Stosowana tak argumentacja a contrario (z przeciwieństwa) jest oczywistym nadużyciem, której można by poświęcić osobny artykuł. Tak np. już pojawiają się głosy, że ww. wyrok TK oraz wyrok SOKiK oznaczają, że w procesach z przedsiębiorcami banki mogą stosować swoje dokumenty jak dokumenty urzędowe a dowolność w ustalaniu zobowiązań jest jak najbardziej na miejscu.
Zasługą sądu w omawianej sprawie jest niedanie posłuchu takiej argumentacji i potraktowanie zasad ogólnych jako obowiązujących w całym systemie prawa cywilnego. Sąd zastosował zasadę – choć nie wypowiedział jej – zgodnie z którą w razie niejasności treści wzorca przyjmuje się jego rozumienie korzystne dla klienta.
Zasada ta jest sformułowana w kodeksie cywilnym wprost w stosunku do umów konsumenckich (art. 385 § 2 zd. 2 k.c.). Jednak w powszechnej opinii sądów i literatury jest zasadą powszechną. Do zasady tej odniósł się zresztą również SA we Wrocławiu w omówionym wyroku.
Komentarz
Zwyczaje co do zasady nie są źródłem prawa, mogą jednak obowiązywać albo mocą umownego odesłania wprost, albo w sposób dorozumiany, albo w końcu na mocy zasad współżycia społecznego (zwyczaj może konkretyzować jedną z tych zasad).
Zwyczaje obowiązujące w pewnej ograniczonej grupie (takie grupy tworzą np. banki, uczestnicy rynku transakcji pochodnych) nie obowiązują poza tą grupą zarówno dlatego, że zwykle nie są znane, jak i dlatego, że nie są poza tą grupą akceptowane (nawet nie ze względu na negatywną ocenę, ale ze względu na brak oceny). Wyjątkiem są tu zbiory zwyczajów takich zamkniętych grup, podane do publicznej wiadomości.
Takie zbiory zwyczajów, najczęściej jako kodeksy dobrych praktyk, mogą być już traktowane jako element umowy banku z klientem. Dygresję o zwyczajach muszę uzupełnić uwagą o wyjątkowym traktowaniu tzw. złych zwyczajów, czyli zwyczajów sprzecznych z zasadami współżycia społecznego, które nigdy nie stają się skutecznie elementem umowy.
Pozostaje żywić nadzieję, że omawiany wyrok stanowi wyraz trwalszej tendencji orzeczniczej, odmawiającej bankom uprzywilejowanej pozycji w umowach i sporach z klientami.
Bank ma wystarczająco silną pozycję faktyczną wynikającą z funkcji finansowania gospodarki oraz przewagi informacyjnej, wizerunkowej i negocjacyjnej, że nie ma powodu, by dodatkowo ją wzmacniać przywilejami kosztem praw klienta.
Trzeba bowiem pamiętać, że przywilej to przesunięcie na wadze Temidy. Tam gdzie jest przywilej, musi być też jego druga strona – dyskryminacja.
Autor jest
radcą prawny w Kancelarii Prawnej Komarnicka Korpalski
Zobacz serwis:
Firma » Finanse firm