Takich historii jest wiele. Pamiętam jedną opowiadaną przez prokuratorów. Chodziło o osobę, która wytropiła szeroko zakrojony spisek w wymiarze sprawiedliwości. Wszelkie odmowy wszczęcia postępowania kończyły się lawiną kolejnych wniosków oraz skarg. I tak w nieskończoność.
Osobnik ów w końcu, nie mogąc doczekać się sprawy sądowej, wpadł na sprytny pomysł. Postanowił sam uczynić się oskarżonym, by przed sądem opowiedzieć o spisku. W tym celu dokonał publicznie spalenia czegoś, co przypominało flagę, przed jednym z ważnych urzędów państwowych. Sprawa trafiła do prokuratury.
Prokuratorzy, którzy od lat mieli kontakt z osobnikiem, byli w kropce. W końcu znaleźli sposób, aby sprawę umorzyć. To, co przypominało flagę, było jedynie dwoma kawałkami płótna zawieszonymi na kiju ?– brzmiało uzasadnienie.
Czasami jednak wymiar sprawiedliwości okazuje się bezradny. Ostatnio, gdy przeglądałem orzeczenia Trybunału w Strasburgu przeciwko Polsce, wpadło mi w ręce jedno sprzed lat.
Skarżący był uczestnikiem postępowania administracyjnego dotyczącego wysokości świadczeń. Zapadł w tej sprawie wyrok i sąd nakazał właściwemu urzędowi zapłacenie skarżącemu 10 zł tytułem zwrotu opłat sądowych. Urząd zapłacił jednak ?połowę (5 zł).