Reklama

Pełnomocnik z urzędu finansuje pomoc prawną z własnych środków

Czy misja świadczenia pomocy prawnej z urzędu powinna zmuszać pełnomocników do jej finansowania z własnych środków, a co najmniej kredytowania? – chce wiedzieć Ewa Urbanowicz-Jakubiak.

Aktualizacja: 18.01.2015 10:00 Publikacja: 18.01.2015 09:00

Pełnomocnik z urzędu finansuje pomoc prawną z własnych środków

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

Sześćdziesiąt złotych za dwa lata pracy pełnomocnika nie stoi w sprzeczności z ustawą zasadniczą. Kolejna próba zakwestionowania konstytucyjności przepisów regulujących zasady przyznawania i wysokości wynagrodzenia należnego pełnomocnikom prowadzącym sprawy sądowe z urzędu zakończyła się niepowodzeniem.

Przepisy pozwalające na przyznawanie pełnomocnikom przez sądy rażąco niskich stawek, mimo że w oczywisty sposób dyskryminują radców prawnych i adwokatów świadczących pomoc prawną z urzędu na rzecz osób najuboższych, muszą pozostać w obrocie prawnym. Taki wniosek płynie z lektury uzasadnienia postanowienia Trybunału Konstytucyjnego z 18 listopada 2014 r. (sygn. akt Ts 263/13).

Taka jest natura zawodu

Trybunał Konstytucyjny odmówił nadania biegu skardze konstytucyjnej wniesionej przez profesjonalnego pełnomocnika. W skardze wskazał on m.in. na brak uregulowań dotyczących waloryzacji stawek za pomoc prawną świadczoną z urzędu oraz brak określenia sposobu ustalania kosztów pomocy prawnej. W uzasadnieniu odmowy sędzia TK powołał się na wyrok TK z 29 sierpnia 2006 r. (sygn. akt SK 23/05), podzielając wyrażony w nim pogląd, że kryteria „godziwego wynagrodzenia" czy też „wynagrodzenia minimalnego" nie mają bezpośredniego odniesienia do osób wykonujących wolne zawody. Nadto stwierdził, że „świadczenie pomocy prawnej przez radcę prawnego [i adwokata] w ramach wykonywania zawodu zaufania publicznego objęte jest wzmocnionymi gwarancjami konstytucyjnymi, jako forma zinstytucjonalizowanego systemu pomocy prawnej". Dalej sędzia podzielił pogląd, że z natury zawodów zaufania publicznego wynika szczególny ich charakter, polegający na świadczeniu pomocy. Podkreślił, że wyrażenie „pomoc" wskazuje na specjalną misję społeczną tych zawodów. Następnie, powołując się na wyrok TK z 22 listopada 2004 r. (sygn. akt SK 64/03), sędzia wywodził z art. 17 konstytucji o obowiązkach publicznoprawnych ciążących na członkach korporacji radców prawnych i adwokatów. Wskazuje możliwość zlecania samorządom zawodowym wykonywania funkcji o charakterze publicznoprawnym, jednocześnie tłumacząc, że do obowiązków władzy publicznej należy zapewnienie pomocy prawnej osobom, których na nią nie stać. W dalszej części uzasadnienia TK podniósł formalne kwestie wniesionej skargi, wskazując m.in. brak kognicji w zakresie części sformułowanych w niej zarzutów.

Misja, więc misjonarz?

Tyle w kwestii rozważań merytorycznych, którym faktycznie nie można odmówić słuszności, ani też uznania dla podjętej przez Trybunał kolejnej już próby wytłumaczenia pełnomocnikom ich szczególnej roli w systemie polskiego wymiaru sprawiedliwości, jak też znaczenia ich profesji jako zawodu zaufania publicznego.

A co w praktyce oznacza powyższe dla kilkudziesięciu tysięcy osób, które na co dzień wykonują swoją pracę jako ustanowieni przez sądy pełnomocnicy osób najuboższych? W dużym skrócie oznacza to ni mniej, ni więcej, że radcy prawni i adwokaci powinni właściwie samodzielnie nadal ponosić ciężar świadczenia pomocy prawnej osobom, których na nią nie stać, a którym państwo w swojej łaskawości pomoc taką przyznaje. W praktyce ciężar finansowania tej pomocy w przeważającej części, a czasami właściwie w całości, obciąża wyłącznie portfel pełnomocnika. Państwo bowiem, po przyznaniu prawa do pomocy, wydaje się już nie dostrzegać faktu, że tego typu usługi, świadczone przez profesjonalistów, nie zamykają się w kwocie, która często nie pokrywa nawet kosztów znaczków na listy naklejonych w czasie prowadzenia takiej sprawy.

Reklama
Reklama

Czy „misja" świadczenia pomocy prawnej z urzędu powinna zatem zmuszać pełnomocników do finansowania tej pomocy z własnych środków, albo co najmniej do jej kredytowania? Argumenty Trybunału są zupełnie nie do przyjęcia. Utożsamia się tutaj obowiązek państwa polegający na zapewnieniu swoim najuboższym obywatelom profesjonalnej pomocy prawnej z radcą prawnym czy adwokatem w roli misjonarza czy też miłosiernego samarytanina. Pełnomocnika niezważającego na potrzeby własne czy swojej rodziny, a z pełnym zaangażowaniem poświęcającego czas, specjalistyczną wiedzę i doświadczenie nie na zapewnienie sobie źródeł utrzymania, ale przede wszystkim na prowadzenie „misji", za „dziękuję" usłyszane od państwa przy okazji uroczystej gali czy też konferencji.

