Recepta na globalny przebój

Na polskich weselach „Gangnam Style” wciąż jest obowiązkowym punktem programu, który konkuruje jedynie z hitem „Ona tańczy dla mnie”.

Publikacja: 06.04.2013 01:01

Novak Djoković robi dobrą minę do dobrej gry i tańczy 'gangnam style' na rozpoczęcie Australian Open

Novak Djoković robi dobrą minę do dobrej gry i tańczy 'gangnam style' na rozpoczęcie Australian Open

Foto: AP

Red

Można nie korzystać z Internetu. Można nie zwracać uwagi na nastoletnie dzieci przynoszące wieści o najnowszych trendach technicznych oraz modach z całego świata. Można też wyśmiewać tych, którzy w różnych dziedzinach podejmują próbę pobicia rekordu Guinnessa.

Ale jeśli jest się naprawdę poważnym człowiekiem, to jak uniknąć wiedzy o zjawisku, o którym mówią dosłownie wszyscy: od fachowych dziennikarzy radiowych w ambitnym publicznym radiu, poprzez sportowców, aż po zagranicznych polityków? Jak się nie odnieść do czegoś, kiedy nawet przedstawiciel polskich władz używa zagranicznego fenomenu do promowania własnego kraju? Jak wreszcie zlekceważyć coś, co obejrzało ponad miliard ludzi na świecie? Dzięki nim, a właściwie dzięki nam – autor tego zjawiska otrzyma za rekordowy wynik odsłon 8 milionów dolarów! I jak tu pozostać obojętnym?

Kiedy po długim czasie (od lipca ubiegłego roku) i walecznej obronie, następuje kapitulacja – dołączamy do niemal półtora miliarda klikających na serwisie YouTube, wstukując: „Gangnam Style". O Boże, co to takiego? Czy ten człowiek robi to na serio?

Parodia materializmu

Wokalista PSY (skrót od psycho) bez kokieterii opowiada w wywiadach, że nie spodziewał się takiego sukcesu. Pytany o muzyczne inspiracje jednym tchem wymienia największych artystów – od Freddiego Mercury'ego z Queen, przez Aerosmith, Bon Joviego po Snoop Dogga czy Eminema.

Jednak to, jak bardzo się od nich różni, pokazuje choćby dyskusja na temat nominacji do muzycznych nagród MTV. W kategorii najlepszego teledysku, PSY konkuruje z Lady Gagą, nazywaną królową kiczu. A telefony, które odbiera od kolegów po fachu aranżowane są przez menedżerów Britney Spears czy Justina Biebera.

W Polsce nazwalibyśmy go (oczywiście w przypadku istnienia wersji polskiej) piosenkarzem disco polo, tymczasem w mediach zagranicznych Park Jae-Sang, trzydziestopięcioletni Koreańczyk, były student renomowanych amerykańskich uczelni, nazywany jest raperem.

„Dla Ameryki, dla świata jestem znany jako facet, który nagrał zabawną piosenkę z zabawną muzyką i zabawnym teledyskiem" – mówił w wywiadzie dla „New York Times".  – „Ale w Korei robię większe koncerty, wcale nie z muzyką taneczną. Gram z zespołem, z którym przedstawiamy nasze piosenki w wersji rockowej".

O czym w ogóle jest „Gangnam Style" ? Wszyscy wskazują na prostotę przekazu, jednocześnie podkreślając ironię i dystans artysty do treści piosenki, której bohaterką jest piękna dziewczyna:

„Dziewczyna z klasą, która wie jak cieszyć się wolnością nad filiżanką kawy

Dziewczyna, której serce staje się gorętsze kiedy nadchodzi noc"

i jej świetny zabawowy facet:

„Jestem facetem

Facetem, który w ciągu dnia jest tak ciepły jak ty

Facetem, który na raz wypija swoją kawę, zanim ta ostygnie

Facetem, którego serce wybucha kiedy nadchodzi noc".

