Znikająca Rosja

Czy można sobie wyobrazić jakiś kraj europejski, który jednocześnie nie dzielił z Europą jej dziejów? Takim krajem jest Rosja.

Publikacja: 18.01.2014 10:00

Filip Memches

Filip Memches

Foto: Fotorzepa, Magda Starowieyska MS Magda Starowieyska

Owszem, do dziś toczą się spory o jej polityczną, historyczną, cywilizacyjną – bo przecież nie geograficzną – przynależność. Zwolenników koncepcji, które traktują Rosję jako odrębną rzeczywistość względem Europy, nie brakuje. Ich oponenci przypominają, że mamy do czynienia z krajem, którego korzenie sięgają Rusi Kijowskiej – chrześcijańskiego księstwa europejskiego.

A jednak schizma w roku 1054 poskutkowała podziałem chrześcijaństwa na zachodnie i wschodnie. Sprawiła ona, że dzieje ziem ruskich potoczyły się odmienną ścieżką od tej, którą poszła Europa. Zwraca na to uwagę Piotr Nowak w edytorialu najnowszego wydania periodyku „Kronos" (nr 3/2013). Kreśli on następujący portret Rosji: „Państwo to nie miało średniowiecza, architektury gotyckiej, nie wzięło strony w »sporze fakultetów«. Nie wykształciła się w nim ani warstwa solidnych mieszczan, ani stan szlachecki. Na wszystko spoglądał z góry car mieniący się Bogiem, trzymający swój lud w strachu i podejrzliwości. Zachodnie rozumienie wolności oraz instytucje i idee wzmacniające tę wolność padały niezmiennie na jałowy grunt".

W tym kontekście Nowak nawiązuje do opinii pewnego francuskiego arystokraty i stwierdza, że Rosjanie – zarówno ci zapatrzeni w Zachód, jak i ci poszukujący ratunku dla świata w żywiole rosyjskim – „powołani zostali do spraw poważnych? Co to za sprawy, do których powołano Rosjan, i na czym polega powaga tych spraw? Najogólniej rzecz ujmując, to sprawy ostateczne".

W „Kronosie" zatem obcujemy – bezpośrednio lub pośrednio – z gigantami myśli rosyjskiej: Nikołajem Gogolem, Konstantinem Leontjewem (także dzięki szkicowi W.H. Audena „Rosyjski esteta"), Wasilijem Rozanowem, Nikołajem Bierdiajewem, Władimirem Sołowjowem, którzy w swojej twórczości podejmowali kwestie krańcowe.

Frapująco wypada konfrontacja Leontjewa z Rozanowem. Pierwszy był przedstawicielem XIX-wiecznego konserwatyzmu rosyjskiego. Krytykował takie zjawiska jak upowszechnianie edukacji (był bowiem przekonany, że wykształcone masy nie potrafią wziąć odpowiedzialności za nabytą przez siebie wiedzę). Za naczelne wartości uważał patriotyzm, religię i rodzinę. Ich uwiąd interpretował jako objaw upadku cywilizacji europejskiej. Chciał, żeby Rosja temu zgubnemu procesowi się oparła, chociaż snując refleksję nad jej przyszłością, był pesymistą (podobnie jak Sołowjow obawiał się Chińczyków).

Mimo że Leontjew zakończył swój żywot jako mnich prawosławny w Ławrze Troicko-Siergiejewskiej nieopodal Moskwy, to wcześniej – przed złożeniem ślubów mniszych – do chrześcijaństwa podchodził z pozycji kogoś, kto w konflikcie między Jezusem Chrystusem a Wielkim Inkwizytorem – przedstawionym przez Fiodora Dostojewskiego w „Braciach Karamazow" – wziął stronę tego drugiego. Nie krył więc swojej fascynacji siłą – zachwyt estetyczny budziła w nim chociażby parada wojskowa.

Jak dowodził Bierdiajew, Leontjew odrzucał w chrześcijaństwie to, co stanowi o jego istocie – dobrą nowinę. Upatrywał w nim natomiast mrocznej religii trwogi i przemocy przyprawiającej swoich wyznawców o dreszcze przerażającymi wizjami kresu czasów. A sam nie krył tego, że po prostu boi się śmierci.

