Dla młodych język, jakim pisał Mickiewicz, niewiele się różni od chińskiego. Myślę nie tyle o słuchaniu, ile o próbach czytania i pokonywania długich kwiecistych fraz przez pokolenie esemesów. Rzecz jeszcze w tym, że młode pokolenie żyje w czasach informacji. Język refleksyjny w zasadzie już nie istnieje.
Zresztą bardzo przyczyniła się do tego nowa fala artystów. Walczyli z klasykami tak ostro, że wreszcie walkę wygrali. Opierając się klasykom, łamiąc ich formę, dodając swoje teksty, wpisując ich w okoliczności popkultury, zmietli wroga z powierzchni ziemi. Nic nie pomogły nawoływania, przerażenie, przestrogi, oburzenie na nowy barbarzyński kierunek, który za nic ma klasyczne reguły i który jest śmiertelnym zagrożeniem dla języka polskiego. Nasi barbarzyńcy sami stali się klasykami, tyle tylko, że ich oponentów już nikt nie zna, nikt nie słyszał i nie widział klasycznie zagranej, klasycznie wypowiedzianej i klasycznie wystawionej sztuki klasyków. Istnieje tylko walka z nimi. To tak, jakby bokser po wygranej walce bił się dalej z niewidzialnym rywalem.