Domagalski: Wałęsa też człowiek czyli pyskówka z przechodniem

Do Lecha Wałęsy można mieć wiele zastrzeżeń także za graniczące ze zniewagą wypowiedzi o jego przeciwnikach politycznych, ale za wczorajszą pyskówkę z przechodniem, którą tak żyją portale, nie powinniśmy się go czepiać. Politycy to też ludzie i mają prawo do takich reakcji. A pyskówki to normalka w demokracji.

Publikacja: 31.08.2012 19:55

Marek Domagalski, publicysta "Rzeczpospolitej"

Marek Domagalski, publicysta "Rzeczpospolitej"

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Zajście przebiegało tak: Kiedy przy okazji złożenia kwiatów pod pomnikiem Poległych Stoczniowców z okazji 32. rocznicy podpisania Porozumień Sierpniowych Lech Wałęsa miał udzielić wypowiedzi dla mediów usłyszał od przechodnia: — „Panie Lechu Wałęsa, dalej idziesz publicznie do obłudnej i brudnej polityki". Na co Wałęsa mu odparował: — „Brudny to jesteś ty, facet, jasne ?".

„Brudny", „brudas", są niewątpliwie obraźliwymi określeniami, choć zarówno były prezydent jak zwłaszcza przechodzień mieli najwyraźniej na myśli zachowanie adwersarza, a nie jego samego jako osobę. Oczywiście, od polityka można i należy wymagać więcej. Polityk jest na w świeczniku i jest znany, obelgi pod jego adresem są więc formą oceny jego polityki. Reakcje polityka skierowane są zaś do osoby której on nie zna, jeśli więc zawierają element oceny to bardzo na wyrost. Zatem powinien być on bardziej powściągliwy.

Przy tego rodzaju ostrych wypowiedziach w rachubę wchodzi odpowiedzialność cywilna (odszkodowawcza) — za naruszenie dóbr osobistych np., godności, jak też karna — za zniewagę. Ale nawet gdyby obiektywnie (a to jest norma dla oceny, gdyż różni ludzie mają różną wrażliwość) takie słowa znieważały przechodnia, to nie ma on szans (nie powinien mieć) na satysfakcje przed sądem.

Mec. Krzysztof Czyżewski, zajmujący się takimi sprawami wspomina spór dwóch mocno skłóconych sąsiadek, z których jedna poszła do sądu skarżąc drugą za słowa z ich pyskówki, ale przeprosin nie dostała.

W orzecznictwie sądów cywilnych (rozpatrują one procesy o ochronę dóbr osobistych) znane jest stanowisko, że ten kto narusza cudze dobra osobiste nie może skutecznie domagać się ochrony swoich. Oczywiście przy zachowaniu proporcji, jeśli druga strona sprzeczki nie użyje wyraźnie ostrzejszych cisów. W jednym z wyroków poznański Sąd Apelacyjny (I ACr 604/93) wytknął powodowie domagać się ochrony prawnej, a sam postępuje sprzecznie z zasadami współżycia społecznego, wymaga bowiem szacunku dla swych dóbr osobistych, a tymczasem sam nie dba o zachowanie tych dóbr względem innych osób. Takie postępowanie uzasadnia odmowę udzielenia ochrony prawnej.

Prawo karne (o zniesławieniu i zniewadze) ma wręcz na to wyraźny przepis: art 216 § 3 Kodeksu karnego: — Jeżeli zniewagę wywołało wyzywające zachowanie się pokrzywdzonego albo jeżeli odpowiedział on zniewagą wzajemną, sąd może odstąpić od wymierzenia kary (grzywny albo ograniczenia wolności).

Nieco innymi słowami opisuje ten problem (zasadę) Jerzy Naumann, warszawski adwokat, specjalizujący się także w sprawach prasowych: — Każda ostra wymiana zdań zawiera w sobie elementy naruszenia czci, godności lub innych szanowanych wartości. Kluczowe jest tu słowo „wymiana". Jeśli jeden bije drugiego, to jest to pobicie. Ale jak się leją po gębie, to jest to wymiana razów. I nikomu przy zdrowych zmysłach nie przyjdzie do głowy wszczynanie sprawy o naruszenie nietykalności cielesnej. W utarczce słownej, trudno jest mówi o zniesławieniu. Natomiast takie scenki wiele mówią o poziomie obycia i kulturze osobistej ich uczestników.

Przy tej okazji aż się prosi wspomnieć o podobnym zdarzeniu śp. prezydent Lecha Kaczyńskiego. Po zakończeniu spotkania wyborczego na warszawskiej Pradze w listopadzie 2002 kilkakrotnie uciszany uczestnik rzucił po spotkaniu do polityka: „Partie żeście zmienili, pouciekaliście jak szczury" na co Kaczyński mu odparował: — „Panie, spieprzaj pan! O, to panu powiem" , a następnie już przez uchylone drzwi auta: — „Spieprzaj, dziadu!". Dwa dni później w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej" Lech Kaczyński wyjaśniał, że polityk też ma prawo do obrony godności: „Pierwszą serię obelg wytrzymałem, dopiero przy drugiej powiedziałem twardo, ale jak na praską ulicę łagodnie, żeby sobie poszedł".

Wyjaśnienie niewiele pomogło, prasa niechętna braciom Kaczyńskim i PiS używała sobie miesiącami z powodu tych słów. Może to okazja by uderzyła się w piersi.

Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Kryzys w TK połączył Przyłębską, Rzeplińskiego i Stępnia
Opinie Prawne
Łukasz Guza: PiS straci przez weto w sprawie składki
Opinie Prawne
Wojciech Hermeliński: Kto ostatni w kolejce do głosowania?
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Ostrzejszy kodeks karny nie zapewni bezpieczeństwa lekarzom
Opinie Prawne
Paulina Szewioła: Pomysły resortu rodziny nie pokrywają się z oczekiwaniami firm
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku