Rz: Możliwość odbywania kary w systemie dozoru elektronicznego (SDE) istnieje w Polsce od września 2009 r. Wprowadzono ją czasowo do końca sierpnia 2014 r. Właśnie pojawił się projekt, który zamierza ten rodzaj kary wpisać na stałe do kodeksu karnego. Czy jest nam rzeczywiście potrzebna?
Paweł Nasiłowski:
Uważam, że tak. System się sprawdził, chociaż zawsze jest niedosyt. Stąd też nowelizacje ustawy. Początki, jak zawsze, były trudne. Wprowadzaliśmy w życie coś całkiem nowego, a to niełatwe zadanie. W dodatku największą barierę stanowił opór mentalny, a poza tym słychać było krytykę, że to zbyt droga forma wykonywania kary.
Jeszcze zanim ustawa weszła w życie, pojawiały się uwagi ekspertów, sędziów, kuratorów. Z czasem było ich coraz więcej, gdyż sami inicjowaliśmy tę dyskusję, aby zebrać jak najbardziej rzetelny materiał. Analizowaliśmy wszystkie sugestie, przyglądaliśmy się też innym państwom, które postawiły na bransolety. I krok po kroku zmienialiśmy ustawę.
Dotychczas łącznie dozorem elektronicznym zostało objętych już 16 tys. skazanych, którzy zamiast przebywać w więzieniu, odbyli lub właśnie odbywają karę w SDE, czyli z tzw. elektroniczną bransoletą. Ci ludzie uregulowali swoje sprawy z wymiarem sprawiedliwości, nie zrywając kontaktu z rodziną, nie tracąc pracy, kontynuując naukę, leczenie lub terapię odwykową oraz opiekując się dziećmi. Dziś codziennie z tej formy odbywania kary korzysta ok. 5 tys. skazanych i ich liczba wzrasta. Moim zdaniem to dowód, że system zadziałał.