Ważna i pomocna jest rzetelna wiedza o tym, co się dzieje w świecie. Informacje z miejsc katastrof i konfliktów nie powinny kończyć się tylko na opisie samej tragedii. Nasze zainteresowanie tzw. zapomnianymi konfliktami czy krajami biednymi zwiększa możliwość niesienia im pomocy. Konieczne jest budowanie świadomości wpływu globalnej ekonomii na najbiedniejsze kraje świata. Chronienie rynku najbogatszych krajów przez politykę celną przyczynia się do utraty bezpieczeństwa żywnościowego krajów Południa, uniemożliwiając im konkurowanie z produktami z krajów Północy. Według raportu o rozwoju społecznym UNDP z 2005 r. kraje rozwijające się tracą ok. 24 mld USD rocznie wskutek protekcjonalizmu i subsydiowania rolnictwa w krajach wysoko rozwiniętych. To nie sama źle udzielana pomoc, ale mechanizmy funkcjonujące w gospodarce światowej powodują dalsze ubożenie krajów najsłabiej rozwiniętych. I tu jest ogromna rola do odegrania przez media, szkoły i organizacje zajmujące się edukacją.
Na każdym etapie pomocy nie należy się kierować własnymi wyobrażeniami o tym, czego ludzie potrzebują. Pomoc jest dzieleniem się, jest wyrazem solidarności, a więc nie dawaniem tego, co jest nam niepotrzebne. Najbardziej skuteczna pomoc to taka, która dociera bezpośrednio do beneficjenta. Na misjach w Palestynie, Darfurze, Afganistanie, Sudanie Południowym, Sri Lance czy Czeczenii mieszkamy wśród ludzi, znamy lokalne władze i organizacje i od nich się dowiadujemy, czego potrzebują, oraz to oni uczestniczą w procesie pomocy. Pomoc nie będzie nigdy skuteczna, jeżeli nie będzie dostosowana do lokalnych zwyczajów i tradycji. Nie można np. w kraju muzułmańskim wybudować toalety, której drzwi są zwrócone w stronę Mekki. Albo zbudować studni na pompę z silnikiem Diesla tam, gdzie ciężko o paliwo. Te i inne zasady są częścią dziesięciu przykazań pomocy PAH, które dają się zastosować do każdego rodzaju pomocy.
Myślę, że zasady udzielania pomocy Williama Easterly’ego opisane w artykule p. Rosiaka są z nimi tożsame. Tyle że o takiej pomocy niewiele się mówi. Naszym zadaniem jest bycie jak najbliżej tych, którym pomagamy. Agnieszka, która w Sudanie południowym uczyła kobiety uprawy warzyw, razem z nimi kopała grządki, nosiła wodę, siała, przesadzała, a potem cieszyła się smakiem pomidorów, o których tak marzyła Elizabeth. W Sudanie południowym w Bor County przeszkoliliśmy kobiety, które dziś mają nad Nilem własne ogródki, uprawiają warzywa, które sprzedają. Dzisiaj kolejne kobiety uczą się uprawy warzyw, powstaje również Centrum Szkoleniowe, gdzie będą się uczyły wypieku chleba, hodowli kurczaków i szycia. Zarówno projekt ogródków, jak i centrum to pomysł lokalny, oparty na pomysłach i potrzebach kobiet.
Organizacje pozarządowe nie są bezkrytyczne wobec stylu, w jakim jest udzielana pomoc rozwojowa. W raporcie Concord z 22 maja 2008 roku Europejskiej Konfederacji Organizacji Humanitarnych i Rozwojowych skupiającej ponad 1600 organizacji pozarządowych (w tym PAH) zwrócono uwagę na to, że UE musi popracować nad przewidywalnością i przejrzystością pomocy rozwojowej. „Polska oficjalna pomoc rozwojowa (ODA) jest nieprzewidywalna. Kilkuletnie plany i zobowiązania finansowe są obecnie niemożliwe do podjęcia ze względu na brak ustawy regulującej. Priorytety polskiej pomocy oraz wydatkowane sumy ogłaszane są w trybie rocznym” – czytamy w raporcie. To zaś prowadzi do absurdów realizowania projektów rozwojowych w ciągu ostatnich dwóch – trzech miesięcy każdego roku.Korupcja, o której tyle się mówi, też jest do ominięcia, może nie zawsze, i często kosztuje to chociażby czas, który trzeba poświęcić, żeby załatwić sprawy po swojemu. Na Sri Lance, zanim zaczęliśmy odbudowę szkół, musieliśmy ominąć wyznaczone przez rząd biura architektoniczne zatwierdzające plany odbudowy za „jedyne” 10 proc. wartości szkoły. Kraje, w których najczęściej przychodzi nam pracować, mają rozbudowane i skorumpowane biurokracje, bałagan w przepisach etc., ale to nie jest wystarczający powód, żeby z bycia tam na miejscu i uczestniczenia bezpośrednio w pomocy rezygnować. Organizacje potrafią sprawić, żeby pomoc nie trafiała do kieszeni reżimów.
Zaraz po katastrofie potrzebni są ratownicy, a za nimi organizacje, które sprawnie potrafią dostarczyć rzeczy i żywność potrzebne do przetrwania. W przypadku takich krajów jak Birma, gdzie trudno się dostać, gdzie panuje korupcja, bardzo ważne jest nawiązanie takich kontaktów i znalezienie sposobów pomocy, które pozwolą na dotarcie do prawdziwie potrzebujących. Trzeba budować świadomość, zwłaszcza wśród firm, ale również wśród innych ofiarodawców, że na miejscu trzeba tę pomoc rozwieźć, a więc trzeba wynająć samochody, ludzi, kupić paliwo, zatrudnić tłumaczy. Trzeba wysłać kogoś z organizacji, kto nawiąże bezpośrednie kontakty, zbierze informacje na miejscu, określi najlepszy rodzaj pomocy. Z tym wiążą się koszty przelotu, poruszania się na miejscu, wyżywienia, spania etc. Często ofiarodawcy chcą dać „tylko na pomoc”, nie mając świadomości, że zorganizowanie i dostarczenie tej pomocy też kosztuje.
Etap dostarczania tzw. darów powinien zakończyć się w momencie zabezpieczenia warunków do przeżycia, ale programy budowy schronień i dostępu do wody pitnej są konieczne znacznie dłużej. Dlatego na etapie pomocy w odbudowie organizacje finansują odbudowę instytucji: szkół, szpitali, przedszkoli, ujęć wodnych oraz pomagają w różny sposób w odbudowie domów i w odtworzeniu zniszczonych miejsc pracy. W ten sposób pomoc humanitarna przechodzi w pomoc rozwojową, chociaż bardzo trudno jest wyznaczyć granicę pomiędzy nimi.