Wernyhora z Żoliborza

Mistrz dostał ostrzeżenie. Nieświadomie przyjął pieniądze od oszusta na film o Wałęsie. Czy wybrnie z tego z honorem, robiąc arcydzieło o „Solidarności"?

Publikacja: 25.08.2012 01:01

Wernyhora z Żoliborza

Foto: Fotorzepa, Dominik Pisarek Dominik Pisarek

Mogłaby to być opowieść o tym, jak genialny chłopek-roztropek wskoczył na falę historii. Jak ruch społeczny, mimowolnie uruchomiony intrygą wewnątrz aparatu partyjno-esbeckiego skierowaną przeciwko Gierkowi, porwał cały naród. Mogłaby to być opowieść o Wałęsie – igraszce dziejów, któremu wydaje się, że je tworzy. Szekspirowska rzecz o wielkości, zdradzie, pysze i upadku. To materiał na arcydzieło pasujący Andrzejowi Wajdzie i scenarzyście Januszowi Głowackiemu, ludziom inteligentnym i pozbawionym złudzeń.

Jednak nie spodziewam się podważenia mitu założycielskiego III Rzeczypospolitej. Jakieś sygnały, że nie są naiwni, dadzą na drugim planie. Będą widoczne dla garstki widzów. Ale na wierzchu fabuły znajdzie się święta historia, jaką kościół na Czerskiej podaje do wierzenia dla osłony klasy panującej w kraju. Nie tylko z oportunizmu, ale i z przekonania, że upadek mitu Lecha Wałęsy nie opłaca się polskiej racji stanu.

Rozgrzeszenie od wieszcza

Oceniając zachowania polityczne Andrzeja Wajdy, nie można poprzestać na moralizowaniu. Trzeba brać pod uwagę czynnik niewystępujący u zwykłych ludzi. Jest to talent, boski dar intuicji, którego artyście nie wolno zmarnować. Talent jest wrażliwością na podszepty nieświadomości własnej i zbiorowej. W tych głębiach dojrzewa duch czasu, by wylecieć na świat. W kinie obejmuje umiejętność nadawania przeczuciom pięknej formy w ciekawej opowieści. Dar tak rzadki, że rozgrzesza wiele.

Krytycy zachowań Wajdy z prawicy patriotycznej nie zdają sobie sprawy, co to znaczy być artystą tej klasy. Dla niego nie są miarodajni publicyści, lecz romantyczni poeci, jak Mickiewicz, który tak widział swą twórczość: „Pieśni ma tyś jest gwiazdą na granicy świata!/I wzrok ziemski, do ciebie wysłany za gońca/Choć szklanne weźmie skrzydła, ciebie nie dolata/Tylko o twoję mleczną drogę się uderzy;/Domyśla się, że to słońca/Lecz ich nie zliczy, nie zmierzy". Wobec takich wzlotów – jak można mieć pretensje o paplaninę w mediach czy gesty polityczne!

Wierność wobec talentu jest pierwszym obowiązkiem artysty, przed obywatelskim. A jeśli przy okazji może przysłużyć się swojej wspólnocie, tym lepiej. Wajda spełnia oba warunki. Dlatego rozgrzesza Lecha Wałęsę. W gruncie rzeczy są to bratnie dusze, a ich losy podobne, chociaż sam nie jest podejrzewany o tak naganne zachowania jak przywódca „Solidarności". Nawet w Internecie, gdzie tak łatwo rzuca się oskarżenia, nie ma zarzutu o współpracę mistrza z SB. Jeden i drugi geniusz oportunizmu położył zasługi dla kraju, zdobył światową sławę, i także – dużo pieniędzy dzięki grze na przechytrzenie z grupą trzymającą władzę.

Gra o przetrwanie

Mistyczna wizja w celi u bernardynów jest czymś innym niż twórczość w realnym świecie. Reżyser to nie poeta sam na sam z Bogiem i kartką papieru, lecz organizator machiny produkcyjnej. Tworzy wizję, kalkulując, skąd brać pieniądze na filmy, jak zabezpieczyć się przed rywalami i wrogami. Gra o przetrwanie filmowca nie wygląda godnie. Ale Pan Andrzej umie przysiąść się z wdziękiem do największego płatnika w okolicy i brać pieniądze, jakby ledwo się godził – wypatrując zarazem większego żywiciela. Jednak nie chowa zysków dla siebie: dzieli się twórczością. Najlepsze jego filmy są rzeczywiście „jak gwiazda na granicy świata". Przypomnijmy sobie tylko „Wesele" lub „Ziemię obiecaną".

