Postępowanie UEFA oburzyło nie tylko kibiców. Otwarto dyskusję nad nieproporcjonalnością kary do przewinienia. Nadzieją dla wielu pozostało odwołanie. Na jednym z opiniotwórczych portali internetowych przeprowadzono sondę, w której na pytanie „czy kara dla Legii Warszawa wymierzona przez UEFA była słuszna?", zaproponowano dwie odpowiedzi. Pierwsza: „Nie. To decyzja niezgodna z duchem gry. Legia była lepsza i powinna grać dalej". Druga: „Tak. Dura lex, sed lex. To dobra nauczka na przyszłość". Łatwo się domyślić, że ostatnie sformułowanie mile zabrzmiało w uszach osoby, która ceni sobie nawiązywanie do prawnego dorobku myśli starożytnych Rzymian. Tak powszechne posługiwanie się sformułowaniem „twarde prawo, ale prawo" dowodzi użyteczności łacińskich paremii w ujmowaniu konkretnych sytuacji prawnych, w trafnym wyrażaniu przekonań o wartościach realizowanych przez prawo oraz w komunikacji – co ważne: nie tylko między prawnikami.
Na parę godzin przed ogłoszeniem decyzji o odwołaniu wziąłem udział w sondzie, aby móc sprawdzić, jak zagłosowali inni. Czy spory rozdźwięk opinii w znacznej populacji potwierdza niesprawiedliwość ukarania? Wynik sam w sobie nie świadczy o niczym więcej niż o popularności portalu informacyjnego, zrozumiałości postawionego pytania oraz o emocjach, które wywołał walkower. Duża liczba uczestników sondy pokazuje, że grono zawiedzionych kibiców Legii jest ogromne, a nieżyczliwych nawet kilkakrotnie większe.
Gdy odłożyć na bok emocje i uprzedzenia oraz klubowe animozje, uzasadnione pozostaje pytanie o nieproporcjonalność kary. Ożywiona dyskusja zdaje się wskazywać na powszechne poczucie niesprawiedliwości. Po co wszelako norma, jeśli nie miałaby być stosowana? Na cóż przepisy, które ustępują oburzeniu? „Dura lex, sed lex" zdaje się tu najlepszą odpowiedzią.
Piłkarze stołecznego klubu nazywani są Legionistami. Od żołnierzy legionów nie wymagano znajomości prawa. Mieli walczyć, zdobywać, bronić ojczyzny. Naszym Legionistom tych cech nie brakuje, ale od ich sukcesów czy porażek raczej nie zależy ludzkie życie; los ani ojczyzny, ani kibiców. Piłkarze biorą udział w profesjonalnych rozgrywkach o znacznych skutkach finansowych. Walczącym w polu cześć, ale nie ma podstaw do zwalniania klubu z choćby najtwardszych wymogów, skoro są z góry znane. Stanowią o regułach mistrzostw, w których uczestnictwo to źródło wielkich zysków.
Zresztą na poważnie nie kwestionowano normy, która przewiduje walkowera za wprowadzenie nieuprawnionego zawodnika. Uważano tylko, że surowość wyniku jej zastosowania powoduje efekt ukarania dolegliwy nieproporcjonalnie do przewinienia. Właśnie do takich sytuacji stosuje się „dura lex, sed lex". Trudno. Co innego, gdyby ktoś kwestionował nie tylko efekt, lecz i konstytucyjność samej regulacji. Prawo jest wymagające, twarde, ale i skuteczne. Wprowadza porządek i zmusza do skrupulatnego przestrzegania przyjętych zasad gry.