O co naprawdę chodzi Andrzejowi Horubale w krytyce tomiku „De profundis” Wojciecha Wencla? („Patriotyzm w trupim pyle”, „Rz” z 27 – 28 listopada br.). Raczej nie o jego stronę ściśle poetycką, skoro sam przyznaje, że jeśli chodzi o warsztat, mamy tu do czynienia z dużym kunsztem. Tym, co budzi jego niezgodę, zakłóca odbiór tych wierszy i każe tak nisko je oceniać, jest ich treść, a dokładniej – świat wartości, do jakich się odwołują.
Horubale chodzi zwłaszcza o nurzanie się przez poetę w śmierci i cierpieniu przy okazji kontemplowania tragicznych wydarzeń z narodowej historii, takich jak zbrodnia katyńska, powstanie warszawskie czy ostatnio katastrofa smoleńska, i budowanie na tym jakiegoś wyższego doświadczenia duchowego. To te treści sprawiają, że magia formy pryska. Wencel był dobrze rokującym poetą, gdy w natchnieniu sławił uroki picia śliwowicy, natomiast przepadł, gdy zaczął się oddawać nastrojom martyrologicznym i narodowemu cierpiętnictwu.
„Twórcą tego klimatu” Horubała mianuje Jarosława Marka Rymkiewicza, wskazuje też na środowisko „44 / Czterdzieści i Cztery”, a zwłaszcza „Manifest neomesjanistyczny” mojego autorstwa. Można więc powiedzieć, że zgubnej przemianie poetyckiej autora „De profundis” w dużym stopniu winna jest próba powrotu przez nasze środowisko do jednego z najważniejszych nurtów polskiej, romantycznej, nade wszystko zaś chrześcijańskiej tradycji. Kością w gardle staje Horubale mesjanizm, do którego na polu poezji nawiązuje Wencel.
Ja natomiast uważam, że naszej kulturze niczego tak nie potrzeba – i na polu literatury, i filozofii oraz teologii – jak właśnie powrotu do idei mesjanistycznej, czego jednym ze zwiastunów są wiersze ze zbioru „De profundis”. To zaś nieuchronnie wiąże się z podjęciem i wręcz kontemplacją problemu cierpienia i śmierci w historii ludzi i narodów.
[srodtytul]Mesjanizm biblijny i polski neomesjanizm[/srodtytul]
Mesjanizm to nie wymysł naszych wieszczów. Jest to jeden z centralnych wymiarów Objawienia i opartej na nim myśli judeochrześcijańskiej. Myśl ta, odsłaniając prawdę o naszym „byciu w świecie”, przede wszystkim stara się oświetlić problem dziejów. Bóg Abrahama objawia się bowiem przez konkretne wydarzenia historyczne, ukazując, że nie tylko nie opuścił człowieka, ale też, że ma pewien zbawczy plan wobec historii, której końcem i wypełnieniem będzie przyjście Mesjasza.