Połączenie talentu i oportunizmu pozwoliło mu także nakręcić najlepszy film polityczny, „Człowieka z marmuru". Pozostając fetowanym przez władze najważniejszym filmowcem PRL, z własnym zespołem produkcyjnym X, przystąpił duchem do opozycji spod znaku marksizmu rewizjonistycznego. Symbol tej ideologii, wyzyskiwanego robotnika, użył do podważenia marksizmu u władzy. A zrobił tak zręcznie, że inteligentni politrucy przekonywali tępych kolegów, że „to nasz człowiek".

Ale przechytrzył nawet tych inteligentnych, będąc już jedną nogą gdzie indziej. Przeczuwał nową epokę. Nie pomylił się. Kiedy nadeszła „Solidarność", wchłonął ducha narodowej konfederacji. Nad Polską wisiała interwencja sowiecka, a on w grudniu 1980 r. reżyserował ceremonię odsłonięcia pomnika Poległych Stoczniowców, wpychając się do kibitki na Sybir.

Okazało się jednak, że to był samolot do Paryża! W stanie wojennym wyjechał do Francji. Jeśli cierpiał za nas, to na pluszowym krzyżu, jak drwili zazdrośni. Wszakże nakręcił dobrego „Dantona" o dylemacie rewolucji francuskiej: pomiędzy radykalizmem Robespierre'a jak Andrzeja Gwiazdy a śliskim realizmem Dantona jak Lecha Wałęsy.

Film nie spodobał się prezydentowi Mitterrandowi, bo psuł mit założycielski republiki; ale też powstał dla nas, chociaż za francuskie pieniądze. Zabezpieczony krzyżem Legii Honorowej i nagrodą Cezara pan Andrzej wrócił do kraju, gdzie swą obecnością krzepił opozycję. Dogorywająca komuna uznała go za wroga, lecz sparaliżowana podziwem i obawą przed reakcją świata – nie śmiała zniszczyć. Pan Andrzej „został z nami", stał się symbolem oporu w swym dworku na Żoliborzu.

Kompromis z postkomuną

Nadszedł czas transformacji ustroju. Zgodnie z wyborem realizmu w „Dantonie" opowiedział się za Okrągłym Stołem, a przeciw gilotynie. Poparł dotrzymanie umowy z nomenklaturą partii, gdy patriotyczna prawica uważała, że można ją zerwać i oczyścić Polskę z wpływów PZPR po jej samorozwiązaniu.

W „Obywatelu M", tekście pisanym dla „Rzeczpospolitej" kilka lat temu, twierdziłem, że mistrz był pod urokiem Adama Michnika, który miał ideowe i osobiste powody, forsując tę ugodę. To był sąd naiwny. Gdyby mu się opłacało, to porzuciłby „Wyborczą" dla obozu narodowo-katolickiego. Jarosław Kaczyński przyjąłby go chlebem i solą z kapelą góralską.

Jednak Wajda przeprowadził własną rachubę sił jak wcześniej tyle razy. Wyszło mu, że za jego życia nie nastąpi wymiana elity politycznej i kulturalnej w Polsce. Nie ma na to koniunktury w kraju i za granicą. Trzeba więc trwać przy „układzie". Poparł więc Unię Demokratyczną oraz jej pogrobowców i pasierbów z Platformy Obywatelskiej.

Jeśli geniusz oportunizmu nie zawodzi na starość Pana Andrzeja, to czego możemy się spodziewać dla kraju w najbliższej przyszłości? Wskazówką jest uroczystość na Zamku Królewskim w Warszawie. Nestor kultury aspirujący do roli ducha narodu wręczył Donaldowi Tuskowi telewizyjną nagrodę Wiktora dla postaci medialnej roku 2011. Oto twórca „Katynia" namaścił człowieka przez niektórych uważanego za mimowolnego współtwórcę Smoleńska. Ciarki idą po plecach...

Nie musiał tego robić. A jednak zrobił, żeby coś nam powiedzieć za podszeptem niezawodnej dotąd intuicji. Czy spodziewa się narzucania rosyjskiej dominacji energicznymi środkami? Chyba przeczuł to od razu 10 kwietnia 2010 roku. Poparł wezwanie Michnika do zapalania zniczy na grobach żołnierzy rosyjskich. Poważył się na to przy okazji śmierci w dziwnej katastrofie elity Polski przeciwnej odbudowie imperium rosyjskiego. Wkrótce dostał Order Przyjaźni z Kremla.

