Żydzi walczyli w Legionach Polskich

Polscy i żydowscy legioniści darzyli się zazwyczaj wzajemnym szacunkiem i życzliwością. Na ich dobre relacje wpływał wspólny cel – walka o niepodległość

Publikacja: 09.10.2010 01:01

Żydzi walczyli w Legionach Polskich

Foto: Rzeczpospolita

Jestem antysemitą, bo semita to człowiek, który ucieka z pola walki. Takie wyznanie padło z ust posła Wacława Budzyńskiego na posiedzeniu komisji sejmowej w 1937 roku. To nie siła stereotypu mówiącego wówczas o tym, że z Żydów żadni żołnierze. To zła wola, bo poseł Budzyński był legionistą i nie mógł nie wiedzieć, że w Legionach Polskich Żydzi służyli ofiarnie i niejednokrotnie bohatersko.

Było ich co najmniej 648, tylu doliczył się Marek Gałęzowski, autor książki „Na wzór Berka Joselewicza” (IPN) – słownika biograficznego Żydów służących w Legionach – zawierającej też portret zbiorowy tej grupy. Byli najliczniejszą mniejszością narodową w tej formacji.

Niespełna 700 na 25 – 30 tysięcy ludzi, którzy przeszli przez szeregi Legionów. Dużo to czy mało? Autor uważa, że udział Żydów był znaczący, przypominając, że w społeczeństwie polskim akceptacja walki zbrojnej o niepodległość nie była powszechna, a udział w niej stanowił wybór „nielicznych przedstawicieli poszczególnych warstw społeczeństwa, przede wszystkim wywodzących się z polskiej szlachty”.

Na taką a nie inną skalę obecności Żydów w legionowych mundurach wpłynęły niełatwe stosunki między Polakami i Żydami, nacechowane wzajemnymi uprzedzeniami i pretensjami, wzajemna izolacja oraz porażka programu asymilatorskiego.

„Można przypuszczać – pisze Marek Gałęzowski – że sprawa niepodległości musiała mieć dla większości Żydów wymiar całkowicie egzotyczny”.

[srodtytul]Kapelusznik obok studenta[/srodtytul]

Kim byli więc ci, którzy razem z Polakami postanowili walczyć z bronią w ręku o Polskę? Mogłoby się wydawać, że są to w większości Żydzi zasymilowani, spolonizowani neofici, należący w większości do warstwy inteligenckiej.

Marek Gałęzowski obala takie domniemanie. Ludzie ze środowisk zasymilowanych stanowili mniejszość. Należał do tej grupy m.in. Juliusz Natanson-Leski, syn czołowego przedstawiciela środowiska asymilatorskiego Kazimierza, prawnika i finansisty, ojciec słynnego oficera wywiadu AK – Kazimierza Leskiego.

„Żydzi-legioniści postrzegali się jako Polacy pochodzenia mojżeszowego” – pisze Gałęzowski. Uważali się za członków grupy religijnej, a nie narodowej. Obok studentów, kupców, gimnazjalistów, urzędników, lekarzy, nauczycieli, dziennikarzy byli blacharze, stolarze, piekarze, rzeźnicy, krawcy, kapelusznicy, malarze pokojowi.

Co ich przywiodło do Legionów? Marek Gałęzowski nie zgadza się z poglądem, że decydujący wpływ miały idee socjalistyczne (socjalizm nie różnicował ludzi według kryterium narodowościowego) ani demokratyzm środowisk tworzących tę formację wojskową. Jego zdaniem decydujące były najpewniej szkoła i otoczenie polskie w warunkach autonomii w zaborze austriackim. Jednak to tłumaczenie nie odnosi się do zaboru rosyjskiego, gdzie nie istniało polskie szkolnictwo. Tam motywacje musiały być inne, zapewne właśnie socjalistyczne.

