Pracownik, który rozchoruje się tuż przed rozwiązaniem umowy, przez pół roku może liczyć na zasiłek z ZUS, jednak w limitowanej wysokości.
W ten sposób przepisy chronią pracowników, którzy z różnych przyczyn stracili zdrowie pod koniec okresu zatrudnienia. Są one jednak wykorzystywane masowo także przez osoby, którym nic nie dolega. Na przykład przez samorządowców pod koniec kadencji, gdy wiedzą już, że po wyborach ktoś ich zastąpi, czy pracowników, którzy znają już datę rozwiązania umowy.
[srodtytul]System trzeba zmienić[/srodtytul]
Dlatego ZUS kontroluje pracowników na zwolnieniach. W zeszłym roku spotkało to prawie 70 tys. osób i w prawie 3 tys. przypadków wypłata zasiłku została wstrzymana. Osoby, które nagle ozdrowiały, nie muszą jednak zwracać zasiłku. Decyzja wstrzymująca wypłatę ma skutek wyłącznie na przyszłość.
Nawet w takiej sytuacji są metody, by zachować prawo do takiego zasiłku. Wiele osób jeszcze tego samego dnia idzie do lekarza i stara się o kolejne zwolnienie. W chorobie nie może być nawet jednego dnia przerwy. Jeśli je dostaną, ZUS nie ma wyjścia i musi nadal wypłacać zasiłek. Chyba że znowu podważy prawo do niego. Może to tak trwać przez pół roku (okres zasiłkowy wynosi 182 dni liczone od pierwszego dnia choroby, które mogą jeszcze zostać przedłużone o kolejny okres pobierania świadczenia rehabilitacyjnego.