Przekonał się o tym Przemysław R., świeżo upieczony adwokat, który nie miał tęgiej miny po reprymendzie, jaką dostał od sędziego Sądu Najwyższego (sygn. SDI 34/10).
Poszło o stosunkowo niegroźne zachowanie tego prawnika, ale w jego korporacji niedopuszczalne. Jeszcze jako aplikant zadzwonił do sekretariatu Sądu Rejonowego w Pruszkowie, by dowiedzieć się, jaki zapadał wyrok w sprawie o alimenty, którą on (a raczej jego patron) prowadził. Gdy usłyszał, że zapowiedzianego wyroku nie było, że go przesunięto, pozwolił sobie na następującą uwagę: „Dziwne rzeczy dzieją się w tym sądzie, zresztą nie dziwię się, bo ta sędzia różne rzeczy wyprawia na rozprawie".
Sekretarka nie puściła tych słów płazem, zanotowała wypowiedź w notatce urzędowej, która trafiła do Rady Adwokackiej, a ta aplikantowi wytoczyła dyscyplinarkę.
Zgodnie z Kodeksem Etyki Adwokackiej adwokat (tak samo aplikant) obowiązany jest zachować umiar i takt wobec sądu, i urzędów, przed którymi występuje, i nawet w razie niewłaściwego zachowania osób biorących udział w postępowaniu sądowym, powinien wykazać się opanowaniem i taktem.
Sądy korporacyjne poprzestały na umorzeniu sprawy: przewinienie mniejszej wagi, a aplikant przeprosił sędzię. Przypomniały jednak młodemu prawnikowi, że decydując się na zawód adwokata, wziął na siebie wyższe standardy zachowania.