W jednym z opowiadań Dezső Kosztolányiego świeżo upieczony maturzysta romansuje ze znajdującą się w ostatnim rozbłysku swej urody zamężną matroną. I to cień „tego trzeciego", zdradzanego męża, jest głównym bohaterem ich miłosnej historii. „On cię zabije" – szepcze co chwila przerażona kobieta. „Będziemy się strzelać!" – deklaruje chłopiec. Każdy szelest może oznaczać jego nadejście, skrzypnięcie schodów jest obietnicą dramatycznej, być może nawet skąpanej we krwi awantury. I któregoś wieczora to rzeczywiście był on, wrócił wcześniej z podróży służbowej. Wszedł do swej sypialni i ujrzawszy zamarłe w przerażeniu twarze kochanków grzecznie przeprosił, zapewniając, że już sobie idzie, wpadł tylko po szlafrok. Kobieta i chłopak spojrzeli na siebie, z pretensją i niezrozumieniem, jak brutalnie wybudzone z pięknego snu dzieci. Poczuli się oszukani, żeby nie powiedzieć – zdradzeni.