(tłumaczenie za se.pl)

Gangnam to jedna z luksusowych dzielnic Seulu (średnie ceny apartamentów to 10 tysięcy dolarów za metr kwadratowy, czyli dwukrotnie więcej niż w innych, i tak drogich, dzielnicach stolicy), przy czym sami mieszkańcy nie robią z tego sensacji. Dla odwiedzających tę dzielnicę najważniejsze jest nie tyle bycie w tej części miasta, ile bycie tam zauważonym. Profesor David Bell, ekspert marketingu i zachowań konsumenckich z Uniwersytetu w Pensylwanii podkreśla nawet, że „Gangnam Style" jest metaforą odzwierciedlającą stan umysłu i – przede wszystkim – parodią materializmu.

Ale krytycy wypominają autorowi miałkość tekstu i muzyki. Większość z nich słysząc o Gangnam konkluduje: „nie chcę wiedzieć, o czym do mnie mówisz..." Niestety, wiem.

Galopujący politycy

Czy popularność takiej muzyki cieszy Koreańczyków? Jeśli przyjmiemy kryteria ilościowe, pewnie tak. W końcu wśród miliarda znajdą się i tacy, którzy będą chcieli dowiedzieć się czegoś więcej o historii tego kraju. Jeśli weźmiemy pod uwagę kryteria jakościowe, także nie należy przyjmować zbyt krytycznej postawy.

– Popularność klipu muzycznego PSY, który dostał się na drugie miejsce Billboard Chart (ranking relatywnej popularności piosenek i albumów w Stanach Zjednoczonych, sporządzany cotygodniowo) i po raz pierwszy w historii – jako utwór koreański – zdobył tak wielką sławę, będzie miała korzystny wpływ na zainteresowanie naszą kulturą. Ponieważ PSY jest Koreańczykiem, cieszę się bardzo, że wielu ludzi usłyszało o moim kraju – mówi Choi Jeong In, która wykłada na wydziale koreanistyki Uniwersytetu Warszawskiego.

Po przebój sięgnęli politycy kandydujący w ubiegłorocznych wyborach prezydenckich w Korei, chcąc zbliżyć się do wyborców. Choć PSY nie chciał, aby jego piosenka była oficjalnie wykorzystywana do celów politycznych, pierwsza w historii Azji kobieta prezydent Korei – Park Geun-hye kilkakrotnie w kampanii „galopowała" w rytm Gangnam, co nie było bez znaczenia dla jej sukcesu – sugeruje „The Hollywood Reporter".

Zatańczenia „końskiego tańca" nie uniknął nawet sekretarz generalny ONZ, sześćdziesięciodziewięcioletni Ban Ki-moon, oczywiście z Południowej Korei.

– To dowód na to, że stosunek Koreańczyków do przeboju jest co najmniej pozytywny – komentuje Choi Jeong In.

Marzyłoby jej się jednak, aby więcej ludzi na świecie dowiedziało się o koreańskiej kuchni, która śmiało może konkurować z innymi kuchniami azjatyckimi czy o tradycyjnych strojach koreańskich, w tym o hanbok, charakteryzujących się pięknymi, żywymi kolorami, noszonych od czasów dynastii Joseona panującej od końca XIV wieku przez niemal pięć wieków. Wspomina także o alfabecie koreańskim Hangeul, który jest używany tylko na Półwyspie Koreańskim, a słowa w nim można zapisywać poziomo lub pionowo.

Nadzieję na poszerzenie horyzontów przez internautów „od Gangnam" rozwiewa dr Mirosław Pęczak, kulturoznawca z Instytutu Dziennikarstwa Uniwersytetu Warszawskiego: – W PRL też się mówiło, że jak ktoś słucha big-beatu, to zacznie słuchać Mozarta. Nie ma jednak takiego prostego przełożenia – przekonuje.

Rzeczywiście, jeden z najbardziej znanych polskich przedstawicieli tego gatunku – Seweryn Krajewski w wywiadzie przed czterdziestu laty powiedział, że Mozart był jego bożyszczem. Ale kto wie, czy gdyby nie pasja do muzyki klasycznej, powstałyby tak piękne przeboje jak te śpiewane przez Czerwone Gitary?

Między kiczem a ironią

Nie wszyscy są tak krytycznie nastawieni do koreańskiego hitu. Profesor David Bell stwierdza: – Popularność Gangnam Style mocno wpłynęła na wzrost zainteresowania Koreą i Seulem, nazywanym „duszą" Azji. – Receptą są chwytliwy rytm, lekkość, styl i humor – wymienia, ale dodaje, że hit nie przetrwa dłużej niż jeden-dwa sezony.

Dr Pęczak nie zostawia na przeboju suchej nitki. Równie sceptycznie i barwnie wyraża się zresztą o całej azjatyckiej kulturze pop: – W sensie muzycznym nie jest to nic warte, mocno tandetne i kiczowate, jak na przykład Bollywood.

Przypomina, że nawet na igrzyska olimpijskie w 1988 roku w Korei Południowej, muzykę skomponował komputer. Zwraca uwagę na to, że nasze zainteresowanie wynika między innymi z egzotyki języka „z dalekiego świata", języka którego nie rozumiemy. – Publiczność internetowa jest mocno wyczulona na dziwactwa, im dziwniej, tym ciekawiej – podkreśla.

– Internet wkomponowuje się w idee kultury masowej. Dzięki niemu wszystkie zmiany zachodzą znacznie szybciej i na większą skalę – tłumaczy dr Urszula Kusio, socjolog z Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej, zajmująca się kulturą masową. Ze względu na to, że w sieci panuje pełna równość dostępu, często wygrywa to, co jest mało wyrafinowane. Jej zdaniem kultura masowa jest kulturą czasu wolnego, najważniejsza zaś jest kwestia demokratyczności we wszystkich aspektach. Internet temu sprzyja. Urszula Kusio zwraca uwagę, że proces demokratyzacji zaczął się pod koniec XVIII wieku.

Chińska zazdrość

Cały teledysk Gangnam Style, słowa i choreografia wykonane są z przymrużeniem oka, z dystansem i ironią, z humorem, którego brakuje choćby... Chińczykom.

I tu pojawia się kolejny wątek. Chińczycy, co także zauważyły już zagraniczne media, przyjęli popularność Gangnam Style z mieszaniną zazdrości, trwogi i – jak pisze „Financial Times" – „soul-searching", jakby zastanowienia nad sobą, poszukiwania w duszy. Pytają: dlaczego to nie my wymyśliliśmy taki przebój? Jednocześnie wiedzą, że oficjalna linia promowania ich kraju jest zawsze niezwykle poważna. Nawet – na co zwraca uwagę „The New Yorker" – robione z humorem i swadą animacje przedstawiające znane na świecie chińskie symbole narodowe – sztuki walki oraz misie w filmie Kung-Fu Panda – były autorstwa zagranicznego reżysera.

Tu – dygresja – na ile pomysł polskiego ambasadora w Pekinie z nagraniem własnej wersji Gangnam Style dla chińskich odbiorców był trafiony? Może zamiast tego, idąc drogą skocznej, łatwej i przyjemnej muzyki, należało wykorzystać najbardziej „klikalny" rodzimy hit zespołu „Weekend" z ich „Ona tańczy dla mnie"? Dziewczyny tańczące z ambasadorem w polskich strojach ludowych pasowałyby tam jak ulał.

Sami Chińczycy nawiązali do popularności koreańskiego przeboju w trakcie jednej z najważniejszych imprez sportowych na świecie: China Open. Zaskoczonemu tenisiście serbskiemu, Novakowi Djokovicowi prowadząca ceremonię wręczenia nagród odebrała na moment puchar prosząc, aby zwycięzca zatańczył „koński taniec" Gangnam Style z dziećmi podającymi tenisowe piłki. Czy jednak chińscy specjaliści nie pracowali już nad czymś, co przebiłoby oglądalność i rozpoznawalność koreańskiego hitu? Do niedawna można było jedynie obejrzeć przeróbki teledysku z tańczącą pandą w roli głównej.

