Modzelewski: ustawa o VAT powinna być zastąpiona nową

Prof. dr hab. Witold Modzelewski Dlaczego obowiązująca ustawa o VAT jak najszybciej powinna przejść do historii – pisze profesor UW, prezes Instytutu Studiów Podatkowych

Publikacja: 07.09.2011 04:35

Modzelewski: ustawa o VAT powinna być zastąpiona nową

Foto: Rzeczpospolita, Paweł Gałka

Red

Publicystyka prawnicza na temat podatku od towarów i usług jest paradoksalnie coraz trudniejsza. Nawet tak relatywnie proste problemy jak zinterpretowanie pojęcia „zużycie na cele osobiste" czy „faktury korygującej" rodzą różne i często wręcz przeciwstawne poglądy. Interpretacja prawna prezentowana przez organy administracji rządowej (oficjalnie jest to niby minister finansów) oraz judykatura są tu czymś zupełnie nieobliczalnym, niemającym często istotnego związku ze zdawałoby się jasną treścią przepisów prawa oraz, co gorsza, ze stanem wiedzy na temat tego podatku.

Co prawda, prawie nie wiadomo, czym jest owe „prawo", które powinno być przestrzegane, skoro ustawy pisze się również poprzez bezmyślne przepisywanie dyrektyw, mających przecież innego, znacznie szerszego adresata niż polski podatnik. Jak poważnie traktować bełkot długo oczekiwanego rozporządzenia wykonawczego Rady nr 282/2011, przecież jego przepisy w dużej części nie tworzą norm prawnych o zrozumiałej treści, a ich sposób redakcji przypomina źle przetłumaczoną instrukcję obsługi azjatyckiego odkurzacza.

Można się jednak zgodzić z poglądem, że jakaś część przepisów dotyczących tego podatku ma jednoznaczną treść i można dokonać ich niebudzącej wątpliwości wykładni językowej lub systemowej. Zaznaczam, że mówię tu tylko o przepisach stanowionych przez naszego, krajowego, prawodawcę. Pękł bowiem jak bańka mydlana lansowany przez kilka lat mit o nadrzędnym charakterze przepisów dyrektywy, którą w dodatku należy jakoby „bezpośrednio stosować", oraz o rozstrzygającym wręcz prawotwórczym znaczeniu wyroków Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Jakość przepisów dyrektywy, zwłaszcza tej najważniejszej – 112/2006 – jest jak przysłowiowy koń, którego każdy widzi.

Loteria

A wyroki? Cała historia naszej krajowej interpretacji wyroku dotyczącego odliczenia przy nabyciu pojazdów samochodowych świadczy tylko o tym, że mają one takie znaczenie, jakie im nadadzą organy skarbowe. A one nie chcą (bo dlaczego miałyby chcieć) traktować ich z przesadną powagą, sądy administracyjne zaś z zasady podzielają ich poglądy. Wyroki te jak dotąd wywoływały zamieszanie, a jeden, który jednoznacznie odpowiedział na pytanie, że tak zwana sankcja z art. 109 ustawy z 11 marca 2004 r. jest zgodna z prawem Unii (nam wmawiano coś odwrotnego), niczego nie nauczył ustawodawcy, który ją wcześniej uchylił. Dzięki takim błędom liczba osób skazanych za przestępstwa skarbowe wzrosła w 2010 r. o 100 proc. Niestety, podatkiem tym rządzi loteria interpretacyjna. Jej kres może położyć tylko uchwalenie nowej, doskonalszej od strony legislacyjnej ustawy, której przepisy będą bardziej precyzyjne. Zanim to jednak nastąpi, musimy się męczyć z tym, co mamy.

Sądzę, że należy poszukiwać głębszych przyczyn istniejącego stanu rzeczy. Oczywiście tylko po to, by ograniczyć – na ile to możliwe – stan niepewności co do treści norm prawnych dotyczących tego podatku. Konstytucyjna zasada pewności prawa jest tu wielokrotnie naruszana, a przecież mówimy o najważniejszym podatku naszego kraju. Do owych przyczyn zaliczam trzy podstawowe błędy w jego interpretacji; wiele (większość) poglądów szczegółowych jest ich skutkiem.

Dyskontynuacja

Pierwszy z nich polega na pomyleniu uchwalenia nowej ustawy z 11 marca 2011 r. z nowelizacją poprzedniej, wprowadzającej podatek o tej samej nazwie w okresie od 5 lipca 1993 r. do 30 kwietnia 2004 r. Teoretycznie zarówno podatek obowiązujący przed, jak i po naszym „wuniowstąpieniu" mógł być regulowany jedną w sensie prawnym ustawą, wymagającą oczywiście głębokich zmian przy zachowaniu jego zasady ciągłości prawnej, bo byłby to, w sensie prawnym, ten sam podatek.

Ustawodawca nasz (słusznie) postanowił coś odwrotnego. Uchylił ustawę z 8 stycznia 1993 r. i wprowadził nowy podatek o tej samej nazwie 1 maja 2004 r., odrzucając bezpośrednio i pośrednio zasadę kontynuacji. Od zasady dyskontynuacji oczywiście istnieją szczególne wyjątki, wynikające z przepisów przejściowych, lecz tylko w takim zakresie, jaki one określają.