W niektórych przypadkach akces do Legionów był kwestią tradycji rodzinnej. Henryk Hertz Barwiński był synem powstańca z 1863 roku, zesłańca syberyjskiego, Jan Prot (Berlinerblau) prawnukiem oficera Legionów Dąbrowskiego i wojska Księstwa Warszawskiego. Część z Żydów-legionistów przed I wojną angażowała się w działalność w PPS, ZWC, była członkami paramilitarnych polskich organizacji w Galicji – Strzelca, Związku Strzeleckiego, Polskich Drużyn Strzeleckich. Emilian Stanisław Schall ukończył szkołę podoficerską Związku Strzeleckiego, a egzaminował go Edward Rydz-Śmigły.

Marek Gałęzowski przypomina, że Legiony były formacją ochotniczą. Czym się kierowali Żydzi, wstępując do niej? Juliusz Kaden-Bandrowski tak pisał o Bronisławie Mansperlu: „Jaki też interes, prawdziwy, osobisty ma Mansperl w trosce swej o walkę za Ojczyznę?... Mansperl był Żydem – istotnie miał jeden wielki, prawdziwy, osobisty interes w walce za Polskę, przelewając za Nią krew, pragnął sobie zdobyć do Niej prawo, którego by mu nikt odmówić nie śmiał”.

[srodtytul]Bohaterstwo i poświęcenie[/srodtytul]

Mansperl, uczestnik strajku szkolnego w Królestwie Polskim, student medycyny na Sorbonie (nie chciał studiować na rosyjskim uniwersytecie), członek Związku Walki Czynnej, poległ jako porucznik Legionów w 1915 r. na Wołyniu. Pośmiertnie został odznaczony krzyżem Virtuti Militari. Wraz z porucznikiem Józef Blauerem Kratowiczem, który zginął tego samego dnia, należeli do grupy 58 oficerów-legionistów pochodzenia żydowskiego.

Można sądzić, ze Żydzi w Legionach, wiedząc o powszechnym przekonaniu dotyczącym niezdolności Żydów do walki, starali się udowodnić polskim kolegom, że potrafią być równie jak oni odważni i bohaterscy, i dlatego wykazywali się brawurą i poświęceniem. Jak stwierdza Marek Gałęzowski, pojawiający się czasem pogląd, że Żydzi chcieli służyć w formacjach zaplecza Legionów, nie znajduje żadnego potwierdzenia źródłowego.

„Gdy legioniści zmęczeni kilkudniowymi nieustannymi walkami znajdowali się w ostatnim dniu pod silnym ogniem nieprzyjacielskim, przyszedł rozkaz do ataku. Nikt nie ruszył się z miejsca, jedyny inż. Reich rzucił się naprzód, a widząc swych towarzyszy niezdecydowanych, zgromił ich słowami: wstydźcie się, ja, Żyd, mam dla was być przykładem. Zawstydzeni ruszyli legioniści pod przewodnictwem Reicha do ataku, w którym on sam poniósł ciężkie rany”. Samuel Reich został pośmiertnie odznaczony Virtuti Militari.

O kapralu Izaaku Jungermanie, sanitariuszu, kapelan legionowy ks. Henryk Ciepichałł mówił, że jest pełen czci dla jego bohaterstwa i poświęcenia. „Prawdziwy Polak wyznania mojżeszowego, aby wszyscy tacy byli wyznania rzymskokatolickiego”. Pośmiertnie odznaczono go Virtuti Militari. Może właśnie on, o którym koledzy mówili, że jest mniej wartościowym żołnierzem, i wytykali mu, że słabo mówi po polsku, chciał swym przykładem na polu bitwy zamknąć im usta.

O Władysławie Steinhausie, synu adwokata, studencie prawa, gen. Mieczysław Norwid-Neugebauer pisał: „swą namiętną gorączką bojową budził szczery zachwyt”. Steinhaus zginął w walkach na Wołyniu w 1915 r. Jego bratem stryjecznym był także służący w Legionach Hugo Steinhaus, późniejszy wybitny matematyk, kierownik katedry na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie.

„Polscy i żydowscy legioniści darzyli się zazwyczaj wzajemnym szacunkiem i życzliwością. Na ich dobre relacje wpływał wspólny cel – walka o niepodległość, i ponoszone trudy życia wojennego (...) Wypadki złego traktowania z powodu pochodzenia żydowskiego zdarzały się sporadycznie”.

Jak podaje Marek Gałęzowski, lista poległych i zaginionych legionistów pochodzenia żydowskiego liczy 65 nazwisk – to jest niemal 10 proc. służących w Legionach.

Część Żydów-legionistów walczyła później w obronie Lwowa (zauważalna grupa wywodziła się z tego miasta – był wśród nich ojciec znanego historyka Richarda Pipesa) i w wojnie z bolszewicką Rosją, a ich czyny były honorowane odznaczeniami wojennymi. Feliks Kwiatek był pięciokrotnie dekorowany Krzyżem Walecznych (piąte odznaczenie – za obronę Warszawy w 1939 r.), Henryk Goldman – czterokrotnie. Autor pisze, że dotkliwą stratą dla korpusu oficerskiego WP była bohaterska, dramatyczna śmierć (mianowanego kapitanem za wykazane w walce męstwo) w boju pod Mozyrzem w lipcu 1920 r. Filipa Śmiłowskiego.

[srodtytul]Na bezrobociu i w elitach[/srodtytul]

Jaka okazała się Polska dla Żydów, którzy walczyli o jej niepodległość? Marek Gałęzowski stwierdza, że wbrew stereotypowi utrwalonemu w PRL legioniści nie byli warstwą uprzywilejowaną społecznie i polityczne w latach II Rzeczypospolitej, szczególnie po 1926 roku. Przywilejami cieszyła się tylko wąska grupa sprawująca władzę.

Żydowscy kombatanci dzielili los polskich, szczególnie ci niewykształceni, pracujący jako robotnicy i drobni rzemieślnicy. Podobno podczas jednego ze zjazdów legionistów gen. Felicjan Sławoj Składkowski, minister spraw wewnętrznych i premier, powiedział do jednego z szeregowych żołnierzy: „Razem dźwigaliśmy tę Polskę!”. Na co kombatant: „Tak jest, panie generale, tylko pan ją złapał za cycki i ma pan mleko, a ja za dupę i mam gówno”.

Legioniści Żydzi korzystali z Bratniej Pomocy Związku Legionistów Polskich, starającej się o m.in. o znalezienie pracy. Notowano przypadki niechęci, z jaką się spotykali. W 1937 r. zwolnił się z pracy Moszek Gotlib. Przedstawiciel koła byłych żołnierzy tak pisał o powodach: „Petent na konduktora tramwajowego nie nadaje się w obecnych czasach, gdyż jako żyd naraża się często na przykrości ze strony pasażerów i na tym tle powstają zatargi, z powodu których groziły mu dyscyplinarki”. Legionowa bratnia pomoc starała się, by w Polskim Radiu znalazł na stanowisku bez kwalifikacji pracę Pinkus Dawidowicz.Urzędnik, do którego skierowano prośbę, zatrudnił już – na stanowisko wartownika – innego legionistę pochodzenia żydowskiego i odpisał: „Uważam za wskazane obecnie nie zatrudniać drugiego żydka”.

W tym samym czasie, od 1934 r. do wybuchu wojny, dyrektorem rady programowej Polskiego Radia był Karol Lilienfeld-Krzewski, prezesem Najwyższej Izby Kontroli – gen. Jakub Krzemieński. Witold Langrod pracował jako naczelnik wydziału Polaków za granicą w MSZ, Henryk Gruber był prezesem Państwowego Urzędu Kontroli Ubezpieczeń i prezesem rady nadzorczej banku PKO, Henryk Eile – członkiem Najwyższej Komisji Dyscyplinarnej przy premierze, Mieczysław Kaplicki był prezydentem Krakowa, Jan Prot – dyrektorem państwowej fabryki zbrojeniowej w Pionkach, Hilary Mastbaum – pracownikiem sekretariatu generalnego BBWR – partii rządzącego obozu piłsudczykowskiego. Wszyscy oni służyli w Legionach.

