Aż dziw, że nikt nie wpadł na to wcześniej – samotny mściciel wymierzający sprawiedliwość to przecież jeden z najbardziej żywotnych schematów kryminału. A jednak czekaliśmy ponad dwie dekady, żeby polski autor, rozliczając się z ponurym dziedzictwem specsłużb PRL, przejął zawołanie Bogusława Lindy „a zabiję ich wszystkich!".
W powieści „Obywatel" byli esbecy są wszechobecni, dobrze ustawieni i zblatowani, trafiają jednak na bezlitosnego przeciwnika. Tajemniczy sprawca wyłuskuje ich po kolei i morduje. Nie bez powodu – wymierza sprawiedliwość członkom esbeckiej Eskadry, czyli grupy, która w PRL zajmowała się torturowaniem i zabijaniem działaczy opozycji. Sądy III RP nie dały rady? No to będzie oko za oko, ząb za ząb. Mściciel, czy jak chcą inni, Obywatel, namierza sadystycznych funkcjonariuszy i odpłaca im w tej samej monecie, jaką oni mieli kiedyś dla swoich ofiar. Chce jednak czegoś więcej niż zwykłej zemsty. Pragnie złamać koleżeńską solidarność esbeków, zmusić ich, by dla ratowania własnej skóry zaczęli sypać kolegów i przyznawać się do własnych grzechów. Krótko mówiąc, marzy mu się wymuszona sanacja moralna III RP.
Polska z powieści Kwiatka wygląda zupełnie inaczej niż na agitpropagandowych obrazkach z seriali TVN, gdzie jeno szkło wieżowców, szykowne garnitury, luksusowe bryki i spragnione sukcesu mapety (copyright mój, nazywam tak młodych, aspirujących platformersów). W „Obywatelu" są podrzędne tancbudy, biedujący emeryci i pogubieni zwyczajni Polacy, którzy na serio kiedyś wzięli pomysł kapitalizmu dla wszystkich, a dziś odkrywają, że na górze fiołki, a na dole wiadomo co. Książka Kwiatka sprawdza się więc jako ostentacyjnie niepoprawna politycznie i pełna pasji polemika z propagandą sukcesu i w tych partiach jest najlepsza – tam, gdzie autor wprawnie opisuje tak zwaną Polskę B. Widać też jego wielką miłość do Warszawy, gdy oprowadza swych bohaterów uliczkami starej Pragi czy Mokotowa.
Znacznie gorzej „Obywatel" wypada jako kryminał (co zaskakuje, bo autor jest doświadczonym redaktorem i znawcą literatury kryminalnej). Intryga zdaje się zbyt wątła, poszczególne zagadki wyjaśniane zbyt szybko, a finałowy zwrot akcji – mało przekonujący. Mogła być to książka bardzo dobra – jest tylko ciekawa. Mściciel dokonuje także jednego morderstwa za dużo. Póki rozprawia się z szumowinami zgodnie z regułami gatunku, przymykamy oko na krew na jego dłoniach. Ale kiedy nie waha się usunąć także człowieka, którego jedyną winą jest to, że w imieniu państwa polskiego próbuje go wytropić – staje się niepokojąco podobny do tych, którym miał wymierzyć sprawiedliwość.
Wojciech Piotr Kwiatek „Obywatel", Zysk i S-ka 2012, 446 str.