Błotem w Jana Pawła II

Brytyjski dziennikarz nakreślił groteskowy portret polskiego papieża

Publikacja: 31.12.2011 00:01

Karol Wojtyła jako robotnik zakładów Solvaya w latach wojny

Karol Wojtyła jako robotnik zakładów Solvaya w latach wojny

Foto: Getty Images

Nie nada­wał się nie tyl­ko na pa­pie­ża, ale na księ­dza na­wet. Ar­cy­bi­sku­pem zro­bił go Klisz­ko. Sfał­szo­wał lub ze­zwo­lił na to, by sfał­szo­wa­no mu ży­cio­rys. Był skry­tym an­ty­se­mi­tą i zwo­len­ni­kiem fa­szy­zmu wiel­bią­cym ge­ne­ra­ła Fran­co. Gdy w cza­sie woj­ny na­ród wal­czył z hi­tle­row­skim oku­pan­tem, zaj­mo­wał się sztu­ką i po­ezją. Po­nad­to jaw­nie ko­la­bo­ro­wał z hi­tle­row­ca­mi, pra­cu­jąc na po­trze­by fa­bry­ki śmier­ci w Au­schwitz. Ja­ko pa­pież oka­zał się „upar­ty, sko­rum­po­wa­ny, nie­bez­piecz­ny". Szczy­cił się, że wła­da wie­lo­ma ję­zy­ka­mi, ale nie słu­cha­no go w żad­nym. I słusz­nie, bo je­go ję­zyk ce­cho­wał wy­bu­ja­ły, re­li­gij­ny kwie­tyzm i gdziekolwiek po­je­chał, do za­ofe­ro­wa­nia miał jed­no i to sa­mo: mie­sza­ni­nę emo­cji i czczej ga­da­ni­ny. Uwiel­biał ak­tor­skie ge­sty, a naj­le­piej wy­cho­dzi­ło mu ca­ło­wa­nie as­fal­tu.

Da­vid Yal­lop, bry­tyj­ski dzien­ni­karz, spod któ­re­go pió­ra wy­szły te i in­ne re­we­la­cje o Ja­nie Paw­le II, dał się wcze­śniej po­znać z książ­ki „W imie­niu Bo­ga", w któ­rej bez­dy­sku­syj­nie stwier­dził, że po­przed­nik Ja­na Paw­ła II – Jan Pa­weł I

–  zo­stał za­mor­do­wa­ny, a to dla­te­go, że ujaw­nić chciał fi­nan­so­we ma­chi­na­cje Wa­ty­ka­nu. Te sa­me ma­chi­na­cje, któ­re skrzęt­nie za­mia­tał pod dy­wan je­go na­stęp­ca, ukry­wa­jąc praw­dę o mi­lio­no­wych prze­krę­tach Ban­ku Wa­ty­kań­skie­go. I w tej spra­wie, i w wie­lu in­nych, ta­kich jak pe­do­fi­lów wśród księ­ży, dzia­łal­no­ść Opus Dei, sto­sun­ek do teo­lo­gii wy­zwo­le­nia i do po­łu­dnio­wo­ame­ry­kań­skich re­żi­mów pa­pież Po­lak w naj­lep­szym ra­zie za­cho­wy­wał mil­cze­nie. O tym wszyst­kim na­pi­sał Yal­lop w 2007 ro­ku w książ­ce „Po­tę­ga i chwa­ła. W mrocz­nym ser­cu Wa­ty­ka­nu Ja­na Paw­ła II", za­ofe­ro­wa­nej czy­tel­ni­ko­wi pol­skie­mu przez miesz­czą­ce się w Kra­ko­wie wy­daw­nic­two vis­-a­-vis/Etiu­da.

Po co? Edy­tor wy­ja­śnia: „Książ­ka Da­vi­da Yal­lo­pa mo­że się wy­da­wać pol­skie­mu czy­tel­ni­ko­wi szo­ku­ją­ca i nie­spra­wie­dli­wa. Przy­wy­kli­śmy bo­wiem wy­łącz­nie do ha­gio­gra­ficz­nych opi­nii na te­mat Ja­na Paw­ła II. Szcze­gól­nie zdu­mie­wa­ją­ce mo­gą być te­zy au­to­ra do­ty­czą­ce spraw pol­skich. I fak­tycz­nie tu czę­sto je­go wer­sje wy­da­rzeń prze­czą na­sze­mu oglą­do­wi pol­skiej hi­sto­rii. Ale prze­cież in­ni po­strze­ga­ją na­szą hi­sto­rię czę­sto wła­śnie w ta­ki spo­sób jak Da­vid Yal­lop. I po­win­ni­śmy so­bie to uświa­do­mić. A przy tym au­tor ma nie­zwy­kłą wie­dzę o naj­now­szej (obej­mu­ją­cej la­ta od 1939 ro­ku do te­raz) hi­sto­rii Pol­ski. A że pa­trzy na nią ina­czej niż my – to świet­nie, to ożyw­cze!".

Sko­ro tak, to wzmoc­nij­my się...

Ta­lo­ny na wód­kę

La­tem 1941 ro­ku Him­m­ler po­in­for­mo­wał ko­men­dan­ta obo­zu Au­schwitz Ru­dol­fa Hes­sa o „Osta­tecz­nym roz­wią­za­niu". W kil­ka ty­go­dni póź­niej so­wiec­kich więź­niów wo­jen­nych wy­ko­rzy­sta­no pod­czas prób ga­zu tru­ją­ce­go cy­klo­nu B. Zo­sta­li za­ga­zo­wa­ni w pod­ziem­nych ce­lach blo­ku je­de­na­ste­go. (...)

W tym sa­mym mie­sią­cu, w czerw­cu 1941 ro­ku, kie­dy Him­m­ler roz­ma­wiał z ko­men­dan­tem obo­zu, miesz­kań­cy Je­dwab­ne­go po­sta­no­wi­li uczcić nie­daw­ne wy­zwo­le­nie spod so­wiec­kiej oku­pa­cji przez ar­mię nie­miec­ką, za­bi­ja­jąc wszyst­kich Ży­dów we wsi – 1607 osób. Nie­któ­rzy Ży­dzi ja­ko­by ko­la­bo­ro­wa­li z so­wiec­kim woj­skiem. Zo­sta­li za­ata­ko­wa­ni drew­nia­ny­mi pał­ka­mi. Nie­któ­rym ka­za­no ko­pać dół, po czym za­bi­ja­no ich sie­kie­ra­mi i pał­ka­mi, a cia­ła wrzu­ca­no do do­łu. In­nych uka­mie­no­wa­no. Dzie­ci bi­to drew­nia­ny­mi pał­ka­mi, męż­czy­znom wy­dłu­by­wa­no oczy i ob­ci­na­no ję­zy­ki. (...)  Zgi­nę­ło ty­siąc sześć­set osób. Sied­miu oca­lo­nych ukry­ła nie­ja­ka An­to­nia Wy­rzy­kow­ska, któ­rą póź­niej cięż­ko po­bi­li są­sie­dzi.

Te­go sa­me­go la­ta wa­run­ki ży­cia Ka­ro­la Woj­ty­ły po­pra­wi­ły się. Prze­nie­sio­no go z ka­mie­nio­ło­mów do głów­nych za­kła­dów So­lvaya w Bor­ku Fa­łęc­kim. Miał do­dat­ko­we ra­cje żyw­no­ścio­we i co­mie­sięcz­ne ta­lo­ny na wód­kę, któ­re moż­na by­ło wy­mie­nić na czar­nym ryn­ku na mię­so, jaj­ka lub in­ne trud­no do­stęp­ne ar­ty­ku­ły żyw­no­ścio­we. Woj­ty­ła wo­lał pra­co­wać na noc­nych zmia­nach, po­nie­waż miał wów­czas du­żo cza­su na mo­dli­twę i ucze­nie się. Wy­ko­ny­wał swo­je obo­wiąz­ki spo­koj­nie i spraw­nie. Znacz­nie chęt­niej słu­chał, niż mó­wił, co by­ło bar­dziej roz­sąd­nym zwy­cza­jem, je­że­li ktoś za­mie­rzał prze­żyć woj­nę".