Richard Pipes pisze we wstępie do książki Marka Gałęzowskiego, że powstały po śmierci Piłsudskiego Obóz Zjednoczenia Narodowego, nie dopuszczał do swych szeregów Żydów. Jednakże w OZN członkiem rady naczelnej był legionista Mieczysław Kaplicki, w OZN działał też Karol Lilienfeld-Krzewski.

Major Leon Loria był zastępcą dowódcy 1. Pułku Lotniczego i kierownikiem referatu w Ministerstwie Spraw Wojskowych. Pułkownik Stanisław Orski był szefem wydziału w departamencie sprawiedliwości resortu spraw wojskowych. Dowódcami pułków byli podpułkownicy Maksymilian Landau i Wilhelm Czopp. To, że Żyd (Polak pochodzenia żydowskiego) może być świetnym żołnierzem, budziło niekiedy zdziwienie, skoro w opiniach służbowych zdarzały się takie stwierdzenia, jak te dotyczące Oskara Berensona: „Oficer o nieprzeciętnej wartości w wojsku – mimo wyznania”.

W międzywojennej Polsce, opisywanej nierzadko jako kraj antyżydowskich burd, bojkotu sklepów żydowskich i gett ławkowych, żydowskie pochodzenie nie wykluczało zatem – szczególnie po maju 1926 roku –z przynależności do elity władzy, możliwości zajęcia ważnych stanowisk w służbie publicznej. Żydzi zdobywali sobie – podobnie jak Polacy – prawo do tej przynależności, walcząc o niepodległość Polski, m.in. właśnie w mundurach legionowych.

Można oczywiście twierdzić, ze liczba osób pochodzenia żydowskiego w administracji państwowej na stanowiskach oficerskich była nieproporcjonalnie mała w stosunku do liczebności Żydów wśród obywateli II RP. Ale jest to przykładanie dzisiejszych standardów do sytuacji sprzed 80 – 90 lat. I pomijanie faktu, że Polakom w odzyskaniu niepodległości nie pomagała gremialnie żadna inna żyjąca wśród nich nacja. Najwięcej wszakże wśród tych wyjątków od reguły, wśród obcych, którzy stali się dla Polaków swoimi, było Żydów.

Biogramy autorstwa Marka Gałęzowskiego wprowadzają pewną korektę do postrzegania sowieckiej okupacji na Kresach. Polacy zapamiętali bramy triumfalne stawiane we wrześniu 1939 roku przez Żydów na powitanie Armii Czerwonej i czerwoną milicję, wśród której byli widoczni Żydzi, oraz padające z ich ust słowa: „Skończyła się ta wasza Polska”.

Jednak aresztowanymi i deportowanymi na Kresach nie byli sami Polacy. Ten los dotknął część Żydów potraktowanych jako wrogowie klasowi. Wśród nich byli m.in. żołnierze Legionów, np. „burżuj” Leon Frankel, właściciel tartaku, cegielni i majątku ziemskiego, zamordowany przez NKWD, tak samo jak „reakcjonista”, działacz BBWR Leopold Spira. Deportowano Hilarego Mastbauma i Mieczysława Kaplickiego, także związanych z obozem piłsudczykowskim. Czymś musiał zawinić – może brakiem entuzjazmu wobec sowieckie władzy – klasowo przecież bliski komunistom stolarz Geztel Apfelsus, bo także został deportowany.?

Jestem antysemitą, bo semita to człowiek, który ucieka z pola walki. Takie wyznanie padło z ust posła Wacława Budzyńskiego na posiedzeniu komisji sejmowej w 1937 roku. To nie siła stereotypu mówiącego wówczas o tym, że z Żydów żadni żołnierze. To zła wola, bo poseł Budzyński był legionistą i nie mógł nie wiedzieć, że w Legionach Polskich Żydzi służyli ofiarnie i niejednokrotnie bohatersko.

Było ich co najmniej 648, tylu doliczył się Marek Gałęzowski, autor książki „Na wzór Berka Joselewicza” (IPN) – słownika biograficznego Żydów służących w Legionach – zawierającej też portret zbiorowy tej grupy. Byli najliczniejszą mniejszością narodową w tej formacji.

Pozostało 94% artykułu
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Artur Urbanowicz: Eksperyment się nie udał