Adwokaci pytają o działanie systemu informatycznego w sądach i prokuraturach

Jak to możliwe, aby w XXI wieku w polskich sądach i prokuraturach nie działał prosty system informatyczny – pytają Jacek Kondracki i Krzysztof Stępiński, adwokaci

Publikacja: 11.10.2012 08:54

Adwokaci pytają o działanie systemu informatycznego w sądach i prokuraturach

Foto: www.sxc.hu

Aparat cyfrowy ma niemal każdy. To przecież standardowe wyposażenie telefonu komórkowego. Zdjęcia z komórek, pstrykane przy byle okazji, wrzuca się na portale społecznościowe, można je wysłać cioci lub do TVN 24. Nawet na wystawę. Skoro fotografowanie tak bardzo spowszedniało, warto zadać pytanie, jaki obiekt w naszym kraju jest najczęściej fotografowany? Może Wawel lub Giewont albo pani Doda? Pudło! Odpowiedź niejednego zaskoczy: palec adwokata.

Akta śledztw od zawsze liczą dwieście kart, które powinny być – co oznacza, że nie zawsze są, sukcesywnie dokładane z zachowaniem chronologii dokonywanych czynności, z uwzględnieniem daty wpływu konkretnego dokumentu. Jeśli do danej jednostki prokuratury zastukała nowoczesność, dwieście kart spaja plastikowa przewleczka kotwicząca w plastikowej zapince. Jednak większość akt spinana jest tak jak kilkadziesiąt lat temu – metalową blaszką, która odkształca się po każdym uzupełnieniu akt o nowy dokument. Zamiar rozpięcia akt w prokuraturze celem ich fotokopiowania to pomysł obrazoburczy. Stąd palec adwokata służący do przyciskania stron podczas fotografowania. Jest narzędziem pracy adwokata niezbędnym przy tej, jakże ważnej, czynności. Czynności, jak na XXI wiek, groteskowej. W świecie pełnym informatycznych cudów, baz danych, netów i serwerów, adwokaci peregrynują po setkach sekretariatów w prokuraturach i sądowych biurach obsługi interesanta, wystają w kolejkach, piszą podania, a gdy dostaną zarządzenie podpisane przez prokuratora lub sędziego, fotografują, co się da. Kiedy przeglądamy akta adwokackie przed sprawą, bez trudu rozpoznajemy, który palec należy do aplikantki Małgosi, a który do Piotra lub Marcina, już adwokatów. Palec adwokata, niczym palec boży, wyznacza pozycję polskiego wymiaru sprawiedliwości na drodze do nowoczesności. Teraz wskazuje na ślepy zaułek. Za chwilę, czyli po wdrożeniu projektu nagrywania rozpraw, zachłyśnie się jak warszawskie metro.

Polski paradoks

I zadaliśmy sobie pytanie: Jak to możliwe, by w XXI wieku w polskich prokuraturach i sądach nie działał prosty system informatyczny – poprzez zwykłą wyszukiwarkę, której użycie, przed podjęciem decyzji merytorycznej, np. dokonaniem uzgodnień pomiędzy prokuratorem i podejrzanym w zakresie wniosku w trybie art. 335 KPK lub uwzględnieniem przez sąd takiego wniosku, byłoby obowiązkowe.

Jesteśmy za ograniczeniem praw przeróżnych służb do podglądania i podsłuchiwania obywateli. Nie podoba się nam bezcelowe gromadzenie i przetwarzanie przez służby informacji, nikomu niepotrzebnych, często pozyskiwanych z naruszeniem prawa. Ale nie rozumiemy, dlaczego władza nie wykazuje minimum czujności tam, gdzie jest potrzebna. Bez której za chwilę, choć w innej sprawie, będzie równie radośnie głupio jak w sprawie Marcina P. Doprawdy nie trzeba nadmiaru wyobraźni, by sprawdzić, co wyskoczyłoby z wyszukiwarki, gdyby sędziowie i prokuratorzy zajmujący się Marcinem P. korzystali z systemu, którego nie zbudowano. Wybieramy z klawiatury „Marcin P.", klikamy i widzimy cała kartotekę gagatka. Proste?