Pod koniec marca pojawił się chiński „hit internetowy", ale trudno powiedzieć, czy  jego nagła popularność jest dziełem przypadku. W każdym razie, wtedy to świat obiegły zdjęcia z oficjalnej wizyty prezydenta Chin Xi Jinpinga w Moskwie. Chińczycy ujawnili swoją „tajną broń".

Jest nią Peng Liyuan, chińska pierwsza dama, piosenkarka i generał(ka?), okrzyknięta dziś ikoną mody. Przed laty zapewniła sobie rozpoznawalność śpiewając na najważniejszych oficjalnych uroczystościach propagandowych, takich jak otwarcie linii kolejowej na trasie Qinghai-Tybet czy na festiwalach przed chińską publicznością. Ma wyjątkowy głos – część piosenek śpiewa zupełnie jak w jednym z najciekawszych filmów z  Li Gong „Zawieście czerwone latarnie", w tradycyjnych strojach. Niektóre wykonuje w umundurowaniu – jak w 1989 roku dla żołnierzy po pacyfikacji studentów na placu Tiananmen. Zdjęcie śpiewającej Peng Liyuan w wojskowym mundurze z włosami spiętymi w koński ogon przemknęło przez cyberprzestrzeń i błyskawicznie zniknęło z chińskiego Internetu. Jak zauważa brytyjski „Independent", takie przypomnienie kontrastuje ze skromnym wizerunkiem prezentowanym przez Peng Liyuan, odkąd jej mąż został prezydentem.

Media, w tym przede wszystkim Internet, prześcigają się w porównaniach elegancji i smaku chińskiej pierwszej damy do stylu Michelle Obamy, Carli Bruni, a nawet księżnej Kate Middleton. Czy liczba odsłon nazwiska i „newsów" o Peng Liyuan dorówna tej, którą zanotował autor przeboju PSY? Kto wie, choć dostęp Chińczyków do Internetu jest bardzo ograniczony...

Polski „Jarek"

W Polsce także długo utrzymywało się zainteresowanie koreańskim przebojem. Na dwóch największych koncertach sylwestrowych, transmitowanych w ogólnopolskich telewizjach, Gangnam pojawił się w kulminacyjnych momentach. Na weselach wciąż jest obowiązkowym punktem programu, który konkuruje z naszym: „Ona tańczy dla mnie". Sam wokalista PSY wątpi jednak, czy jego hit nadaje się na takie okazje, mówiąc że jest zbyt mało „szykowny".

Jedną z najczęściej oglądanych przeróbek (ponad dwa miliony trzysta tysięcy odsłon) jest śpiewany w rytmie Gangnam Style – „Jarek Polskę zbaw", tekst niezwykle trafnie, ale bez natarczywości, pokazujący absurdy polskiej polityki.

Miara mistrza

Czy Gangnam Style, porównywany dotąd z popularnością Macareny – przebojem obecnym w różnych postaciach od ponad piętnastu lat – przetrwa dłużej niż jeden sezon?

– Popularność piosenki spada, jej szczyt już minął – wyrokuje Choi Jeong In. – Mam jednak nadzieję, że gdy PSY wyda nową piosenkę, ludzie znów odświeżą sobie hit. Jeżeli jednak autor nic nie zrobi, przebój może odejść w zapomnienie w ciągu kilku miesięcy – dodaje.

Nie dalej niż miesiąc temu, światowe media doniosły o nowym hicie Internetu – Harlem Shake. Sukces koreańskiego przeboju można więc zacząć mierzyć nową miarą, miarą „mistrza", do którego odwołują się następcy. Harlem Shake definiowany jako muzyczny mem porównuje się do Gangnam Style niemal we wszystkich artykułach. Nie ma takiego autora, który nie dawałby wzmianki, pytając „Czy Harlem Shake to nowy Gangnam Style?" albo po prostu nawołując „Zapomnijcie o Gangnam, nadchodzi Harlem Shake".