Przy­sta­nek Au­schwitz

Oczy­wi­ście nie ma tu żad­ne­go przy­pi­su, naj­mniej­sze­go wy­ja­śnie­nia. Ale co tam, pa­pier jest cier­pli­wy. Gdy­by zaś ktoś in­te­re­so­wał się, czym zaj­mo­wał się Ka­rol Woj­ty­ła w So­lvayu (te ka­mie­nio­ło­my brzmią nie­za­chę­ca­ją­co), wszech­wie­dzą­cy au­tor in­for­mu­je: „Za­kła­dy sta­no­wi­ły pod pew­ny­mi wzglę­da­mi sa­mo­wy­star­czal­ne mia­stecz­ko, w któ­rym znaj­do­wa­ły

się do­my miesz­kal­ne, przy­chod­nia le­kar­ska, sto­łów­ka dla per­so­ne­lu, sklep i sa­la gim­na­stycz­na. Oprócz pen­sji i ta­lo­nów na wód­kę, któ­re moż­na by­ło wy­mie­nić na czar­nym ryn­ku, Ka­rol Woj­ty­ła przez ca­ły czas miał gwa­ran­cję bez­pie­czeń­stwa, któ­rą sta­no­wił au­swe­is, do­wód toż­sa­mo­ści, ozna­cza­ją­cy, że je­go po­sia­dacz był za­trud­nio­ny w prze­my­śle wo­jen­nym, czy­li wy­ko­ny­wał pra­cę o istot­nym zna­cze­niu dla woj­ny pro­wa­dzo­nej przez Trze­cią Rze­szę".

„Po za­koń­cze­niu woj­ny i ujaw­nie­niu ca­łej okrop­no­ści ho­lo­cau­stu – wy­wo­dzi Yal­lop – wie­lu lu­dzi twier­dzi­ło, że nie wie­dzie­li o ni­czym, że nie mie­li po­ję­cia, że ani przez chwi­lę nie wy­obra­ża­li so­bie, że w Trze­ciej Rze­szy lu­do­bój­stwo by­ło na po­rząd­ku dzien­nym. Nikt, kto miesz­kał w Kra­ko­wie, nie mógł się w ten spo­sób tłu­ma­czyć. Po­cią­gi prze­jeż­dża­ły przez mia­sto. Li­nia ko­le­jo­wa, któ­ra prze­bie­ga­ła przez za­kła­dy So­lvaya cią­gnę­ła się tak­że na za­chód, do Oświę­ci­mia, czy­li do miej­sca, któ­re by­ło rów­nie istot­ne, mia­ło bo­wiem za­pew­nić re­ali­za­cję  ho­lokau­stu. Pro­fe­sor Edward Gor­lich, któ­ry pra­co­wał w la­bo­ra­to­rium So­lvaya i za­przy­jaź­nił się z Ka­ro­lem Woj­ty­łą, upar­cie twier­dził, że po­za wszyst­kim, do cze­go moż­na wy­ko­rzy­stać so­dę, po­wo­dem, dla któ­re­go za­kła­dy by­ły uwa­ża­ne za krieg­swich­tig i mia­ły istot­ne zna­cze­nie dla woj­ny, by­ło ist­nie­nie owej li­nii ko­le­jo­wej.

Za Bor­kiem Fa­łęc­kim, czy­li sta­cją na te­re­nie za­kła­dów So­lvaya, był tyl­ko je­den przy­sta­nek w dro­dze na za­chód: Au­schwitz. Je­dy­ną dro­gą, ja­ką ogrom­na więk­szość tych nie­szczę­śni­ków wy­do­sta­wa­ła się z Au­schwitz, był ko­min kre­ma­to­rium. Miesz­kań­cy Wa­do­wic i Kra­ko­wa szyb­ko za­czę­li roz­po­zna­wać odór pa­lą­ce­go się ludz­kie­go cia­ła po tym, jak la­tem 1941 ro­ku wpro­wa­dzo­no w ży­cie osta­tecz­ne roz­wią­za­nie".

