Rz: Trybunał Sprawiedliwości UE unieważnił decyzję Komisji Europejskiej, która potwierdzała zastosowanie programu „Bezpieczna przystań" do wymiany danych między Europą i USA. Jakie mogą być skutki tego wyroku? Czy USA rzeczywiście były bezpieczną przystanią?
Bijal V. Vakil: Najkrócej mówiąc, amerykańskie firmy będą musiały ponownie określić podstawy przekazywania europejskich danych osobowych do USA. Program „Bezpieczna przystań" został pomyślany w taki sposób, aby spełniał normy ochrony danych wymagane przez europejskie przepisy dotyczące ochrony danych osobowych i był wygodnym mechanizmem dla należących do niego firm, pozwalającym im na samodzielne poświadczenie i zadeklarowanie przestrzegania tych norm. Dla amerykańskich firm dostosowanie się do europejskiego prawa już dziś stanowi wyzwanie, a program „Bezpieczna przystań" był użytecznym narzędziem ułatwiającym ten proces. Nie sądzę, by koniec tego programu oznaczał koniec wymiany danych między Europą i Stanami Zjednoczonymi, ale stanie się ona trudniejsza i będzie wymagać przyjęcia któregoś z pozostałych (zwykle bardziej skomplikowanych) mechanizmów transferu. Oczywiście alternatywą dla firm amerykańskich może być zaprzestanie przenoszenia europejskich danych osobowych do USA. Jednak jest to często niezwykle niepraktyczne ze względów handlowych i biznesowych.
Trybunał wskazał, że poziom ochrony danych w USA jest niższy m.in. ze względu na nieograniczony dostęp do nich przez służby specjalne. Równocześnie istnieje niezwykle rozwinięte orzecznictwo amerykańskich sądów gwarantujące poszanowanie prawa do prywatności w kilkudziesięciu aspektach. Czy europejski użytkownik amerykańskich serwisów, takich jak portale mediów społecznościowych, powierzający im swoje dane, może się czuć bezpiecznie?
W USA te przepisy zawsze były raczej probiznesowe niż prokonsumenckie. Z orzecznictwa sądów wynika, że jeśli branża technologiczna zaproponowała konsumentowi standardowe warunki korzystania ze swojego serwisu oraz standardowe zasady polityki prywatności, to jeśli konsument się na nie zgodził, zazwyczaj sam później odpowiada za swój wybór. Ostatnio doszło jednak do pewnej zmiany w nastawieniu nie tylko europejskich, ale także amerykańskich konsumentów, którzy stali się bardziej świadomi faktu, że ich dane są gromadzone przez amerykański biznes. Chcą wiedzieć, jaki poziom ochrony danych im przysługuje, i zasypują te serwisy pytaniami i prośbami o podanie szczegółowych informacji posiadanych na ich temat (nazywanymi „wnioskami o wgląd do danych osobowych"). Dotyczy to nie tylko portali społecznościowych, ale także firm prowadzących handel internetowy, detalistów i wszystkich instytucji zbierających dane o osobach fizycznych. Poza tym zwiększa się niepokój o bezpieczeństwo danych. Dlatego wiele osób w obawie przed hakerami kwestionuje dziś bezpieczeństwo danych na stronach internetowych. Szczególnie tych, przez które można płacić kartami kredytowymi za zamawiane towary czy usługi. Strony te są w stanie skutecznie uspokoić konsumentów, między innymi dlatego, że korzystają z usług zewnętrznych firm specjalizujących się w obsłudze transakcji kartami płatniczymi, których technologie zapewniają większe bezpieczeństwo danych. Jednak szereg głośnych i szeroko opisywanych naruszeń bezpieczeństwa danych osobowych sprawił, że konsumenci poczuli się nieco zaniepokojeni.
Czy są jakieś istotne różnice w ochronie danych osobowych w poszczególnych stanach?