Piecza to nie obowiązek finansowy

Wskazany, a przytoczony w uzasadnieniu przepis art. 17 konstytucji przewiduje jedynie, że samorządy zawodowe sprawują pieczę nad należytym wykonywaniem tych zawodów w granicach interesu publicznego i dla jego ochrony. Konstytucja żadnym postanowieniem nie przerzuca obowiązków finansowych państwa w zapewnieniu najuboższym prawa do sądu na radców prawnych czy adwokatów. Zgodnie natomiast z art. 223 ust. 1 ustawy z 6 lipca 1982 r. o radcach prawnych – koszty pomocy prawnej udzielonej przez radcę prawnego z urzędu ponosi Skarb Państwa. Tym większe zdziwienie budzi kierunek interpretacji przyjęty przez Trybunał, skoro z jego dotychczasowego orzecznictwa jasno wynika, że koszty pomocy prawnej udzielonej z urzędu są w rozumieniu art. 64 konstytucji chronionym prawem majątkowym, przysługującym pełnomocnikowi z urzędu (por. wyrok TK z 26 listopada 2013 r., sygn. akt SK 33/12, wyrok TK z 20 listopada 2012 r., sygn. akt SK 20/11).

Trzynaście lat bez podwyżki

Samorządy zawodowe radców prawnych i adwokatów od dawna postulują podwyższenie stawek za reprezentację z urzędu, albo też choćby ich naturalną waloryzację, uwzględniającą spadek wartości nabywczej pieniądza oraz wzrost cen i wynagrodzeń. Radcom prawnym, zwłaszcza tym młodym stażem, na tzw. dorobku, trudno zaakceptować, że od 2002 r. stawki minimalne opłat za pomoc prawną świadczoną z urzędu nie zostały ani razu podwyższone czy chociażby zwaloryzowane. Nie trzeba dziś nikomu podawać przykładów obrazujących wzrost cen towarów i usług pomiędzy rokiem 2002 a rokiem obecnym – 2015. Każdy przeciętny konsument wie, że w tym czasie wzrosły ceny paliw, biletów komunikacji miejskiej, opłaty parkingowe (pełnomocnik musi jakoś dojechać na rozprawę), ceny usług pocztowych (pełnomocnik musi sporządzać i wysyłać korespondencję), ceny żywności (pełnomocnik musi w końcu coś jeść). Rząd twardo stoi jednak na stanowisku, że nie może płacić więcej pełnomocnikom, ponieważ naszego państwa na to nie stać. Dla przykładu, urzędowe stawki za niektóre rodzaje spraw są wprost symboliczne – np. 60 zł za prowadzenie sprawy z zakresu prawa pracy. A nie można nie zauważyć, że minimalne wynagrodzenie za pracę wzrosło w tym czasie dwukrotnie.

Pracuj i dopłacaj

System, w którym utrzymujemy stawki wynagrodzenia sprzed kilkunastu lat, nie ma już nic wspólnego ze „specjalną misją społeczną" samorządów zawodowych. Utrzymywanie stawek za pomoc prawną z urzędu w ten sztuczny i nieadekwatny do sytuacji gospodarczej sposób sprawia wrażenie, że państwo tylko udaje wykonywanie obowiązku pomagania najuboższym, w całości składając ten obowiązek na barki pełnomocników. Załóżmy, że sprawa z prawa pracy trwa w sądzie pierwszej instancji przynajmniej rok i w tym czasie są trzy posiedzenia sądu na których obecny jest pełnomocnik z urzędu. Realny koszt, który ponosi pełnomocnik, nie wliczając w to poświęconego czasu, to koszt dojazdu do sądu, biletów parkingowych, korespondencji. Ile z tych 60 zł (brutto) zostanie pełnomocnikowi? Rozporządzenie w sprawie opłat za czynności radców prawnych stanowi, że zasądzając opłatę za czynności radcy z tytułu zastępstwa prawnego, sąd bierze pod uwagę niezbędny nakład pracy pełnomocnika, a także charakter sprawy oraz wkład pracy w przyczynienie się do jej wyjaśnienia i rozstrzygnięcia. A sądy powszechne wciąż praktykują zasądzanie kosztów w pierwszej instancji na poziomie stawki minimalnej, co jest zazwyczaj nieadekwatne do nakładu pracy pełnomocnika. Co więcej,  w razie popełnienia błędu pełnomocnikowi grozi odpowiedzialność dyscyplinarna lub odszkodowawcza. Jaką to zatem misję pełni radca prawny, finansując pomoc prawną z urzędu, za którą powinien płacić Skarb Państwa? Misję płacenia z własnej kieszeni?

Autorka jest radcą prawnym, prowadzi kancelarię w Lublinie

Opinie Prawne
Katarzyna Wójcik: Plasterek na ranę czy prawdziwy lek?
Opinie Prawne
Piotr Haiduk, Aleksandra Cyniak: Teoria salda czy „teoria półtorej kondykcji”?
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Dwa lata rządu, czyli zawiedzione nadzieje
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Czy lekcje, przekazywane nam przez autorytety, są prawdziwe?
Opinie Prawne
Michał Bieniak: Co mają wspólnego żurek, ziobro i środa?
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama