Jan Bończa Szabłowski: Dziady i baby

Historia polskiego teatru pokazała, że Mickiewiczowskie „Dziady", choć pisane były w różnych częściach, w różnym czasie i różnych miejscach, to kiedy już trafią na scenę, potrafią się tak ze sobą zrosnąć, że stają się groźne. Spędzają sen z powiek politykom, zwłaszcza rządzącym. Czasem nawet wbrew intencji reżyserów. Najlepszy przykład to słynne „Dziady" Kazimierza Dejmka, które u władz PRL wywołały wściekłość i zapoczątkowały wręcz rewolucję. Reżyser wprawdzie pragnął nimi uczcić rewolucję, tyle że październikową.

Publikacja: 31.12.2021 06:00

Jan Bończa Szabłowski: Dziady i baby

Foto: Fotorzepa

Najnowsza premiera Mai Kleczewskiej w Krakowie nie wywołała jeszcze rewolucji, ale już została potępiona przez miejscową kurator. Jeszcze przed zobaczeniem. Ponieważ najbliższy rok ma być rokiem romantyzmu, należy się spodziewać kolejnych inscenizacji i kolejnych sprzeciwów. Jak więc wystawić „Dziady", by spotkały się z uznaniem władzy? Wystarczy przygotować odpowiednią adaptację, pomijając punkty zapalne utworu.

Przede wszystkim cytat „Ciemno wszędzie, głucho wszędzie, co to będzie, co to będzie" w czasach gwałtownych podwyżek cen energii brzmi wyjątkowo prowokacyjnie.

Pozostało 87% artykułu

Kontynuuj czytanie tego artykułu w ramach subskrypcji rp.pl

Na bieżąco o tym, co ważne w kraju i na świecie. Rzetelne informacje, różne perspektywy, komentarze i opinie. Artykuły z Rzeczpospolitej i wydania magazynowego Plus Minus.

Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Zanim nadeszło Zmartwychwstanie
Plus Minus
Bogaci Żydzi do wymiany
Plus Minus
Robert Kwiatkowski: Lewica zdradziła wyborców i członków partii
Plus Minus
Jan Maciejewski: Moje pierwsze ludobójstwo
Plus Minus
Ona i on. Inne geografie. Inne historie