Inaczej rzecz się ma z Rozanowem. Filozof ten – skądinąd daleki od cerkiewnej prawowierności – odrzucał elitaryzm i wyniosłość Leontjewa. Afirmował ziemskość i doczesność, czemu dawał wyraz w następujących słowach: „życie jest domem. Dom zaś musi być ciepły, wygodny i pełny. Pracuj nad »pełnym domem«".

Rozanow więc krytykował rosyjski cezaropapizm, w ramach którego religia stanowi narzędzie sprawowania władzy. I zarzucał XIX-wiecznemu chrześcijaństwu, że stało się „retoryczne", pozbawione wiary. Całą tajemnicę prawosławia sprowadzał zaś do modlitwy. I pod tym względem był chyba bliżej istoty chrześcijaństwa niż Leontjew. „Jeśli Rozanow – przekonuje Nowak w tekście „Rozmowa o końcu świata" – był pierwszym jurodiwym między rosyjskimi filozofami »srebrnego wieku«, Leontjew okazał się »tym, który powstrzymuje« w dziele beznadziejnej walki z siłami Antychrysta".

Czy intuicje Leontjewa co do Rosji się sprawdziły? Według Gogola na nic się zdało przeoranie przez Piotra Wielkiego rosyjskich umysłów ideami europejskiego oświecenia. Bierdiajew zaś, recenzując powieść Andrieja Biełego „Petersburg", zauważył, że miasto nad Newą, będące przez dwa stulecia jako stolica Rosji biurokratycznym widmem, które stało się zarazem kolebką rewolucji bolszewickiej, to... byt astralny. „Proces gnilny przeszedł od biurokratyzmu do rewolucjonizmu. Prowokacja, otulająca rewolucję gęstą mgłą, ujawnia jej złudny, efemeryczny charakter, a wszystko przemieszcza się za sprawą satanistycznych wichrów".

Dzisiejsza rosyjska elita polityczna odwołuje się do chrześcijaństwa, ale chyba w osobliwej, zniekształconej wersji. Taką wersję mógłby lansować Leontjew. To chrześcijaństwo jako młot byłych kagebowców na zepsucie moralne, które ujawniło się po komunizmie. Ale może i tu mamy do czynienia tylko z bytem astralnym, który towarzyszy zanikowi Rosji w odmętach postmodernistycznego konsumpcjonizmu.

Owszem, do dziś toczą się spory o jej polityczną, historyczną, cywilizacyjną – bo przecież nie geograficzną – przynależność. Zwolenników koncepcji, które traktują Rosję jako odrębną rzeczywistość względem Europy, nie brakuje. Ich oponenci przypominają, że mamy do czynienia z krajem, którego korzenie sięgają Rusi Kijowskiej – chrześcijańskiego księstwa europejskiego.

A jednak schizma w roku 1054 poskutkowała podziałem chrześcijaństwa na zachodnie i wschodnie. Sprawiła ona, że dzieje ziem ruskich potoczyły się odmienną ścieżką od tej, którą poszła Europa. Zwraca na to uwagę Piotr Nowak w edytorialu najnowszego wydania periodyku „Kronos" (nr 3/2013). Kreśli on następujący portret Rosji: „Państwo to nie miało średniowiecza, architektury gotyckiej, nie wzięło strony w »sporze fakultetów«. Nie wykształciła się w nim ani warstwa solidnych mieszczan, ani stan szlachecki. Na wszystko spoglądał z góry car mieniący się Bogiem, trzymający swój lud w strachu i podejrzliwości. Zachodnie rozumienie wolności oraz instytucje i idee wzmacniające tę wolność padały niezmiennie na jałowy grunt".

Plus Minus
Mariusz Cieślik: Luna, Eurowizja i hejt. Nasz nowy narodowy sport
Plus Minus
Ubekistan III RP
Plus Minus
Wielki Gościńcu Litewski – zjem cię!
Plus Minus
Aleksander Hall: Ja bym im tę wódkę w Magdalence darował
Plus Minus
Joanna Szczepkowska: Racja stanu dla PiS leży bardziej po stronie rozbicia UE niż po stronie jej jedności