Wy­ła­nia nam się ob­raz Ka­ro­la Woj­ty­ły ja­ko mło­de­go czło­wie­ka pi­su­ją­ce­go w naj­czar­niej­szym okre­sie pol­skiej hi­sto­rii po­ema­ty, do­brze się od­ży­wia­ją­ce­go, a nad­mia­ru ener­gii po­zby­wa­ją­ce­go się na si­łow­ni. A za­ra­zem ten pa­pież, tak ak­cen­tu­ją­cy ko­niecz­ność na­wią­za­nia dia­lo­gu z ju­da­izmem, ni­gdy nie uczy­nił nic, aby ura­to­wać ja­kich­kol­wiek Ży­dów. Na do­wód przed­sta­wia Yal­lop dwa świa­dec­twa: Mar­ka Hal­te­ra, pol­skie­go Ży­da, pi­sa­rza i fil­mow­ca, któ­ry po­noć za­py­tał o to wprost Ja­na Paw­ła II oraz... Ta­de­usza Ma­zo­wiec­kie­go, któ­ry rze­ko­mo po mar­cu 1968 ro­ku, w kon­tek­ście wy­jaz­dów Ży­dów z Pol­ski, oma­wiał tę kwe­stię z kar­dy­na­łem Woj­ty­łą: „... po­pro­si­łem go, aby za­jął w tej spra­wie sta­no­wi­sko. Zgo­dził się, że jest to spra­wa, nad któ­rą trze­ba się za­sta­no­wić, że Ko­ściół rze­czy­wi­ście po­wi­nien za­jąć sta­no­wi­sko.

– Ale ani on sam, ani kar­dy­nał Wy­szyń­ski – in­da­go­wał go as bry­tyj­skiej żur­na­li­sty­ki – ani żaden czło­nek pol­skie­go epi­sko­pa­tu nie wy­stą­pił otwar­cie prze­ciw­ko te­mu, co ro­bio­no Ży­dom?

– Tak jest".

Pro­szę zwró­cić uwa­gę, jak fi­ne­zyj­nie po­sta­wio­ny jest znak rów­no­ści mię­dzy ho­lo­kau­stem a 1968 ro­kiem. Do­wia­du­je­my się zresz­tą, że wio­sną owe­go ro­ku w Pol­sce, „na uli­cy każ­dy, kto wy­glą­dał na Ży­da, był bi­ty".

Pol­ska to – jak czy­ta­my – kraj wciąż na no­wo od­ra­dza­ją­ce­go się an­ty­se­mi­ty­zmu. „Po za­koń­cze­niu woj­ny za­bój­stwa Ży­dów w Pol­sce nie usta­ły", a w 1984 ro­ku – o zgro­zo! – kar­me­li­tan­kom za­chcia­ło się utwo­rzyć klasz­tor w bu­dyn­ku są­sia­du­ją­cym z obo­zem w Au­schwitz. Ten po­mysł – zda­niem Yal­lo­pa, pa­pie­skie­go au­tor­stwa – „był wy­jąt­ko­wo ob­raź­li­wy dla Ży­dów w wie­lu kra­jach". Jan Pa­weł II – cał­kiem se­rio pi­sze bry­tyj­ski dzien­ni­karz – „nie prze­stał ob­ra­żać wie­lu Ży­dów, ka­no­ni­zu­jąc w 1982 ro­ku fran­cisz­kań­skie­go mę­czen­ni­ka, oj­ca Mak­sy­mi­lia­na Kol­be".

Dryf Ko­ścio­ła

Jak się oka­zu­je, nie tyl­ko Ży­dzi ma­ją Ja­no­wi Paw­ło­wi II za złe wszyst­ko, ale i – na przy­kład – ko­bie­ty. Wpraw­dzie, przy­zna­je „obiek­tyw­ny" po­szu­ki­wacz praw­dy, pa­pież „kon­se­kwent­nie gło­sił głę­bo­ki sza­cu­nek, po­dziw i uzna­nie wo­bec ko­biet, a jed­no­cze­śnie wszę­dzie do­pro­wa­dzał je do wście­kło­ści". Wszę­dzie? Ko­bie­ty? A mo­że fe­mi­nist­ki i to te naj­bar­dziej wo­ju­ją­ce?

