Tymczasem Komitet Praw Dziecka ONZ, badając sprawozdanie Polski z wykonywania konwencji o prawach dziecka, zarekomendował naszemu krajowi zakazanie korzystania z okien życia oraz jednoczesne wzmocnienie i promowanie istniejących alternatywnych rozwiązań. W ostateczności radzi ustanowić procedurę anonimowego porodu w szpitalu stosowaną np. w Niemczech. Tam matka pozostaje anonimowa, ale jej dane są przechowywane w odpowiednim urzędzie i dziecko ma prawo poznać jej tożsamość, gdy skończy 16 lat. Zdaniem Komitetu idea okien życia narusza prawo dziecka do tożsamości, a tym samym jest niezgodna z konwencją.

Prawo do tożsamości, czyli poznania danych rodziców, niewątpliwie jest bardzo ważne. Niestety, przebija się dość powoli, o czym świadczą nierzadkie odmowy przeprowadzenia dowodu z DNA, który pokrewieństwo ustala ze stuprocentową pewnością.

Jedno jest jednak pewne: życie ludzkie jest prawem silniejszym, fundamentalnym: trzeba dorosnąć, aby domagać się ustalenia danych matki czy rodziców. Niemowlę musi więc przeżyć, a temu służą okna życia, jakże pożyteczna społecznie instytucja, nawet jeśli tylko kilkanaście matek rocznie ukryje swoje macierzyństwo.

Byłoby idealnie, gdyby adopcje dzieci, tym bardziej że nie brakuje kandydatów na rodziców, odbywały się w odpowiednich warunkach, aby dziecko nawet na chwilę nie było pozbawione opieki. Okna życia jednak ją zapewniają: z chwilą pozostawienia w nim dziecka dzwonek alarmuje dyżurną i dziecko trafia zaraz do szpitala. Zdarza się  jednakże porzucanie dziecka np. w kościele, a nawet na ulicy. Są więc matki, które z jakichś powodów nie chcą zostawiać za sobą „śladu". Gdyby zamknięto okna życia, jeszcze więcej dzieci mogłoby zostać porzuconych.

Na szczęście każdy uczciwy dom może stać się oknem życia, gdyby u jego drzwi czy na schodach zostawiono bezbronne niemowlę. Ale w domu czy urzędzie może akurat nikogo nie być, a w oknie życia zawsze ktoś na dziecko czeka.