Ten gest nagrobny ani kiepski „Katyń", gdzie wbrew historii chce pobudzać przyjaźń między narodem ofiar i narodem oprawców, nie były aktami czystego oportunizmu. Tak wyraził się jego szczery podziw dla Rosji. Twórca znakomitych spektakli teatralnych według powieści Dostojewskiego w latach 70. musiał zafascynować się rosyjską duszą. Nam też radzi wejrzeć w tę głębię. Choćby po to, żeby umieć rozmawiać z nieusuwalnym „partnerem strategicznym". Spodziewa się, że Rosja pozostanie tu na długo nie tyle swą kulturą, co agenturą wpływu.

Pan Andrzej chyba nie myli się w ocenie sytuacji politycznej kraju: Platforma Obywatelska wygrywa kolejne wybory mimo nieudolnych rządów. Z polityków największym zaufaniem narodu cieszy się Bronisław Komorowski. Za granicą premier płaszczy się przed Moskwą i Berlinem, gdyż wie, że przeciwko Rosji nie znajdzie oparcia w Unii Europejskiej, natomiast Ameryka traci zainteresowanie Polską.

Deklaracja wierności III RP

Nawet jeżeli prawica patriotyczna zdobędzie kiedyś władzę, po krótkim triumfie trafi na te same realia. Jeśli je zlekceważy, to wywoła powtórkę powstań narodowych. Będzie klęska, chociaż straty mniejsze. Trzeba brnąć przez bagno – wieszczy Wernyhora z Żoliborza – i nie wykonywać gwałtownych ruchów, aby nie utonąć.

Z takiej oceny sytuacji wynika postawa Wajdy wobec okoliczności katastrofy smoleńskiej. To tragiczne wydarzenie zostało jakby skrojone na miarę jego talentu i wrażliwości. A jednak zachował wobec niego wrogi dystans, mimo że kiedyś rzucił się w „Solidarność", lekceważąc dużo większe zagrożenie. Jego wezwanie, żeby odwołać już ogłoszony pochówek Lecha Kaczyńskiego na Wawelu, nie mogło mieć posłuchu. Musiał o tym wiedzieć. Czemu więc to zrobił?

Wykorzystał pogrzeb prezydenta IV Rzeczypospolitej do złożenia deklaracji lojalności wobec grupy trzymającej władzę w III RP. Jego cnota stała się gwarantowana. Jarosław Kaczyński już go nie przyjmie, choćby przyszedł na kolanach po zmianie rządu. To więcej niż oportunizm. To oznaka głębokiego przekonania, że nie wolno wierzgać przeciwko Rosji ani obecnej strukturze panowania w Polsce.

Przestrogą dla mistrza jest los Grzegorza Królikiewicza. Nie mniej utalentowany Królikiewicz wypadł na margines kultury. Pragnie bowiem pozostać wierny polskiej tradycji narodowej, chociaż ma wątpliwości, jak każdy inteligentny człowiek. Jednak nie może być twórczy wobec wpojonych w domu patriotyczno-katolickich wartości. Nie pozwala tu sobie na żaden rewizjonizm. Szukając ujścia dla energii artysty stał się rewizjonistą formy. W rezultacie stracił kontakt z szeroką publicznością. .

Pochwała oportunizmu

A najnowszy przykład igrania z talentem daje Ewa Stankiewicz. Uparła się przy szukaniu prawdy, ryzykując, że znajdzie się na śmietniku historii jak żołnierze AK. Jak Maciek z „Popiołu i diamentu". Jak powstańcy warszawscy „Kanału", którzy z bohaterskiej walki wyszli unurzani w gównie. Mistrz za bardzo lubi dobre życie i ceni swój talent, żeby szukać prawdy i tylko samej prawdy.

Oportunizm nabrał złego sensu, chociaż słowo wywodzi się z łacińskiego „opportunus": przychylny, korzystny, wygodny. Słabszy gracz powinien wyczekać, aż pojawi się układ sił, który będzie mu sprzyjał przeciw potężnym przeciwnikom. Naiwna szlachetność jest powodem nieszczęść polskich. Dlatego w „Kanale" reżyser wrzucił czako ułańskie do ścieku. Trzeba kluczyć i się maskować. „Popiół i diament" zakłamuje historię powojenną, jednak Wajda zadbał środkami filmowymi, żeby każdy chłopak chciał być jak Maciek – żołnierz wyklęty, a nie komunista Szczuka.