Błędny z istoty pogląd, że jest to wciąż ten sam podatek (jakoby jakiś podatek istniał w sensie obiektywnym niezależnie od woli prawodawcy), powtarza się wielokrotnie w interpretacjach urzędowych i w judykaturze. Najbardziej spektakularnym tego przykładem jest uchwała NSA z 2005 r., będąca czymś doprawdy wyjątkowym w doktrynie sądowej: obowiązek podatkowy powstały pod rządami nieistniejącego już podatku ponoć "przekształca się" w zobowiązanie podatkowe w innym podatku, mimo braku ogólnej zasady kontynuacji między tymi podatkami. Podobne poglądy pojawiły się w wyrokach dotyczących odliczenia przy nabyciu samochodów osobowych i innych pojazdów samochodowych.

Zła redakcja przepisów podatkowych utrudnia ich zrozumienie

Okazuje się, że treść przepisów obowiązującej ustawy należy jakoby ustalać, posługując się uchylonymi 30 kwietnia 2004 r. przepisami ustawy dotyczącej innego podatku. Zrobił to minister finansów w interpretacji ogólnej, która stała się faktycznie dla sądów "aktem prawotwórczym". Komentarz zbędny. Oczywiście mógłby się zająć tym problemem Trybunał Konstytucyjny, bo stanowi to rażące naruszenie art. 217 konstytucji, ale czy ogrom skutków finansowych tych błędów nie będzie przerażać?

Karykatura

Drugi z nich polega na całkowitym niezrozumieniu instytucji prawnej podatku naliczonego. Jest on w części judykatury oraz interpretacji urzędowych traktowany jako szczególna, wręcz wyjątkowa ulga podatkowa, a nie jako istota konstrukcji tego podatku. Podatek naliczony nie jest tożsamy z pojęciem kosztów uzyskania przychodów: nie należy tu szukać żadnych analogii. Podatnik ma prawo do zmniejszenia podatku należnego o kwotę podatku naliczonego tylko i wyłącznie dlatego, że wykonał lub ma zamiar wykonać czynność dającą prawo do odliczenia, a zakup związany jest z tą czynnością. Oczywiście musi posiadać odpowiednie dokumenty, ale nie ma tu miejsca na funkcjonującą u nas zasadę najdalej idącego braku zaufania do jego działań. W praktyce skarbowej i sądowej wręcz na co dzień powtarzany jest pogląd, że nie ma podatku naliczonego, gdy podatnik, który nabył towar lub usługę (czego się nie kwestionuje), lecz ma fakturę, która jest jakoby „niezgodna z rzeczywistością", przy czym nikt nie wie, co to jest owa „rzeczywistość". Zamiast egzekwować zaległości od wystawcy faktury, twierdzi się, że tu odbiorca musi ponieść ciężar skutków tego stanu.

Rozumowanie to przekreśla sens tego podatku. Jeżeli można uznać brak istnienia podatku naliczonego na podstawie zeznania osoby trzeciej, która twierdzi, że dostawca podatnika nie zakupił od niej nic, a ponoć „doświadczenie życiowe" rozstrzyga, że fakturę wystawioną przez tego dostawcę „należy uznać w tej sytuacji za niezgodną z rzeczywistością", to ręce opadają. Podatek ten stał się już swoją karykaturą.

Podmiotowość

Trzecim problemem jest niezrozumienie istoty podmiotowości w tym podatku. Podatnikiem jest ten, kto wykonał czynność podlegającą opodatkowaniu – to jest i musi być zasadą z nielicznymi, ściśle określonymi wyjątkami.

Jeśli wprowadza się możliwość wyboru podmiotowości, czyli podatnikiem może być zarówno dostawca (usługodawca) albo nabywca (usługobiorca), a od 1 kwietnia 2011r. zakazano podatnikom rozliczać ten podatek (curiosum na skalę światową), to znaczy, że ktoś nie rozumie, o co tu idzie. Przedtem można było podejrzewać o to organy stosujące ustawę, teraz nawet naszego ustawodawcę. Przy takim pojmowaniu podmiotowości (istota każdego podatku) na jakikolwiek racjonalny kierunek interpretacji nie ma co liczyć.

Kończąc, pragnę stwierdzić, że nie bardzo wierzę, aby na gruncie obecnej ustawy można było się pozbyć kardynalnych błędów interpretacyjnych tego podatku. Powinny one przejść do historii razem z tą ustawą. Oby jak najszybciej.

Zobacz serwisy:

» Dobra Firma » Podatki i księgi » VAT

Publicystyka prawnicza na temat podatku od towarów i usług jest paradoksalnie coraz trudniejsza. Nawet tak relatywnie proste problemy jak zinterpretowanie pojęcia „zużycie na cele osobiste" czy „faktury korygującej" rodzą różne i często wręcz przeciwstawne poglądy. Interpretacja prawna prezentowana przez organy administracji rządowej (oficjalnie jest to niby minister finansów) oraz judykatura są tu czymś zupełnie nieobliczalnym, niemającym często istotnego związku ze zdawałoby się jasną treścią przepisów prawa oraz, co gorsza, ze stanem wiedzy na temat tego podatku.

Pozostało 93% artykułu
Opinie Prawne
Marek Isański: Można przyspieszyć orzekanie NSA w sprawach podatkowych zwykłych obywateli
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Prawne
Maciej Gawroński: Za 30 mln zł rocznie Komisja będzie nakładać makijaż sztucznej inteligencji
Opinie Prawne
Wojciech Bochenek: Sankcja kredytu darmowego to kolejny koszmar sektora bankowego?
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Sędziowie 13 grudnia, krótka refleksja
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Prawne
Rok rządu Donalda Tuska. "Zero sukcesów Adama Bodnara"