Wyobraźcie sobie państwo pana Jourdaina, który nagle odkrył, że mówi prozą. Patrzy w prawo, patrzy w lewo i nagle odkrywa, że inni też mówią prozą. Nagle uzmysławia sobie, że w szkole uczono go też mówić prozą, podobnie mówi ksiądz w kościele, a nawet w ten sposób rozmawiał ze swoimi rodzicami. Nawet jego najlepszy przyjaciel, którego uważał za postać całkiem nonkonformistyczną i nieidącą za głosem większości, też mówi prozą. I wtem w głowie pana Jourdaina pojawia się myśl: a może to jeden wielki spisek? Może ktoś wymyślił mówienie prozą w taki sposób, żeby wpłynąć na całe pokolenia ludzi, a nikt z nich sobie tego nie uświadamia? Miliony autorów powieści, dziennikarzy i zwykłych ludzi przekazują swoją wizję świata prozą, po to, by utrwalić ją jako wyższy sposób komunikacji. A przecież wiadomo, że natura tak stworzyła człowieka, że od urodzenia mówi wierszem. Książka telefoniczna? Nawet ona jest pisana prozą, podobnie jak prognoza pogody. Opowiadania, podręczniki? Wszystko proza.