Publicystyka prawnicza na temat podatku od towarów i usług jest paradoksalnie coraz trudniejsza. Nawet tak relatywnie proste problemy jak zinterpretowanie pojęcia „zużycie na cele osobiste" czy „faktury korygującej" rodzą różne i często wręcz przeciwstawne poglądy. Interpretacja prawna prezentowana przez organy administracji rządowej (oficjalnie jest to niby minister finansów) oraz judykatura są tu czymś zupełnie nieobliczalnym, niemającym często istotnego związku ze zdawałoby się jasną treścią przepisów prawa oraz, co gorsza, ze stanem wiedzy na temat tego podatku.
Co prawda, prawie nie wiadomo, czym jest owe „prawo", które powinno być przestrzegane, skoro ustawy pisze się również poprzez bezmyślne przepisywanie dyrektyw, mających przecież innego, znacznie szerszego adresata niż polski podatnik. Jak poważnie traktować bełkot długo oczekiwanego rozporządzenia wykonawczego Rady nr 282/2011, przecież jego przepisy w dużej części nie tworzą norm prawnych o zrozumiałej treści, a ich sposób redakcji przypomina źle przetłumaczoną instrukcję obsługi azjatyckiego odkurzacza.
Można się jednak zgodzić z poglądem, że jakaś część przepisów dotyczących tego podatku ma jednoznaczną treść i można dokonać ich niebudzącej wątpliwości wykładni językowej lub systemowej. Zaznaczam, że mówię tu tylko o przepisach stanowionych przez naszego, krajowego, prawodawcę. Pękł bowiem jak bańka mydlana lansowany przez kilka lat mit o nadrzędnym charakterze przepisów dyrektywy, którą w dodatku należy jakoby „bezpośrednio stosować", oraz o rozstrzygającym wręcz prawotwórczym znaczeniu wyroków Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Jakość przepisów dyrektywy, zwłaszcza tej najważniejszej – 112/2006 – jest jak przysłowiowy koń, którego każdy widzi.
Loteria
A wyroki? Cała historia naszej krajowej interpretacji wyroku dotyczącego odliczenia przy nabyciu pojazdów samochodowych świadczy tylko o tym, że mają one takie znaczenie, jakie im nadadzą organy skarbowe. A one nie chcą (bo dlaczego miałyby chcieć) traktować ich z przesadną powagą, sądy administracyjne zaś z zasady podzielają ich poglądy. Wyroki te jak dotąd wywoływały zamieszanie, a jeden, który jednoznacznie odpowiedział na pytanie, że tak zwana sankcja z art. 109 ustawy z 11 marca 2004 r. jest zgodna z prawem Unii (nam wmawiano coś odwrotnego), niczego nie nauczył ustawodawcy, który ją wcześniej uchylił. Dzięki takim błędom liczba osób skazanych za przestępstwa skarbowe wzrosła w 2010 r. o 100 proc. Niestety, podatkiem tym rządzi loteria interpretacyjna. Jej kres może położyć tylko uchwalenie nowej, doskonalszej od strony legislacyjnej ustawy, której przepisy będą bardziej precyzyjne. Zanim to jednak nastąpi, musimy się męczyć z tym, co mamy.
Sądzę, że należy poszukiwać głębszych przyczyn istniejącego stanu rzeczy. Oczywiście tylko po to, by ograniczyć – na ile to możliwe – stan niepewności co do treści norm prawnych dotyczących tego podatku. Konstytucyjna zasada pewności prawa jest tu wielokrotnie naruszana, a przecież mówimy o najważniejszym podatku naszego kraju. Do owych przyczyn zaliczam trzy podstawowe błędy w jego interpretacji; wiele (większość) poglądów szczegółowych jest ich skutkiem.