Jako adwokaci zapłacimy niemało, by nie oglądać na fotokopiach w naszych aktach różnego rodzaju paluszków, palców i paluchów. Dorzucimy co nieco, by sprawy takie jak Marcina P. się nie powtórzyły. Szczerze mówiąc, frajerom nie współczujemy, ale za nic nie jesteśmy w stanie pojąć, dlaczego nasze państwo jest tak bardzo frajerskie. My nie marzymy, my tęsknimy za normalnością (pobieranie pdf z akt sądowych przez osoby posiadające dostęp). Dlatego domagamy się, by minister zajął się usprawnianiem wymiaru sprawiedliwości. Niech odpuści nagrywanie rozpraw, bo to kosztowna zabawka, która – przynajmniej do czasu wdrożenia oprogramowania przetwarzającego dźwięk na druk – utrudni życie i sędziom, i stronom, co łatwo da się udowodnić. Wystarczy porównać, ile godzin zajmuje czytanie protokołu z rozprawy, która trwała trzy godziny, a ile odsłuchiwanie takiego protokołu.

To nie takie trudne

Na początek proponujemy, by minister sprawiedliwości zbadał sens budowy prostego ogólnokrajowego systemu informatycznego, który objąłby akta wszystkich prowadzonych w Polsce śledztw, dochodzeń i spraw karnych rozpoznawanych przez sądy. Szczegóły można dopracować w kilka dni. Wystarczy popatrzyć w k.p.k., by zobaczyć, że zmiany procedury, które będą konieczne, są kosmetyczne. I tak: (i) informacje tajne, pozostaną chronione, (ii) prokurator ma dostęp do akt na każdym etapie postępowania, ale do akt sprawy prowadzonej przez inną powszechną jednostkę prokuratury – po uzyskaniu zgody prowadzącego postępowanie nie musi wypożyczać akt sądowych, bo wiszą na serwerze sądowym, a on jako prokurator wnoszący akt oskarżenia ma kod dostępu, (ii) adwokat w śledztwie pobiera pdf z akt zgodnie z zasadami określonymi w art. 156 KPK, czyli za zgodą prokuratora, w postępowaniu sądowym – bez pytania o zgodę, po uzyskaniu autoryzacji itd. Natomiast sędzia sądzący XSA, dzięki jednemu kliknięciu otrzyma bieżące informacje o wszystkich prowadzonych przeciwko XOWI sprawach, dzięki czemu dowie się, że w sąsiednim sądzie zawisła sprawa XSA o dokładnie takie samo przestępstwo, a w innym sądzie – na drugim końcu Polski, o kolejne dwa! Przecież nie trzeba być mądrym jak Rabbi Mosze ben Majmon, żeby wiedzieć, że w każdej z takich spraw – sądzonych osobno, zawiasy są jak w banku, natomiast w jednej, tyle że sądzonej łącznie, niekoniecznie. Które rozwiązanie jest lepsze? To, które pozwala osądzić trzy sprawy i wydać trzy różne wyroki, czasem trudne do wykonania, pozornie zgodne z prawem (!), czy to, w którym zostanie wydany jeden wyrok, a jedna kara będzie proporcjonalna do winy?

Kiedy system zostanie wdrożony, skończy się wyzysk palca adwokata. Bo każdy adwokat, po wykupieniu abonamentu i uzyskaniu zgody organu procesowego, czyli w granicach swojego kodu dostępu, będzie mógł wejść do systemu i pobrać pdf dowolnego dokumentu procesowego, który – np. jako obrońca, ma prawo otrzymać. Bez jeżdżenia z Rzeszowa do Szczecina i z Zielonej Góry do Białegostoku. Bez pisania wniosków. Mam kod dostępu, pobieram 100 stron, płacę kilka lub kilkanaście złotych plus roczny abonament, który uprawnia mnie do korzystania z systemu.

Wychodzi na to, że system, który nam się marzy, sfinansują adwokaci i, po części, radcowie prawni. Jest nas praktykujących prawników kilkadziesiąt tysięcy, co oznacza, że z abonamentu i bieżących wpłat, bez pomocy UE, system da się zbudować, obsługiwać i rozwijać.

Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Sędziowie 13 grudnia, krótka refleksja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Prawne
Rok rządu Donalda Tuska. "Zero sukcesów Adama Bodnara"
Opinie Prawne
Rok rządu Donalda Tuska. "Aktywni w pracy, zapominalscy w sprawach ZUS"
Opinie Prawne
Rok rządu Donalda Tuska. "Podatkowe łady i niełady. Bez katastrofy i bez komfortu"
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Prawne
Marcin J. Menkes: Ryzyka prawne transakcji ze spółkami strategicznymi