Katedra jest naprawdę zjawiskowa i ten, kto będąc w Alzacji nie przestąpił jej progów, powinien bardzo żałować. Stoi w świętym od zawsze miejscu, choć nikt nie wie, dlaczego tak jest jest. Ale fakt, że modły odprawiali tu Celtowie, Rzymianie, Germanie, a pierwsza świątynia chrześcijańska powstała tu w momencie, kiedy chrześcijaństwo stało się równoprawnym wyznaniem w starożytnym Rzymie.
Wielokrotnie trawił katedrę ogień i tyle samo razy była odbudowywana. Ostateczne kształty zaczęto jej nadawać w XI wieku, dlatego jej fundamenty i krypty są romańskie, ale w następnych stuleciach jednak przestawiano się stopniowo na gotyk, planowano kolejne nawy i dobudówki oraz to, co najpiękniejsze – słynną północną wieżę.
Zbudowana z pomarańczowego wogeskiego piaskowca jest jedyna w swoim rodzaju i zapiera dech swoim wystrojem. W przeciwieństwie do innych niemieckich katedr, jak choćby tej wspaniałej, Mariackiej w Monachium, która jest raczej szczytem ascetyzmu, Liebfrauenmünster w Strasburgu pyszni się porywającym wystrojem, mieniącym się kolorami rzucanymi przez witrażowe szybki, majstersztykiem mechanicznym, czyli zegarem astronomicznym (z podobizną na froncie m.in. Mikołaja Kopernika) oraz niespotykanymi organami zawieszonymi na lewej ścianie środkowej nawy, kilkanaście metrów nad ziemią. Te organy budzą niemal postrach, bo zdaje się, jakoby zaraz miały runąć.