Wielu stołecznych adwokatów przyjęło z zadowoleniem wybór jesienią 2016 r. Mikołaja Pietrzaka na dziekana warszawskiej Rady Adwokackiej. Liczono, że mimo młodego wieku podniesie standardy zarządzania Izbą Warszawską. Zamiast tego nastąpiła istna eksplozja wydatków na administrację, a rozdawnictwo adwokackich pieniędzy sięgnęło nienotowanych wyżyn.
Warszawski samorząd adwokacki od dawna nie ma szczęścia do swoich zarządców. Wiosną 2016 r. wybory wygrała zorganizowana ad hoc drużyna dziekana Grzegorza M., która objęła całość funkcji w warszawskim samorządzie adwokackim. Obiecywał przywrócenie wysokich standardów moralnych i energiczne zarządzanie stołeczną izbą. Wielu w to uwierzyło. Kilka miesięcy później dziekan, zamieszany w aferę reprywatyzacyjną, podał się do dymisji. Przebywa w areszcie tymczasowym, ale jego ludzie pozostali u władzy, w tym rekomendowana przez Grzegorza M. wicedziekan Katarzyna Gajowniczek-Pruszyńska. W pełnieniu urzędu nie przeszkodziła opinia komisji etyki Naczelnej Rady Adwokackiej, że wicedziekan naruszyła rażąco zasady reklamowe, powołując się na swej stronie internetowej na fakt pełnienia przez swych członków funkcji w sądach i urzędach państwowych. Choć komisja etyki napisała, że to „oznacza tyleż jednoznaczną, co naganną ofertę poprowadzenia spraw na zasadach kumoterskich lub, co gorsza, korupcyjnych". Niemniej jednak jej koledzy uznali, że zasady etyczne są ustalone dla maluczkich, a nie dla p. wicedziekan. Nie ma więc przeszkód, aby wciąż piastowała urząd dziekana oraz jako przewodnicząca komisji kształcenia aplikantów dbała o poziom etyczny młodego pokolenia adwokatów.
Na zorganizowanych pospiesznie wyborach jesienią 2016 r. „partia władzy" wysunęła kandydaturę na dziekana adw. Mikołaja Pietrzaka cieszącego się sławą znanego obrońcy praw człowieka. Z wdzięczności nowy dziekan pozostawił bez zmian prezydium ORA, powołane przez dziekana Grzegorza M. Teraz, po ponad roku samodzielnych rządów adwokata Mikołaja Pietrzaka oraz jego świty, można już pokusić się o całościową ocenę prac jego ekipy.
Zawiedli się z pewnością ci, którzy liczyli, że przed nowym dziekanem otwarte będą drzwi świata polityków i dzięki niemu głos Adwokatury będzie lepiej słyszalny, a postulaty adwokackie postrzegane w korzystniejszym świetle. Z informacji udostępnionej przez ORA wynika, że w zeszłym roku ani dziekan, ani wicedziekani nie spotkali się ani razu z ministrem sprawiedliwości, ani z jego zastępcami. Świat wielkiej polityki jest przed warszawską Adwokaturą zamknięty – co ma po części uzasadnienie w antyrządowych gestach warszawskich notabli. Np. kilka tygodni temu wicedziekan Gajowniczek-Pruszyńska zamieściła w internecie filmik piętnujący rząd Polski za rzekome łamanie demokracji. Tylko naiwni pomyślą, że w ten sposób Adwokatura cokolwiek osiągnie. Szarżowanie z kijem na nosorożca jest o tyle efektowne, co mało skuteczne.
W sferze wewnętrznej ORA po moich uporczywych wnioskach ujawniła w końcu dramatyczny stan finansów izbowych po rocznych rządach Mikołaja Pietrzaka.