Komuniści szanowali mistrza za to, że przynosi chlubę Polsce Ludowej za granicą, ale oczekiwali także gestów lojalności. Wybór nieładnych postępków i wypowiedzi Wajdy przynosi książka „Pan Andrzej" Piotra Włodarczyka. Moim zdaniem jest to przegląd barw ochronnych, jakie mistrz przybierał wobec drapieżników, żeby chronić swój talent. Słyszałem nawet zarzut, że w swoim zespole X wychowywał „staliniątka"... Być może – ale była to najbardziej opozycyjna grupa filmowców pod koniec lat 70., a jego wychowanka, wywodząca się z grona tychże „staliniątek" Agnieszka Holland zdobyła światowe uznanie. W czasie największej próby – dyktatury gen. Jaruzelskiego – Pan Andrzej zachowywał się bez zarzutu. Bilans polityczny jego życia jest bardzo pozytywny, jeśli brać pod uwagę, ile osiągnął w sztuce dzięki kompromisom z możnymi tego świata:

Cztery nominacje do Oskara, Oskar za całokształt, Złoty Niedźwiedź w Berlinie i Złoty Lew w Wenecji także za całokształt, Złota i Srebrna Palma w Cannes, Europejska Nagroda Filmowa, nagroda BAFTA itd. oraz seria najwyższych odznaczeń państwowych. W  Polsce to Orzeł Biały, we Francji Komandoria Legii Honorowej, w Niemczech Wielki Krzyż Orderu Zasługi. Nawet w Japonii Order Wchodzącego Słońca.

Chcemy też jutrzenki? Gdybyśmy tak potrafili manewrować jak on, dostawszy się między potężnych szermierzy, jakież triumfy mielibyśmy za sobą! Chcemy wielkiego odrodzenia? Wyczekajmy momentu. Tako rzecze Andrzej Wajda, artysta, oportunista, nauczyciel narodu.

Autor jest krytykiem filmowym i publicystą

Mogłaby to być opowieść o tym, jak genialny chłopek-roztropek wskoczył na falę historii. Jak ruch społeczny, mimowolnie uruchomiony intrygą wewnątrz aparatu partyjno-esbeckiego skierowaną przeciwko Gierkowi, porwał cały naród. Mogłaby to być opowieść o Wałęsie – igraszce dziejów, któremu wydaje się, że je tworzy. Szekspirowska rzecz o wielkości, zdradzie, pysze i upadku. To materiał na arcydzieło pasujący Andrzejowi Wajdzie i scenarzyście Januszowi Głowackiemu, ludziom inteligentnym i pozbawionym złudzeń.

Jednak nie spodziewam się podważenia mitu założycielskiego III Rzeczypospolitej. Jakieś sygnały, że nie są naiwni, dadzą na drugim planie. Będą widoczne dla garstki widzów. Ale na wierzchu fabuły znajdzie się święta historia, jaką kościół na Czerskiej podaje do wierzenia dla osłony klasy panującej w kraju. Nie tylko z oportunizmu, ale i z przekonania, że upadek mitu Lecha Wałęsy nie opłaca się polskiej racji stanu.

Rozgrzeszenie od wieszcza

Oceniając zachowania polityczne Andrzeja Wajdy, nie można poprzestać na moralizowaniu. Trzeba brać pod uwagę czynnik niewystępujący u zwykłych ludzi. Jest to talent, boski dar intuicji, którego artyście nie wolno zmarnować. Talent jest wrażliwością na podszepty nieświadomości własnej i zbiorowej. W tych głębiach dojrzewa duch czasu, by wylecieć na świat. W kinie obejmuje umiejętność nadawania przeczuciom pięknej formy w ciekawej opowieści. Dar tak rzadki, że rozgrzesza wiele.

Krytycy zachowań Wajdy z prawicy patriotycznej nie zdają sobie sprawy, co to znaczy być artystą tej klasy. Dla niego nie są miarodajni publicyści, lecz romantyczni poeci, jak Mickiewicz, który tak widział swą twórczość: „Pieśni ma tyś jest gwiazdą na granicy świata!/I wzrok ziemski, do ciebie wysłany za gońca/Choć szklanne weźmie skrzydła, ciebie nie dolata/Tylko o twoję mleczną drogę się uderzy;/Domyśla się, że to słońca/Lecz ich nie zliczy, nie zmierzy". Wobec takich wzlotów – jak można mieć pretensje o paplaninę w mediach czy gesty polityczne!

Pozostało 83% artykułu
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy