Szokujące mogą się wydawać, i to już nie tylko zwykłemu sędziemu, ale przede wszystkim obywatelowi, wypowiedzi czołowych polityków partii rządzącej o groźbie aresztowania urzędującego prezesa Trybunału Konstytucyjnego Andrzeja Rzeplińskiego. Co więcej, z wypowiedzi tych wynika, że prezes Trybunału Konstytucyjnego miałby zostać aresztowany na gorącym uczynku popełnienia przestępstwa w sali rozpraw, czyli w trakcie wykonywania czynności urzędowych.
Przestępstwo to miałoby polegać na niedopuszczeniu pięciu nowo wybranych sędziów do orzekania. Gdyby prezes użył wobec nich przemocy, miałby popełnić przestępstwo z art. 224 k.k.
Wolność słowa i krytyki judykatury ma swoje granice. Zwłaszcza od polityków należy jednak oczekiwać odpowiedzialności za wypowiadane słowa, a nade wszystko zrozumienia istoty niezawisłości sędziowskiej.
Nawet dla osoby niebędącej prawnikiem definicja niezawisłości sędziowskiej jest dość oczywista. Zgodnie z art. 178 ust. 1 Konstytucji RP sędziowie w sprawowaniu swojego urzędu są niezawiśli i podlegają tylko konstytucji oraz ustawom. Z kolei dla sędziów Trybunału Konstytucyjnego ustrojodawca przewidział w art. 195 ust. 1 ustawy zasadniczej, że w sprawowaniu swojego urzędu są niezawiśli i podlegają tylko konstytucji.
Z zestawienia choćby tych dwóch przepisów wynika, że wszyscy sędziowie, nie wyłączając sędziów Trybunału Konstytucyjnego, mają prawo do niezawisłego wykonywania swojego urzędu, a przede wszystkim do niezawisłego stosowania prawa. Kwestia tzw. dopuszczenia czy też niedopuszczenia sędziów do orzekania, zastosowania nowo uchwalonej czy starej ustawy, wyznaczenie składu, odwołania rozprawy to są wszystko decyzje procesowe.