Tyle że dziś mało kto już o nim pamięta, a na kwietniowy album PSY fani wciąż czekają.

Tuż przed pamiętną datą końca świata, premier Australii, w kabaretowym skeczu wygłosiła płomienne przemówienie do narodu. Wspomniała o plagach, które mogą się zdarzyć i zniszczyć ludzkość. Wśród nich wymieniła K-pop (koreańską muzykę pop). A skoro tak, to można więc chyba wierzyć, że przeboje w stylu Gangnam Style przeżyją nawet nas? I co wtedy?

Autorka jest absolwentką wydziału wiedzy o teatrze warszawskiej Akademii Teatralnej. Była podsekretarzem stanu w Kancelarii Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Dziś ekspert w Muzeum Powstania Warszawskiego – Fotoplastikon Warszawski.

Można nie korzystać z Internetu. Można nie zwracać uwagi na nastoletnie dzieci przynoszące wieści o najnowszych trendach technicznych oraz modach z całego świata. Można też wyśmiewać tych, którzy w różnych dziedzinach podejmują próbę pobicia rekordu Guinnessa.

Ale jeśli jest się naprawdę poważnym człowiekiem, to jak uniknąć wiedzy o zjawisku, o którym mówią dosłownie wszyscy: od fachowych dziennikarzy radiowych w ambitnym publicznym radiu, poprzez sportowców, aż po zagranicznych polityków? Jak się nie odnieść do czegoś, kiedy nawet przedstawiciel polskich władz używa zagranicznego fenomenu do promowania własnego kraju? Jak wreszcie zlekceważyć coś, co obejrzało ponad miliard ludzi na świecie? Dzięki nim, a właściwie dzięki nam – autor tego zjawiska otrzyma za rekordowy wynik odsłon 8 milionów dolarów! I jak tu pozostać obojętnym?

Kiedy po długim czasie (od lipca ubiegłego roku) i walecznej obronie, następuje kapitulacja – dołączamy do niemal półtora miliarda klikających na serwisie YouTube, wstukując: „Gangnam Style". O Boże, co to takiego? Czy ten człowiek robi to na serio?

Parodia materializmu

Wokalista PSY (skrót od psycho) bez kokieterii opowiada w wywiadach, że nie spodziewał się takiego sukcesu. Pytany o muzyczne inspiracje jednym tchem wymienia największych artystów – od Freddiego Mercury'ego z Queen, przez Aerosmith, Bon Joviego po Snoop Dogga czy Eminema.

Jednak to, jak bardzo się od nich różni, pokazuje choćby dyskusja na temat nominacji do muzycznych nagród MTV. W kategorii najlepszego teledysku, PSY konkuruje z Lady Gagą, nazywaną królową kiczu. A telefony, które odbiera od kolegów po fachu aranżowane są przez menedżerów Britney Spears czy Justina Biebera.

W Polsce nazwalibyśmy go (oczywiście w przypadku istnienia wersji polskiej) piosenkarzem disco polo, tymczasem w mediach zagranicznych Park Jae-Sang, trzydziestopięcioletni Koreańczyk, były student renomowanych amerykańskich uczelni, nazywany jest raperem.

„Dla Ameryki, dla świata jestem znany jako facet, który nagrał zabawną piosenkę z zabawną muzyką i zabawnym teledyskiem" – mówił w wywiadzie dla „New York Times".  – „Ale w Korei robię większe koncerty, wcale nie z muzyką taneczną. Gram z zespołem, z którym przedstawiamy nasze piosenki w wersji rockowej".

O czym w ogóle jest „Gangnam Style" ? Wszyscy wskazują na prostotę przekazu, jednocześnie podkreślając ironię i dystans artysty do treści piosenki, której bohaterką jest piękna dziewczyna:

Pozostało 82% artykułu
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Adwentowe zwolnienie tempa
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą