Przedsiębiorcy prowadzący firmy chcą, by te się rozwijały i przynosiły zyski. Nie mają jednak wpływu na wszystko. Przykładem jest epidemia koronawirusa. Wielu ciągle obawia się jej skutków. Tych bowiem jeszcze do końca nie widać. Firmy korzystały ze wsparcia tarcz antykryzysowych, a także z dofinansowania Polskiego Funduszu Rozwoju. Miały więc szanse przetrwać lockdown. Ponowne uruchomienie gospodarki nie spowodowało jednak, że wszystkim posypały się nowe zlecenia, intratne umowy, pojawili się klienci. Przeciwnie: w wielu firmach dopiero teraz zaczyna się zaciskanie pasa.
Niebawem może być jeszcze gorzej, bo zaczną się kontrole prawidłowości wydatkowania środków pomocowych. Jeśli rozliczenia zostaną zakwestionowane, pieniądze trzeba będzie zwrócić. A to może rozłożyć niejedną firmę.
Czytaj także: Idą dobre czasy dla doradców restrukturyzacyjnych
Rząd jakby o tym wiedział, bo w jednej z tarcz antykryzysowych przygotował przepisy upraszczające procedury restrukturyzacyjne. Dużą rolę odgrywać ma w nich doradca restrukturyzacyjny. To on przygotuje projekt układu z wierzycielami, który zatwierdzi sąd.
Doradcy restrukturyzacyjni już od kilku tygodni mają dużo więcej pracy. W przeciwieństwie do adwokatów czy radców prawnych na brak klientów nie narzekają. Przerażeni przedsiębiorcy stale dzwonią do nich z pytaniami. Sami też dbają, by zleceń przybywało. Zapraszają na webinaria pouczające, jak uratować niewypłacalną firmę. Ale prawdziwy boom na ich usługi ciągle przed nami.