Nie nadawał się nie tylko na papieża, ale na księdza nawet. Arcybiskupem zrobił go Kliszko. Sfałszował lub zezwolił na to, by sfałszowano mu życiorys. Był skrytym antysemitą i zwolennikiem faszyzmu wielbiącym generała Franco. Gdy w czasie wojny naród walczył z hitlerowskim okupantem, zajmował się sztuką i poezją. Ponadto jawnie kolaborował z hitlerowcami, pracując na potrzeby fabryki śmierci w Auschwitz. Jako papież okazał się „uparty, skorumpowany, niebezpieczny". Szczycił się, że włada wieloma językami, ale nie słuchano go w żadnym. I słusznie, bo jego język cechował wybujały, religijny kwietyzm i gdziekolwiek pojechał, do zaoferowania miał jedno i to samo: mieszaninę emocji i czczej gadaniny. Uwielbiał aktorskie gesty, a najlepiej wychodziło mu całowanie asfaltu.
David Yallop, brytyjski dziennikarz, spod którego pióra wyszły te i inne rewelacje o Janie Pawle II, dał się wcześniej poznać z książki „W imieniu Boga", w której bezdyskusyjnie stwierdził, że poprzednik Jana Pawła II – Jan Paweł I
– został zamordowany, a to dlatego, że ujawnić chciał finansowe machinacje Watykanu. Te same machinacje, które skrzętnie zamiatał pod dywan jego następca, ukrywając prawdę o milionowych przekrętach Banku Watykańskiego. I w tej sprawie, i w wielu innych, takich jak pedofilów wśród księży, działalność Opus Dei, stosunek do teologii wyzwolenia i do południowoamerykańskich reżimów papież Polak w najlepszym razie zachowywał milczenie. O tym wszystkim napisał Yallop w 2007 roku w książce „Potęga i chwała. W mrocznym sercu Watykanu Jana Pawła II", zaoferowanej czytelnikowi polskiemu przez mieszczące się w Krakowie wydawnictwo vis-a-vis/Etiuda.
Po co? Edytor wyjaśnia: „Książka Davida Yallopa może się wydawać polskiemu czytelnikowi szokująca i niesprawiedliwa. Przywykliśmy bowiem wyłącznie do hagiograficznych opinii na temat Jana Pawła II. Szczególnie zdumiewające mogą być tezy autora dotyczące spraw polskich. I faktycznie tu często jego wersje wydarzeń przeczą naszemu oglądowi polskiej historii. Ale przecież inni postrzegają naszą historię często właśnie w taki sposób jak David Yallop. I powinniśmy sobie to uświadomić. A przy tym autor ma niezwykłą wiedzę o najnowszej (obejmującej lata od 1939 roku do teraz) historii Polski. A że patrzy na nią inaczej niż my – to świetnie, to ożywcze!".
Skoro tak, to wzmocnijmy się...
Talony na wódkę
Latem 1941 roku Himmler poinformował komendanta obozu Auschwitz Rudolfa Hessa o „Ostatecznym rozwiązaniu". W kilka tygodni później sowieckich więźniów wojennych wykorzystano podczas prób gazu trującego cyklonu B. Zostali zagazowani w podziemnych celach bloku jedenastego. (...)
W tym samym miesiącu, w czerwcu 1941 roku, kiedy Himmler rozmawiał z komendantem obozu, mieszkańcy Jedwabnego postanowili uczcić niedawne wyzwolenie spod sowieckiej okupacji przez armię niemiecką, zabijając wszystkich Żydów we wsi – 1607 osób. Niektórzy Żydzi jakoby kolaborowali z sowieckim wojskiem. Zostali zaatakowani drewnianymi pałkami. Niektórym kazano kopać dół, po czym zabijano ich siekierami i pałkami, a ciała wrzucano do dołu. Innych ukamienowano. Dzieci bito drewnianymi pałkami, mężczyznom wydłubywano oczy i obcinano języki. (...) Zginęło tysiąc sześćset osób. Siedmiu ocalonych ukryła niejaka Antonia Wyrzykowska, którą później ciężko pobili sąsiedzi.
Tego samego lata warunki życia Karola Wojtyły poprawiły się. Przeniesiono go z kamieniołomów do głównych zakładów Solvaya w Borku Fałęckim. Miał dodatkowe racje żywnościowe i comiesięczne talony na wódkę, które można było wymienić na czarnym rynku na mięso, jajka lub inne trudno dostępne artykuły żywnościowe. Wojtyła wolał pracować na nocnych zmianach, ponieważ miał wówczas dużo czasu na modlitwę i uczenie się. Wykonywał swoje obowiązki spokojnie i sprawnie. Znacznie chętniej słuchał, niż mówił, co było bardziej rozsądnym zwyczajem, jeżeli ktoś zamierzał przeżyć wojnę".
Przystanek Auschwitz
Oczywiście nie ma tu żadnego przypisu, najmniejszego wyjaśnienia. Ale co tam, papier jest cierpliwy. Gdyby zaś ktoś interesował się, czym zajmował się Karol Wojtyła w Solvayu (te kamieniołomy brzmią niezachęcająco), wszechwiedzący autor informuje: „Zakłady stanowiły pod pewnymi względami samowystarczalne miasteczko, w którym znajdowały