ludowa zostaje zlikwidowana. Ale i tak blisko połowa jej korpusu oficerskiego jest już w aresztach lub została zepchnięta do wykonywania najprostszych prac fizycznych.

Pozostali, około 10–12 tysięcy oficerów, zostają przeznaczeni do reedukacji. Utworzono z nich 24.Terytorialny Korpus Strzelców i poddano jeszcze ściślejszej kontroli. Całą zimę 1940 i wiosnę 1941 roku trwały intensywne kursy języka rosyjskiego i nauka sowieckiej taktyki wojskowej. Oficerowie, zwłaszcza ci po zachodnich akademiach, nie potrafią ukryć lekceważenia – sowiecka taktyka zatrzymała się na doświadczeniach wojny domowej i jej wytyczne brzmią anachronicznie. Oficerowie polityczni zaczynają informować władze w Moskwie, że reedukacja „burżuazyjnych oficerów" się nie udaje. Ktoś pisze zdanie, które zapowiada zagładę – „nie dają gwarancji lojalnego zachowania w stosunku do sowieckiej ojczyzny w razie wybuchu konfliktu zbrojnego".

Na początku czerwca 1941 roku wszystkie oddziały, w których służą jeszcze przedwojenni oficerowie i żołnierze, otrzymują wezwanie na manewry w Litene. Informacja nie brzmi niepokojąco.

Na chwilę wraca klimat z przedwojennych czasów. Bardziej bystrzy oficerowie zaczynają się jednak orientować, że coś jest nie tak.

Pułapka

Do obozu zaplanowanego na 4 tysiące ludzi skierowano 12 tysięcy żołnierzy. „A może to już nie obóz ćwiczeń, tylko obóz koncentracyjny" – taki dowcip kryjący uzasadniony lęk zapamiętał jeden z oficerów.

– Najpierw ogłoszono zmianę kierownictwa korpusu – opowiada dr Dambitis. W nowym dowództwie byli już tylko sowieccy oficerowie. Potem około 12 czerwca grupa najwyższych rangą „starych" oficerów otrzymuje skierowanie na „kurs sztabowy do Moskwy". Nikt w obozie nie wie, że po przybyciu do rosyjskiej stolicy część dowódców zostaje rozstrzelana, a inni wysłani na Syberię.

W Litene zostaje średni korpus oficerski i żołnierze. 12 czerwca ochronę nad nimi przejmuje NKWD i wydaje zakaz opuszczania obozu. 13 czerwca oficerom i żołnierzom zostaje odebrana broń, z wyjątkiem osobistej. W nocy z 13 na 14 czerwca dowódcy otrzymują rozkaz udania się na wyznaczone punkty poligonu w grupach po 15–20 osób. Od świtu ciężarówki rozwożą te grupki na place ćwiczeń, w pobliżu których Sowieci rozmieścili już zamaskowane załogi ckm i wozy pancerne. Łotewscy oficerowie wprowadzani są między dwa rzędy sołdatów trzymających karabiny z zatkniętymi bagnetami. Pada zdanie, które zapamiętali wszyscy ci, którzy przeżyli tę łapankę: „Dzisiejsze szkolenie to ręce do góry!".

Na dany znak enkawudziści rozbrajają oficerów z broni krótkiej i krępują im ręce drutem telefonicznym. Rozpoczynają się rewizje, sprawdzanie tożsamości, a w końcu załadunek na ciężarówki, które jadą na pobliską stację kolejową Gulbene. Tam czekają już bydlęce wagony. Transporty jadą na stację Skirotava pod Rygą, gdzie do 430 oficerów pojmanych w Litene dołączają oficerowie zatrzymani w innych punktach. Transport liczący około 550–555 osób rusza do Krasnojarska, skąd na przełomie lipca i sierpnia 1941 roku wszyscy oficerowie łotewscy trafiają  do łagrów Norylska.

Nie obejmie ich – jak Polaków – amnestia po wybuchu wojny z Niemcami. Czeka ich los przypominający los ofiar Katynia. „Białe krematoria" – jak nazywano Norylsk – unicestwiają ludzi nie gorzej niż strzały w potylicę  – tyle że wolniej. Całymi latami.

Kiedy upadnie stalinizm, na Łotwę wróci tylko ok. 50–60 aresztowanych z Litene. Większość wymrze lub osiedli się na Syberii. Z ocalonych, którzy wrócili do ojczyzny – dziś nie żyje już nikt.

– A co się stało z szeregowymi żołnierzami z Litene? – pytam.

– Wcielono ich do powołanych przez Stalina oddziałów strzelców łotewskich – wyjaśnia Dambitis.

Osiem dni po wydarzeniach w Litene na ZSRR uderzyli Niemcy. Już za linią frontu Sowieci wykonali kolejne egzekucje.  28 czerwca w obozie Ostrowieszi, dokąd przerzucono Łotyszy, zastrzelono kapitana Ozolsa, podporucznika Lutysa i 12 żołnierzy. Pięciu kolejnych rozstrzelano na stacji kolejowej Sita.

Można się tylko domyślać, że były to demonstracyjne egzekucje mające zapobiec próbom dezercji. Łotysze nie chcieli iść w głąb Rosji, wykorzystywali chaos na froncie i uciekali w kierunku zbliżających się czołówek Wehrmachtu.

Guziki

Litene to typowa dworska wieś. Po wojnie w starym dworze, ocienionym drzewami pamiętającymi czasy, gdy rządziła tu niemiecka szlachta, urządzono szkołę. Janis Zvaigzne trafił tu w 1964 roku jako nauczyciel z nakazem pracy.

– Kiedy dowiedział się pan, że na dawnym poligonie Litene działo się coś strasznego? – pytam.

– Ludzie długo milczeli. Bali się o tym mówić między sobą, a  co dopiero mnie, przyjezdnemu – opowiada 73-letni dziś Zvaigzne. – Dopiero jak zaczęła się pieriestrojka, rozwiązały się języki. Przypomniano sobie, że już w czasie niemieckiej okupacji znaleziono zwłoki pięciu oficerów. Po wojnie dzieci przynosiły do domu znalezione w lesie guziki z mundurów przedwojennej  łotewskiej armii.

– Guziki? Wie pan, że w Polsce to symbol rozstrzelanych w Katyniu?

– Tak? Nie wiedziałem. Ale miejscowi dobrze wiedzieli, co to znaczy, i zabierali te guziki dzieciom, żeby broń Boże nie pokazywano ich w szkole. Bo NKWD nie bawiło się w ceregiele.

W końcu strach ustał. Łotysze zaczęli upominać się o swoje ofiary. W 1987 roku gazeta „Lauku avize" zaczęła publikować listy czytelników opisujących członków rodzin, po których słuch zaginął. Ostatnim miejscem ich pobytu było Litene. Ze wspomnień zaczęła się wyłaniać prawda o losie ukaranej armii.

Jeden z mieszkańców wsi wskazał niepodległościowemu historykowi Erikowi Zagarsowi, gdzie szukać zwłok. W 1988 roku wykopaliska podjęli Andrejs Vasks z Łotewskiej Akademii Nauk i Maris Atgazis z uniwersytetu w Rydze. Rok potem odnaleziono 11 zwłok. Według prof. Erika Jekobsona w całym obszarze Litene  zastrzelono około 31 oficerów. Odkryto też przygotowany przez Sowietów duży dół przeznaczony na 80 do 100 osób. To mogłoby świadczyć, że Sowieci spodziewali się znacznie większego oporu.

Tajemnica ojca

W gabinecie Andrejsa Feldmanisa w muzeum okupacji w Rydze rzuca się w oczy portret oficera w mundurze Armii Czerwonej. – To zdjęcie ocaliło życie mojej matce i mnie. Ojciec zrobił je sobie już w nowym mundurze przed wezwaniem na ćwiczenia w Litene.  Miałem dwa lata. Po wojnie dzięki tej fotografii i zaświadczeniu z archiwum armii, że ojciec zginął w pierwszych dniach wojny z Niemcami, mieliśmy status rodziny poległego sowieckiego oficera.

– Ale przecież władze musiały wiedzieć, że pański ojciec zginął w Litene? –pytam.

– Tak, ale ktoś uznał, że lepiej będzie zaliczyć go do ofiar chaosu pierwszych dni po 22 czerwca 1941 roku. To była wersja wygodna dla obu stron: dla mojej matki, która chciała przeżyć i wychować syna, i dla sowieckich władz, czyn łotewskich oficerów  wolały przykryć legendą o „słusznej" śmierci. Ale matka długo czekała na powrót ojca z łagru.

Andrejs słyszał plotki o ćwiczeniach w Litene, z których nikt nie wrócił. W 1959 roku pojechał z Rygi motocyklem, aby zobaczyć to miejsce. Nie wiedział, że konfidenci notują numery obcych pojazdów, jakie pojawią się w okolicy przeklętego lasu. Andrejsa wezwano do KGB w Rydze, powiadomiono, że był widziany w Litene, i poradzono, by już nigdy się tam pokazywał. Szybka reakcja władz potwierdzała, że los ojca był inny, niż chciała oficjalna wersja.

W 1963 roku Andrejs podejmuje pracę w teatrze w Lipawie. Poznaje tam aktora Gummarsa Kugrensa, któremu opowiada o tajemnicy losów ojca. Za jakiś czas Kugrens szeptem powiadamia:  – Mój ojciec chciałby z tobą porozmawiać.

Tak poznał Rajmundasa Kugrensa, przedwojennego oficera, jednego z niewielu, którzy byli w Litene, zostali wywiezieni do Norylska i wrócili na Łotwę. Kugrens senior razem z ojcem Andrejsa znalazł się 14 czerwca 1941 roku na jednym z placów w Litene. Otoczono ich i rozbrojono. Enkawudziści nie wiedzieli, że oprócz broni służbowej starszy lejtnant Fridrichs Feldmanis miał jeszcze mały pistolet Browning – prezent z okazji ukończenia szkoły oficerskiej w 1937 r. od ojca, który też był wojskowym. Feldmanis chwycił politruka Doroszenkę, przyłożył mu lufę do szyi i krzyknął do kolegów, by walczyli. Nikt się nie ruszył.  – Ojciec strzelił Doroszence w szyję, a wtedy z wszystkich stron rzucili się na niego Sowieci – opowiada Andrejs Feldmanis. Jego oficer został skopany i zadźgany bagnetami. Według Kugrensa seniora dwóch innych łotewskich oficerów stawiło opór i nie dało się wziąć  żywcem. Ile jeszcze grobów skrywa Litene?

Z imieniem Łotwy w sercach

– Oglądał pan film Andrzeja Wajdy „Katyń"? – pytam.

Andrejs, zanim odpowie, pokazuje zdjęcie. Na nim absolwenci kursu oficerskiego z 1937 roku. Jest wśród nich jego ojciec.  – To porównywalne tragedie. Sowieci wiedzieli, że muszą zniszczyć elitę w waszym kraju i w naszym. Musieli to zrobić, aby złamać pamięć w narodzie. Ale dokonując tego mordu, przypomnieli Łotyszom i Polakom, jak bardzo powinni cenić pokolenie swoich ojców, które wywalczyło im wolność.

Na koniec Andrejs Feldmanis ofiarowuje mi okolicznościową kopertę wydaną z okazji 70. rocznicy wydarzeń w Litene. Na niej znaczek pocztowy Łotwy z wizerunkiem starszego lejtnanta Fridrichsa Feldmanisa. Ojciec Andrejsa, który odważył się chwycić za broń, jest dziś bohaterem.

W Litene miejsca, gdzie znaleziono zwłoki oficerów, oznaczono płytami pamiątkowymi, a przed dawną łaźnią, skąd wywieziono najwyższych dowódców na rzekome kursy do Moskwy, postawiono krzyż. Na cmentarzu stoi niewielki pomnik zbudowany w 2001 roku. Splecione krzyże ustawiono na mogile 11 oficerów, których szczątki odnaleziono na terenie obozu. Napis na płycie pomnika głosi: „Poszliście na śmierć z imieniem Łotwy w sercach".

Ale większość grobów ofiar Litene znajduje się tysiące kilometrów stąd – gdzieś w śniegach Norylska. Rosjanie do dziś odmawiają udostępnienia dokumentów w tej sprawie. Łotysze nie są więc w stanie urządzić swoim wojskowym takiej nekropolii, jaką mają polscy oficerowie w Katyniu, Charkowie czy Bykowni. A i prezydent Władimir Putin nie ma jakoś ochoty wybrać się do Litene, by złożyć hołd ofiarom sowieckiego terroru.

Przychodzi mi do głowy przygnębiająca myśl – ten niewielki naród ograbiono nawet z mogił swoich bohaterów.

Autor jest publicystą „Uważam Rze". Wyjazd do Litene i kontakt z historykami łotewskimi badającymi sowieckie zbrodnie był możliwy dzięki pomocy Ambasady RP w Rydze i Muzeum Historii Polski

Litene to mała miejscowość we wschodniej Łotwie, w pobliżu której zbudowano letni obóz szkoleniowy przedwojennej armii łotewskiej. To tu, ponad 70 lat temu, po zajęciu kraju przez Sowietów, przywieziono większość kadry oficerskiej „burżuazyjnej" armii na rzekome ćwiczenia. W ciągu paru dni czerwca 1941 roku rozegrała się tu tragedia, której konsekwencje  Łotysze porównują do naszego Katynia.

Osaczeni

Los niepodległej Łotwy podobnie jak Estonii i Litwy został przypieczętowany w chwili podpisania paktu Ribbentrop-Mołotow 23 sierpnia 1939 r. Oprócz mapy rozbioru Polski tajny protokół do paktu uznawał stworzone po I wojnie światowej niepodległe państwa bałtyckie za „część sowieckiej strefy interesów". Hitler łaskawie pozostawił Stalinowi wybór momentu i sposobu zagarnięcia bezbronnych republik.

1 września 1939 roku otwarta została nowa era agresji – Niemcy napadły na Polskę, a potem 17 września 1939 roku Sowieci zadali nam cios w plecy. Prezydent Łotwy Karlis Ulmanis, chcąc przypodobać się agresorom, 21 września 1939 r. zerwał relacje dyplomatyczne z Polską. Jak opisuje to łotewski historyk prof.  Erik Jekobsons: „Rząd, choć niejednogłośnie – były głosy sprzeciwu – ale jednak zgodził się z propozycją prezydenta K. Ulmanisa i ministra spraw zagranicznych V. Muntersa zerwania stosunków z poselstwem polskim, żeby państwa agresorzy – ZSRR i Niemcy – nic nie mogły zarzucić Łotwie. 21 września Munters zaprosił do MSZ posła polskiego Kłopotowskiego i odczytał mu notę, w której zaznaczył: „Wobec tego, że rząd polski porzucił swoje terytorium, przez co rząd łotewski nie ma z nim kontaktów, rząd jest zmuszony zakończyć stosunki z posłem polskim". Ale nawet takie wiernopoddańcze gesty nie mogły zatrzymać bezlitosnego toku zdarzeń.

28 września 1939 roku ZSRR i III Rzesza podpisały traktat o przyjaźni. Już następnego dnia – wykorzystując jako pretekst ucieczkę polskiego okrętu podwodnego „Orzeł" z Tallina – estoński szef dyplomacji Karl Selter został wezwany do Moskwy. Zażądano, by Estonia zgodziła się na utworzenie na terenie swego kraju baz sowieckich sił zbrojnych. 5 października Łotwie, a pięć dni później Litwie, postawiono podobne ultimatum. Próbując odwlec zagładę, wszystkie trzy państwa zaakceptowały sowieckie żądania, faktycznie już wtedy tracąc suwerenność. Kolejnym sygnałem była zarządzona przez Hitlera w listopadzie 1939 roku repatriacja Niemców z państw bałtyckich.

Przez nastepne osiem miesięcy prezydent Ulmanis jeszcze się łudził, że Stalin Łotwę może i wykorzysta, ale jej nie anektuje. Mrzonki rozwiał incydent graniczny z 15 czerwca 1940 roku. Wojska NKWD zaatakowały posterunek łotewskiej straży w Maslienkach i w dwóch innych punktach. Moskwa przedstawiła to jako agresję Łotwy na terytorium ZSRR. Sowieci dobrze odrobili lekcję prowokacji gliwickiej.

Pozostało 84% artykułu
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Artur Urbanowicz: Eksperyment się nie udał