Jestem antysemitą, bo semita to człowiek, który ucieka z pola walki. Takie wyznanie padło z ust posła Wacława Budzyńskiego na posiedzeniu komisji sejmowej w 1937 roku. To nie siła stereotypu mówiącego wówczas o tym, że z Żydów żadni żołnierze. To zła wola, bo poseł Budzyński był legionistą i nie mógł nie wiedzieć, że w Legionach Polskich Żydzi służyli ofiarnie i niejednokrotnie bohatersko.
Było ich co najmniej 648, tylu doliczył się Marek Gałęzowski, autor książki „Na wzór Berka Joselewicza” (IPN) – słownika biograficznego Żydów służących w Legionach – zawierającej też portret zbiorowy tej grupy. Byli najliczniejszą mniejszością narodową w tej formacji.
Niespełna 700 na 25 – 30 tysięcy ludzi, którzy przeszli przez szeregi Legionów. Dużo to czy mało? Autor uważa, że udział Żydów był znaczący, przypominając, że w społeczeństwie polskim akceptacja walki zbrojnej o niepodległość nie była powszechna, a udział w niej stanowił wybór „nielicznych przedstawicieli poszczególnych warstw społeczeństwa, przede wszystkim wywodzących się z polskiej szlachty”.
Na taką a nie inną skalę obecności Żydów w legionowych mundurach wpłynęły niełatwe stosunki między Polakami i Żydami, nacechowane wzajemnymi uprzedzeniami i pretensjami, wzajemna izolacja oraz porażka programu asymilatorskiego.
„Można przypuszczać – pisze Marek Gałęzowski – że sprawa niepodległości musiała mieć dla większości Żydów wymiar całkowicie egzotyczny”.
[srodtytul]Kapelusznik obok studenta[/srodtytul]