Zacznę dość typowo: ze zdziwieniem, które szybko przerodziło się w zażenowanie, przeczytałem artykuł jednego z branżowych pism o wynagrodzeniach, w tym prawników. W tytule autorzy zadali ciekawe pytanie, czy warto zatrudniać na etacie radcę prawnego, bo przecież prawnik bez stosownych uprawnień wychodzi taniej. Dużo taniej. Nawet o połowę...
Jak to zatem wygląda według raportu? Specjalista ds. prawnych (czyli osoba niebędąca radcą prawnym) ma zarabiać średnio około 6000 zł, a radca prawny prawie 12 500 zł. Dwa razy tyle! Oniemiałem.
Przecież to kilkakrotnie więcej niż średnia krajowa. Znaczna część polskiego społeczeństwa może tylko pomarzyć o zarobkach na poziomie około 4000 zł. Z własnej wieloletniej praktyki w zawodzie radcy prawnego, z własnych znajomości, z rozmów z koleżankami i kolegami wiem, że rzeczone 12 tys. zł to wartość dla wielu spośród nich po prostu nieosiągalna. Może jednak się mylę – i choć praktykuję wiele lat, pewnie znam nie tę „średnią", co trzeba.
Teraz sedno problemu. Skąd te dane? Otóż jest to raport przygotowany na podstawie ankiet z 411 firm obejmujących 260 stanowisk pracy. Z całej Polski. Dużo. Wydaje się wnikliwy. Zapewne tak jest w odniesieniu do innych zawodów. W naszym przypadku jest trochę inaczej. Ile spośród tych 411 firm zgłosiło, że zatrudnia radcę prawnego? 300? 250? 100? Może chociaż 50? Niech tam 20? Nie! Dziewięć! W sumie pracowało w nich 12 radców prawnych. DWUNASTU! Wystarczy za komentarz?
Teraz jednak internet szaleje – podniecając się tymi danymi. Widziałem wpisy pod artykułami mówiące o pazerności prawników, ich żądzy zysku i horrendalnych wręcz zarobkach. Wrzenie i zazdrość.