Zda­niem Yal­lo­pa, Ko­ściół ka­to­lic­ki pod rzą­da­mi Ja­na Paw­ła II bez­u­stan­nie dry­fo­wał. Pol­ski pa­pież, nie wia­do­mo po co, wznie­cił kult ma­ryj­ny, co – jak­że by ina­czej – wy­ni­ka­ło z je­go na­cjo­na­li­zmu. Po­dró­że pa­pie­skie nie słu­ży­ły ni­cze­mu po­za show­mań­ski­mi po­pi­sa­mi Ja­na Paw­ła II, a kosz­to­wa­ły Bóg wie ile. Po­li­tycz­nie wy­ka­zał gor­li­wość je­dy­nie wspie­ra­jąc re­ak­ty­wo­wa­nie zna­ne­go z fa­szy­stow­skich tra­dy­cji pań­stwa chor­wac­kie­go i wy­chwa­la­nie dyk­ta­to­ra Pi­no­che­ta. Nie­praw­dą jest też, że przy­czy­nił się Jan Pa­weł II do upad­ku so­wiec­kie­go im­pe­rium zła; wręcz od­wrot­nie: „wsku­tek swo­jej bier­no­ści, nie­zde­cy­do­wa­nia, nie­zdol­no­ści za­sto­so­wa­nia dok­try­ny Wy­szyń­skie­go, prze­dłu­żył je­go trwa­nie". „So­li­dar­no­ści" też nie po­mógł, a Le­cha Wa­łę­sę po wy­pusz­cze­niu „z in­ter­ny" uwa­żał za czło­wie­ka po­li­tycz­nie skoń­czo­ne­go, tyl­ko gło­śno o tym nie mó­wił, bo po co? A czy w ogó­le miał ten pa­pież przy­by­ły z da­le­kie­go kra­ju ja­kąś po­zy­tyw­ną ce­chę? Au­tor „Po­tę­gi i trwa­nia" przy­zna­je gdzieś pod ko­niec pra­wie 600-stro­ni­co­wej książ­ki, że by­ła nią po­ko­ra. Cho­ciaż... „tro­chę nie­chęt­nie po­szedł za przy­kła­dem Lu­cia­nie­go (Ja­na Paw­ła I – przyp. K.M.), re­zy­gnu­jąc z tra­dy­cyj­nej, peł­nej prze­py­chu ko­ro­na­cji ze stru­si­mi pió­ra­mi i tia­rą wy­sa­dza­ną szma­rag­da­mi, ru­bi­na­mi, sza­fi­ra­mi i bry­lan­ta­mi". A po­tem kon­se­kwent­nie mó­wił o so­bie w licz­bie mno­giej, nad­uży­wa­jąc za­im­ka „my".

Da­vid Yal­lop nie tyl­ko mó­wi o Ja­nie Paw­le II sa­me złe rze­czy, ale po­da­je je jesz­cze w for­mie ob­raź­li­wej. Pa­pież nie od­po­wia­da na py­ta­nia dzien­ni­ka­rzy, lecz „war­czy", pod­czas wi­zy­ty w Pol­sce w 1991 r. „gro­zi, za­ci­ska pię­ści", stoi na cze­le „wa­ty­kań­skiej kli­ki", ma „de­men­cję star­czą". I tak da­lej, i te­mu po­dob­nie.

Jak to wszyst­ko sko­men­to­wać? Rzad­ko się zda­rza, by po lek­tu­rze książ­ki, na­wet naj­bar­dziej kon­tro­wer­syj­nej, moż­na by­ło wy­ro­bić so­bie tak ne­ga­tyw­ne zda­nie o jej au­to­rze. W tym przy­pad­ku nie mam wąt­pli­wo­ści. Da­vid Yal­lop jest prze­ciw­ni­kiem mo­jej wia­ry i mo­jej oj­czy­zny. Jest ob­ra­zo­bur­cą ka­la­ją­cym wszyst­ko, co jest dla mnie świę­te; oszczer­cą, któ­ry ob­rzu­ca ka­lum­nia­mi naj­więk­sze­go Po­la­ka na­szych cza­sów i jed­ne­go z naj­wy­bit­niej­szych pa­pie­ży w dzie­jach pań­stwa ko­ściel­ne­go. Jest oso­bi­stym nie­przy­ja­cie­lem Pa­na Bo­ga. Jest mo­im wro­giem.

Krzysztof Masłoń jest krytykiem literackim „Rzeczpospolitej". Prowadzi dodatek „Rzecz o książkach".

