Rz: Wielu szpitalom onkologicznym w kraju już się skończyły lub zaraz się skończą pieniądze na leczenie chorych z nowotworami. Zaczynają odsyłać pacjentów z kwitkiem. Skoro ustawa zdrowotna wskazuje, że szpital ma udzielić pomocy w stanie zagrożenia życia i zdrowia, a nie ma na to pieniędzy, to chyba coś w tym systemie nie działa?
Krzysztof Łanda: Odpowiedzialność ponosi Ministerstwo Zdrowia i Narodowy Fundusz Zdrowia. Ich zarządzanie koszykiem świadczeń gwarantowanych i składką zdrowotną zasługuje na ocenę niedostateczną. Ogranicza się pieniądze i dostęp do podstawowych świadczeń zdrowotnych, czyli np. radiologii dla chorych onkologicznie. A NFZ powinien zapewniać pieniądze na świadczenia stosunkowo tanie, bardzo skuteczne, a więc i opłacalne.
Skoro leczenie radiologiczne nie jest kosztowne dla NFZ, to dlaczego szpitale nie mogą leczyć większej liczby pacjentów i odsyłają ich z kwitkiem?
Ponieważ w kontraktach, które podpisują z NFZ na świadczenia zdrowotne dla chorych na nowotwory, jest limit finansowy. To absurd – dla podstawowych świadczeń zdrowotnych nie powinno być żadnych limitów, a kolejki po nie są wyjątkowo szkodliwe społecznie. Radioterapia jest świadczeniem ratującym życie i nie powinna być limitowana tak jak złamania czy zawały.
Pieniędzy w systemie cały czas brakuje, chociaż nakłady na opiekę zdrowotną wzrastają. W 2013 r. NFZ planuje przecież wydać na leczenie 62,8 mld zł, gdy w ubiegłym roku była to suma o 2,3 mld zł mniejsza. Może musimy pogodzić się z tym, że nie starczy na leczenie wszystkich?