Na tej osi politycznego zwarcia nie istnieją pozostałe partie z pierwszej czwórki, czyli SLD i PSL. Muszą znaleźć sposób, by włączyć się do gry o wyborców. W przypadku SLD będzie to trudne. W przypadku PSL niekoniecznie, bo już w poprzednich kampaniach ludowcy przyjęli strategię: „nas wasze polityczne kłótnie nie interesują".
O tym, jak trudno Sojuszowi będzie się wbić w zwarcie Platformy i PiS (mimo że może być przyszłym koalicjantem zarówno jednej, jak i drugiej partii), świadczą choćby losy raportu przygotowanego przez komisję posła SLD Ryszarda Kalisza zajmującą się tragiczną śmiercią prominentnej postaci lewicy Barbary Blidy.
Oprócz SLD głównej tezy tego raportu, czyli żądania postawienia przed Trybunał Stanu Jarosława Kaczyńskiego, premiera w tamtym czasie, oraz Zbigniewa Ziobro, ówczesnego ministra sprawiedliwości, nikt nie poparł. Z Platformą włącznie.
– PO zastosowała w tej sprawie podwójną gardę – uważa politolog Kazimierz Kik. Gdyby lider PO Donald Tusk poparł ten pomysł, to byłoby tak, jakby dmuchnął w żagle SLD. Jednocześnie nie popierając ataku na swojego głównego rywala, wykazał się wstrzemięźliwością. Mile widzianą przez wyborców, którzy bardzo nie lubią tych, którzy atakują, i współczują atakowanym. Tę próbę znalezienia się na osi kampanii Sojusz już przegrał. Będą jednak inne.
Bo na osi kampanijnego sporu w najbliższych tygodniach znajdą się przede wszystkim takie tematy, jak tragedia smoleńska, drożyzna w kraju i polska prezydencja w UE. I to zapewne w tej kolejności. Tak uważają politolodzy Wawrzyniec Konarski i Jarosław Flis, z którymi rozmawiała „Rzeczpospolita". Tylko w sprawie drożyzny SLD i być może PSL będą miały do przekazania wyborcom własną opowieść. O tym, że główną osią kampanii będzie zderzenie „zdrajców" Donalda Tuska z „faszystami" Jarosława Kaczyńskiego, jest przekonany Eryk Mistewicz, konsultant polityczny.
Rozgrzane emocje
Zarówno dla PO, jaki dla PiS, jest to i korzystne, i wygodne. Ale w większym stopniu dla Platformy. – To oś bardzo emocjonalna, podgrzewa zwolenników obu stron – uważa Eryk Mistewicz, konsultant polityczny.
Silne uczucia skutecznie wypierają merytoryczną debatę, która nie dość, że jest trudna do przedstawienia, to jeszcze mało nośna wyborczo. I nic tak nie służy podniesieniu frekwencji jak rozpalone emocje. Na tym etapie kampanii wygląda na to, że frekwencja może być bardzo niska. Być może najniższa ze wszystkich dotychczasowych w wyborach parlamentarnych.
– Celem PO jest lewarowanie frekwencją – mówi Mistewicz. To dzięki mobilizacji młodych ludzi, którym zachciało się pójść do urn, Platforma wygrała w 2007 roku. Dzisiaj młodzi czują się zawiedzeni partią premiera Tuska. A o ich względy zabiega i PiS, i SLD.
Partia Jarosława Kaczyńskiego odwołuje się do patriotycznych uczuć i narodowej wspólnoty tych młodych, którzy chcą czegoś więcej niż brzucha pękatego i wypchanej kasy. SLD chce ich przekonać, że gdy Sojusz będzie rządzić, zagwarantuje coś więcej niż tylko ciepłą wodę w kranach, o którą dbała PO. Napieralski opowiada o nowoczesnych technologiach i szansach dla młodych. Choć na razie oprócz pozyskania top modelki na listy wyborcze SLD niewiele z tego wynika.