Nie nada­wał się nie tyl­ko na pa­pie­ża, ale na księ­dza na­wet. Ar­cy­bi­sku­pem zro­bił go Klisz­ko. Sfał­szo­wał lub ze­zwo­lił na to, by sfał­szo­wa­no mu ży­cio­rys. Był skry­tym an­ty­se­mi­tą i zwo­len­ni­kiem fa­szy­zmu wiel­bią­cym ge­ne­ra­ła Fran­co. Gdy w cza­sie woj­ny na­ród wal­czył z hi­tle­row­skim oku­pan­tem, zaj­mo­wał się sztu­ką i po­ezją. Po­nad­to jaw­nie ko­la­bo­ro­wał z hi­tle­row­ca­mi, pra­cu­jąc na po­trze­by fa­bry­ki śmier­ci w Au­schwitz. Ja­ko pa­pież oka­zał się „upar­ty, sko­rum­po­wa­ny, nie­bez­piecz­ny". Szczy­cił się, że wła­da wie­lo­ma ję­zy­ka­mi, ale nie słu­cha­no go w żad­nym. I słusz­nie, bo je­go ję­zyk ce­cho­wał wy­bu­ja­ły, re­li­gij­ny kwie­tyzm i gdziekolwiek po­je­chał, do za­ofe­ro­wa­nia miał jed­no i to sa­mo: mie­sza­ni­nę emo­cji i czczej ga­da­ni­ny. Uwiel­biał ak­tor­skie ge­sty, a naj­le­piej wy­cho­dzi­ło mu ca­ło­wa­nie as­fal­tu.

Da­vid Yal­lop, bry­tyj­ski dzien­ni­karz, spod któ­re­go pió­ra wy­szły te i in­ne re­we­la­cje o Ja­nie Paw­le II, dał się wcze­śniej po­znać z książ­ki „W imie­niu Bo­ga", w któ­rej bez­dy­sku­syj­nie stwier­dził, że po­przed­nik Ja­na Paw­ła II – Jan Pa­weł I

–  zo­stał za­mor­do­wa­ny, a to dla­te­go, że ujaw­nić chciał fi­nan­so­we ma­chi­na­cje Wa­ty­ka­nu. Te sa­me ma­chi­na­cje, któ­re skrzęt­nie za­mia­tał pod dy­wan je­go na­stęp­ca, ukry­wa­jąc praw­dę o mi­lio­no­wych prze­krę­tach Ban­ku Wa­ty­kań­skie­go. I w tej spra­wie, i w wie­lu in­nych, ta­kich jak pe­do­fi­lów wśród księ­ży, dzia­łal­no­ść Opus Dei, sto­sun­ek do teo­lo­gii wy­zwo­le­nia i do po­łu­dnio­wo­ame­ry­kań­skich re­żi­mów pa­pież Po­lak w naj­lep­szym ra­zie za­cho­wy­wał mil­cze­nie. O tym wszyst­kim na­pi­sał Yal­lop w 2007 ro­ku w książ­ce „Po­tę­ga i chwa­ła. W mrocz­nym ser­cu Wa­ty­ka­nu Ja­na Paw­ła II", za­ofe­ro­wa­nej czy­tel­ni­ko­wi pol­skie­mu przez miesz­czą­ce się w Kra­ko­wie wy­daw­nic­two vis­-a­-vis/Etiu­da.

Po co? Edy­tor wy­ja­śnia: „Książ­ka Da­vi­da Yal­lo­pa mo­że się wy­da­wać pol­skie­mu czy­tel­ni­ko­wi szo­ku­ją­ca i nie­spra­wie­dli­wa. Przy­wy­kli­śmy bo­wiem wy­łącz­nie do ha­gio­gra­ficz­nych opi­nii na te­mat Ja­na Paw­ła II. Szcze­gól­nie zdu­mie­wa­ją­ce mo­gą być te­zy au­to­ra do­ty­czą­ce spraw pol­skich. I fak­tycz­nie tu czę­sto je­go wer­sje wy­da­rzeń prze­czą na­sze­mu oglą­do­wi pol­skiej hi­sto­rii. Ale prze­cież in­ni po­strze­ga­ją na­szą hi­sto­rię czę­sto wła­śnie w ta­ki spo­sób jak Da­vid Yal­lop. I po­win­ni­śmy so­bie to uświa­do­mić. A przy tym au­tor ma nie­zwy­kłą wie­dzę o naj­now­szej (obej­mu­ją­cej la­ta od 1939 ro­ku do te­raz) hi­sto­rii Pol­ski. A że pa­trzy na nią ina­czej niż my – to świet­nie, to ożyw­cze!".

Sko­ro tak, to wzmoc­nij­my się...

Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy