Ale odległość wydaje się jeszcze większa, bo skromne biuro Le Pen nie ma wiele wspólnego z arystokratycznymi pałacami, które od Wielkiej Rewolucji zaadaptowano na siedziby ministerstw, głównych partii politycznych i innych urzędów publicznych.
46-letnia dziś Marine, matka trójki dzieci, po dwóch rozwodach miała kolejnych partnerów spośród działaczy Frontu. Wciąż jest atrakcyjną kobietą. Ubrana w dżinsowe spodnie, na wysokich obcasach, skraca dystans. – Nie mam problemu z Polakami, którzy pracują legalnie we Francji. Oni nie muszą się obawiać Frontu Narodowego. Jednak konieczne jest wprowadzenie preferencji narodowych na rynku pracy: jeśli Polak i Francuz mają identyczne kwalifikacje, to pracę dostanie ten drugi – odpowiada krótko na moje pytanie. Słowa proste, ale starannie dobrane.
25 marca 2009 r. Jean-Marie Le Pen, założyciel i przez 39 lat przywódca Frontu Narodowego, zaszokował deputowanych Parlamentu Europejskiego, gdy na sali plenarnej oświadczył, że komory gazowe w niemieckich obozach koncentracyjnych to tylko szczegół historii. Dwa dni później Marine w wywiadzie dla czołowej francuskiej stacji radiowej Europe 1 odcięła się od słów ojca.